Czuję się bardzo zmęczona, a jednak nie mogę zasnąć. Wciąż uśmiecham się jak głupia ale ogarnia mnie smutek gdy przypomina mi się wyraz tych błękitnych oczu. Chciałabym jakoś poprawić humor Haydenowi choć nie mam pojęcia w jaki sposób. Musiałabym zapytać Maksymiliana, a nie chcę z nim rozmawiać na temat jego brata. Lepiej żeby sobie nie wyobrażał zbyt wiele.
Przewracam się na drugi bok chyba już po raz setny. To nic nie da. Rezygnuję z dalszych prób i siadam przy fortepianie. Przynajmniej trochę się rozluźnię.
Moje palce suną po klawiszach instrumentu delikatnie bo wciąż boję się że mogłabym uszkodzić fortepian. Ulubiony utwór taty przynosi spokój, a natrętne myśli znikają jak za dotknięciem różdżki. Gdy gram nie muszę przejmować się problemami bo one nie mają znaczenia.
Gra pochłania mnie tak bardzo, że w końcu bolą mnie ręce i przerywam choć gdybym mogła pewnie grałabym całą noc. Układam się na eleganckiej kanapie i wpatruję się w niebo za oknem. Tutaj gwiazdy są bardzo wyraźne. W mieście tak nie jest. Przypomina mi się mój spacer z dziadkiem. Któregoś wieczoru poszliśmy tylko we dwójkę do parku i obserwowaliśmy gwiazdy. Zawsze lubiłam patrzeć w niebo. To mnie odpręża.
Następne dwa dni mijają mi bardzo szybko. Skutecznie unikam Glorii z czego się cieszę. Jednak martwi mnie, że osoba, która ostatnio przestała być mi obojętna unika mnie. Właściwie nie widziałam Haydena od pamiętnego wieczoru kiedy wyznałam mu swoją sympatię. Nie rozumiem czemu to robi przez co od rana jestem zamyślona. Przy pierwszym wspólnym obiedzie Sindy z zapałem rozmawia z Maksymilianem i nawet Gloria uprzejmie wtrąca kilka uwag. Wszyscy są podekscytowani jutrzejszym balem. Ja nie mam humoru do rozmów i przez cały czas wpatruję się w puste miejsce naprzeciw mnie. Dlaczego mnie unika?
- Wszystko dobrze Saro?- pyta Maksymilian. Potrząsam głową żeby pozbyć się Haydena z myśli.
- Saro?- ponagla książę. Jego głos jest zmartwiony.
- Tak. Zamyśliłam się- dukam. Maks nie jest przekonany. Wie, że sprawa dotyczy Haydena bo zerka na puste miejsce z grymasem.
- Jeśli to możliwe to chciałabym już odejść od stołu- mamroczę. Cała trójka patrzy na mnie z mieszkanką uczuć. Sindy jest zmartwiona, Maks chyba jeszcze bardziej, a Gloria...na jej ustach widnieje delikatny, prawie współczujący uśmiech zupełnie jakby wiedziała co się dzieje.
- Oczywiście- zgadza się Maksymilian. Z ulgą wstaję i wychodzę. Tylko zamiast do sypialni skręcam do saloniku. Oszalałabym tam.
- Wszystko w porządku?- pyta Geneview, która tradycyjnie mi towarzyszy.
- Tak- zapewniam z najbardziej wymuszonym uśmiechem na jaki mnie stać.- Denerwuję się balem.
Po części to prawda. Na balu będą ważne osobistości, poza tym wszyscy będą świetnie się bawić, a ja nie mam na to ochoty. I jeszcze dochodzi fakt, że po balu bajka się skończy i wrócę do domu. Ale przynajmniej sprawa z fabryką ulegnie zmianie. Będziemy mieli wystarczającą ilość pieniędzy żeby Robin skończyła lepszą szkołę i zdobyła dobry zawód. Wtedy napewno nie będzie pracować w fabryce.
Siadam przy biurku i zastanawiam się nad listem do Robin. Nie dostałam żadnego listu z domu i trochę mnie to martwi. Zwykle przychodził dwa dni po tym jak docierał list ode mnie. Może po prostu zaginął po drodze. To mało prawdopodobnie zważywszy na to jak dobrze rozwinięta jest poczta ale dzięki temu mniej się martwię.
- Myślałam, że nikogo tu nie ma- burczy Gloria gdy wchodzi niespodziewanie. Minęła chyba godzina odkąd wpatruję się w ścianę bez celu.
- Chciałam napisać list do rodziny- tłumaczę. Gloria zajmuje miejsce przy fortepianie i zaczyna torturować mnie swoim brakiem talentu.
- Wiesz...- odwraca się twarzą do mnie z lekkim uśmiechem.- Jeszcze kilka dni temu myślałam, że jesteś dla mnie konkurencją w sprawie Maksymiliana- stwierdza. Prycham w myślach. Czy ona kiedykolwiek przestanie uważać się za pępek świata?