Rozdział 31

15.3K 1K 17
                                    

Opanowanie w trudnych sytuacjach to dla mnie nie lada wyzwanie. Tym razem moje starania kończą się porażką bo nie potrafię powstrzymać łez do czasu aż Maks zostawi mnie samą.
- Wiedziałem!- wykrzykuje.- Cały czas miałem rację. Poczekaj tylko aż Hayden się o tym dowie, a wtedy...
- Nie!- powstrzymuję go płaczliwie.- On nie może się dowiedzieć!
- Co? O czym ty mówisz?
Staje przede mną z oburzoną miną.
Chyba nadszedł czas żebym o wszystkim komuś powiedziała. A skoro to ma być Maksymilian to trudno.
- Napewno znasz Palmera Fidgeralda- mówię.
- Oczywiście. To zaufany doradca Haydena i przewodniczący Rady Królewskiej. Ale co on ma z tym wspólnego?
- Zacznę od początku. Podczas eliminacji widziałam Haydena i Glorię jak obściskiwali się w szklarni twojej matki. To właśnie dlatego tak szybko wyjechałam. Byłam pewna, że on chce ją poślubić bo ja go odrzuciłam.
- Bzdura- wtrąca. Ignoruję jego uwagę na ten temat.
- Byłam pewna, że już go straciłam aż nagle wysłał dla mnie fortepian robiąc mi tym mętlik w głowie, a potem zjawił się i poprosił żebym dała mu szansę...miałam dać mu odpowiedź w ciągu dwóch dni. Byłam wtedy trochę zdezorientowana ale w głębi serca bardzo się cieszyłam. Myślałam już, że wszytko się ułoży. Hayden kochał mnie, ja jego i chciałam mu to wyznać ale nie zdążyłam- urywam wspominając list od Palmera Fidgeralda.
- Dalej nie rozumiem co z tym wszystkim ma wspólnego Fidgerald- ponagla mnie Maks.
- Wysłał do mnie list, w którym zasugerował żebym zostawiła Haydena w spokoju.
- I tak po prostu go posłuchałaś?- nie dowierza.
- On wysunął bardzo istotne powody i ja...niemiałam wyboru. Musiałam tak postąpić- tłumaczę pociągając nosem.
- Jakie powody?- chce wiedzieć chłopak. Mam wrażenie, że Maks nie uwierzy mi na słowo. Bez słowa otwieram prawie pustą już torbę podróżną i wyciągam pogniecioną kopertę.
- Przeczytaj i sam zobacz- proszę.
Maksymilian wręcz wyrywa mi list i zagłębia się w jego czytanie.
Przez jakiś czas na jego twarzy widnieje kpiący wyraz żeby niespodziewanie ustąpić złości.
- Co za bzdury!- wykrzykuje.- Te prawa są już dawno przestarzałe! Jak on mógł żądać od ciebie czegoś takiego?!
List Fidgeralda wzięłam za prośbę ale jak widać Maksymilian lepiej zna intencje tego człowieka. Książę składa list i chowa go do kieszeni w spodniach. Ogarnia mnie strach przed tym co planuje zrobić.
- Daję ci czas do ślubu żebyś powiedziała prawdę Haydenowi. Jeśli nie ty, to ja to zrobię.
- Nie możesz! To nie jest twoja sprawa!- złoszczę się.
- Hayden to mój brat, a ciebie uważam za przyjaciółkę. To czyni tę sprawę moją.
- Proszę cię Maks. Daj temu spokój- niemal błagam. Po jego minie widzę jednak, że nie ustąpi. Beztroski, lubiący zabawę Maksymilian zmienił się w tego stanowczego, a ja nie mam pojęcia jak dotrzeć do tej strony jego osobowości.
- Dwa dni Saro- akcentuje.

Obiad to dla mnie istny koszmar. Sindy i Maksymilian nie pojawiają się, bo jak twierdzi Thomas, mają wiele spraw do załatwienia związanych ze ślubem. Nie ma także Haydena co przyjmuję z ulgą. To trochę dziwne, że żaden z domowników nie dotrzymuje towarzystwa gościom jednak im to najwyraźniej nie przeszkadza. Atmosfera jest bardzo radosna. Trzech lordów wraz z małżonkami i dziećmi wesoło rozmawiają przy okazji sprzeczają się o drobnostki. Thomas,który jest dla mnie jedynym wsparciem w tej niezręcznej chwili pełni rolę gospodarza przez co prawie nie rozmawiamy. Nie przeszkadza mi to. Ukradkiem obserwuję krewnych książąt i bez wyrzutów sumienia mogę powiedzieć, że są to ludzie wyniośli, dobrze czujący się tylko wśród wysokourodzonych. Ja do nich nie pasuję co mnie cieszy. Za nic nie chciałabym być tak próżna.
- Spójrz- szepcze Thomas. Pochylam się dyskretnie w jego stronę.- To Sofia Standford- wskazuje na blondynkę ubraną w burgundową suknię. Jest bardzo piękna i z pewnością wyróżnia się wśród gości ale nie znam jej. Nie rozumiem czemu Thomas może choćby przypuszczać, że ktoś taki jak ja mógłby kiedykolwiek poznać osobę taką jak Sofia Standford.
- Kim ona jest?- pytam wprost. Thomas patrzy na mnie z rezygnacją i... smutkiem?
- To córka bogatego i bardzo wpływowego magnaty. Została zaproszona przez Radę Królewską za zgodą Haydena.
A więc ona jest...
- To przyszła królowa- wygłasza z kpiną jednocześnie kończąc moją myśl. A więc to jest dziewczyna godna bycia żoną króla. Teraz już wiem, że nawet w najpiękniejszych snach nie mam szans żeby się z nią równać. Ona ma wszytko to czego ja mieć nie będę nigdy w życiu: pieniądze, nienaganne maniery, skończone prestiżowe szkoły, nieskazitelną urodę, szlacheckie pochodzenie, przychylność bliskich Haydena i poparcie ze strony Palmera Fidgeralda. W rywalizacji z nią nie miałabym choćby cienia szansy na zwycięstwo. Mimo to wiem, że muszę spróbować i porozmawiać z Haydenem. Jeśli nie ja to zrobi to Maks. A może powinnam mu na to pozwolić? Może lepiej zostawić to jemu?

Obiad trwa i trwa, a ja prawie niczego nie jem. Zamiast tego wręcz obsesyjnie obserwuję Sofię Standford usiłując znaleść w niej jakieś wady. Zęby aż mnie bolą od ciągłego zaciskania ich. A wszytko przez to, że ta dziewczyna wydaje się być chodzącym ideałem co kategorycznie niszczy jakąkolwiek nadzieję w moim sercu. Czuję, że jeszcze chwila i rzucę się jej do gardła dlatego decyduję się wyjść.
- Źle się czuję. Wrócę do swojego pokoju- mamroczę do Thomasa.
- Coś nie tak? Chcesz żebym cię odprowadził?- martwi się. Uwaga gości zwraca się na mnie jakby dopiero odkryli moją obecność.
- Nie. Poradzę sobie- zapewniam i wychodzę ledwo powstrzymując się żeby nie biec. Napewno pozostali obserwują mnie z wyższością. Czy Thomas również tak na mnie patrzy za moimi plecami? W końcu jest jednym z nich. Ale jakoś nie pasuje mi do niego takie zachowanie. Maksymilian i Hayden też nie są tacy źli. Widocznie zdarzają się wyjątki.

Korzystając z okazji, że znów mogę przechadzać się krętymi korytarzami posiadłości Hadbrige Palace podziwiam portrety wiszące na ścianach. Nie znam nikogo z widniejących na nich postaci choć z pewnością są to przodkowie książąt Hadbrige. Wszyscy wyglądają na dumnych władców. Za jakiś czas gdzieś na tej ścianie zawiśnie portret kolejnego członka rodu Hadbrige. A jego żona będzie nieszczęśliwszą królową jaka kiedykolwiek żyła.
Odgłos kroków przywraca mnie do świadomości i natrętnych myśli. Z zapartym tchem odwracam się żeby spojrzeć w błękitne oczy tego, który skradł mi serce. Wpatruję się w nie tkwiąc w transie. On również nic nie mówi. Wygląda na to, że oboje spodziewaliśmy się spotkać dużo później i to w towarzystwie, a nie sam na sam. Widok jego obojętnej twarzy wskazuje na to iż prawdopodobnie nie chce mnie znać. Nie mogę mieć mu tego za złe choć sprawia mi to ogromny ból.
- Hayden...- szepczę.
- Jak się miewasz Saro?- pyta tak obojętnie, że aż się wzdrygam.
- Dobrze. Chciałam...
- Cieszę się. Niestety jestem bardzo zajęty- mija mnie i odchodzi w przeciwną stronę. Czyżby właśnie zmierzał do jadalni żeby spotkać się ze swoją narzeczoną? To moja ostania szansa żeby go zatrzymać.
- Haydenie!- wołam.- Czy mógłbyś poświęcić mi chwilę na rozmowę?
Twarz księcia niczego nie zdradza przez co moja niepewność osiąga najwyższy poziom. Zgodzi się?

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz