Rozdział 30

15.7K 1K 30
                                    

Stoję przed stacją w małej wiosce słynącej z handlu i rozglądam się za znajomą twarzą. Gdzie się podział Thomas? Powiedział, że idzie po bagaż i zaginął. Tymczasem ja wciąż czekam i na niego i na Sindy, która być może jest zła, że odpowiedziałam tylko na jeden list. Może właśnie dlatego na mnie nie czeka.
- Sara?- odwracam się słysząc dobrze znany aczkolwiek niezbyt lubiany w tej chwili głos Maksymiliana. Wygląda na zmartwionego. Czyżby coś się stało Thomasowi, albo Sindy?
- Wszytko w porządku?- pytam spokojnym głosem. Nie będę mu robić teraz awantury zwłaszcza, że jako książę wzbudza spore zainteresowanie wśród ludzi będących na stacji.
- Tak- mówi zmieszany.- Zmieniłaś się. Jesteś jakby szczuplejsza.
- Mnie również miło cię widzieć Maks- nie kryję sarkazmu. Ostanio rzeczywiście mało jadałam, wymizerniałam i straciłam na wadze ale mógł sobie darować te uwagi.
- Przepraszam. Po prostu przez chwilę miałem wątpliwości czy to aby napewno ty. Możemy iść? Thomas czeka w samochodzie.
Potakuję i bez słowa idę za nim. Jeśli po tych intrygach z udziałem Thomasa Maks spodziewał się przyjacielskiego powitania to mocno się zawiódł.
- Jesteście wreszcie!- wykrzykuje Thomas na nasz widok jednak milknie od razu. Najwyraźniej zauważa moje niezadowolenie.
- Myślałam, że to Sindy po mnie przyjedzie.
- Nie mogła. Właśnie omawia z krawcem ostanie poprawki w sukni ślubnej- wyjaśnia Maksymilian. Nie trudno zauważyć, że gdy mówi o Sindy jego oczy błyszczą, a usta rozszerzają się w radosnym uśmiechu. Może i jestem na niego zła ale życzę mu jak najlepiej. Wiem, że będzie szczęśliwy z Sindy i zrobi wszystko żeby ona też tak się czuła.
- Pewnie bardzo się denerwuje- mówię sama do siebie. Kilka dni przed własnym ślubem nawet najbardziej opanowana osoba byłaby przerażona.
- Nie tylko ona- śmieje się Thomas pomagając spakować swój bagaż do samochodu. W przeciwieństwie do mnie on zabrał trzy ciężkie walizy ubrań.
- Zobaczymy jak ty się będziesz czuł gdy przyjdzie twoja pora- burczy Maks. Thomas zerka w moją stronę. Nasze spojrzenia krzyżują się i wiem już, że myślimy o tym samym. Gdybym nie była zakochana w Haydenie być może byłabym teraz zaręczona z nim.
- Ruszajmy. Myślę, że jesteście zmęczeni i chętnie się odświeżycie przed obiadem- zauważa Maksymilian otwierając mi drzwi samochodu. Droga do Hadbrige Palace odbywa się w milczeniu. Mam wrażenie, że atmosfera jest tak gęsta, że mogłabym ją pochwycić w dłonie ale nie zamierzam zrobić niczego co by to zmieniło. Maksymilian wie już zapewne za co jestem zła, a Thomas najwyraźniej nie chce się mieszać. Samochód zatrzymuje się na chwilę przed bramą żeby w końcu powoli ruszyć ku posiadłości.
- No wreszcie- burczy Thomas pod nosem z ulgą. Zerkam na niego wymownie dając mu tym samym do zrozumienia, że usłyszałam.
- Zdaje się, że zorganizowano komitet powitalny- zauważa Maks. Rzeczywiście pod pałacem zebrało się kilka osób. Rozpoznaję lokaja, Geneview, Beatrice i... Rebecę? A co ona tu robi? Czyżby została zatrudniona w posiadłości na stałe? Ledwo wysiadam Geneview i Beatrice rzucają się na mnie zupełnie nie zwarzając iż to  niewypada w obecności księcia. Na szczęście Maksymilian wydaje się być tym rozbawiony.
- Jesteś w dobrych rękach, a więc cię teraz zostawię- mówi.- Ale późnej chciałbym z tobą porozmawiać.
- Oczywiście- odpowiadam bez entuzjazmu. Obawiam się, że to nie będzie przyjacielska pogawędka.

- Och, Saro nawet nie masz pojęcia jak tęskniłyśmy- narzeka Geneview. Moje dawne i jak się okazuje obecne pokojówki prowadzą mnie do tej samej sypialni, którą przydzielono mi podczas eliminacji szczebiotając przy tym radośnie. Opowiadają o zamieszaniu związanym ze ślubem i o uroczystości, która ma się odbyć w ogrodzie. Oczywiście nie poruszają tematów związanych z Haydenem. Czyżby ktoś ich o to poprosił? Wątpię. Wśród służby plotki szybko się rozchodzą więc napewno Geneview i Beatrice wiedzą co się dzieje z Haydenem.
- Przygotowałyśmy gorącą kąpiel i suknię idealną na obiad. Przyjechało już dwóch lordów z rodzinami- humor Geneview jest chyba jeszcze lepszy niż Beatrice. Obie z resztą wielokrotnie powtarzają jak za mną tęskniły przez ten czas. Myślałam, że będę mogła włożyć własną sukienkę ale nie mogę pokazać się w tak skromnym ubraniu jeśli obiad ma się odbyć w towarzystwie osób o szlacheckim pochodzeniu. Zapewne i tak będą traktować mnie z góry.

Kąpiel jest bardzo przyjemna dlatego niechętnie mam ochotę wyjść z wanny. Zapach olejków różanych towarzyszyć mi będzie przez cały dzień co wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
- Gotowe- ogłasza Geneview kończąc układać moje niesforne włosy. Zerkam na swoje odbicie w lustrze. Znów wyglądam jak księżniczka. Wracają wspomnienia z chwil gdy brałam udział w tych bzdurnych eliminacjach i codziennie mogłam nosić przepiękne suknie. Nachodzi mnie ochota na konną przejażdżkę ale nie ma na to czasu. Do obiadu zostało jeszcze pół godziny. To tylko trzydzieści minut żeby przygotować się na spotkanie z Haydenem. Co zrobi gdy nasze oczy się spotkają? Będzie mnie ignorował? A może nawet nie ma go w posiadłości? Czy między nim, a Maksem wszytko w porządku?
- Saro?- dotyk dłoni Beatrice wyrywa mnie z transu.- Musimy iść pomóc przygotowywać pozostałych gości. Wrócę żeby zaprowadzić cię do jadalni.
Potakuję i wzdycham z ulgą gdy obie pokojówki wychodzą. Czuję się przytłoczona, zdenerwowana i pragnę pobyć trochę sama. Powinnam wiedzieć, że moje życzenia rzadko się spełniają. Mija kilka minut gdy rozlega się ciche, wręcz nieśmiałe pukanie do drzwi. Być może Sindy wreszcie postanowiła się przywitać? Nie widziałam jej jeszcze co trochę mnie dziwi. Nie wiem czy jestem rozczarowana czy zaciekawiona na widok Maksymiliana w drzwiach.
- Możemy porozmawiać?- pyta całkowicie poważnie.
- Tak- mówię od niechcenia choć w rzeczywistości jestem ciekawa co przyniesie ta rozmowa.
Maksymilian siada na łóżku okrytym kremową narzutą i gestem zachęca żebym zajęła miejsce obok niego. Robię to aczkolwiek z lekkim wahaniem.
- O czym chcesz rozmawiać?- pytam żeby przerwać ciszę.
- Chcę cię przeprosić. Od początku robiłem wszytko żeby Hayden był o ciebie zazdrosny. Myślałem, że to go zmotywuje do działania...że dzięki temu będziecie razem...
- W porządku. Skąd mogłeś wiedzieć, że nic z tego nie będzie. Nie jestem już zła. Tak myślę.
- Naprawdę?- pyta zaskoczony.
- Naprawdę. Tylko nie rób czegoś podobnego nigdy więcej.
Maksymilian wzdycha zaglądając mi głęboko w oczy.
- Obiecam ci to jeśli spojrzysz mi prosto w oczy i powiesz, że nie kochasz mojego brata- mówi. Zmuszam się do wytrzymania jego twardego spojrzenia. Muszę to zrobić jeśli chcę żeby Maksymilian mi uwierzył. Tyle, że w ten sposób wbiję sobie kolejny nóż w serce. Przełykam głośno ślinę i otwieram usta żeby wypowiedzieć to kłamstwo:
- Nie kocham go- sama sobie nie jestem w stanie uwierzyć. Byłabym w szoku gdyby Maksymilian, który zna mnie wystarczająco dobrze, dał wiarę moim słowom. Dlatego jego reakcja jest oczywista.
- Kogo chcesz oszukać?- drwi zrywając się na równe nogi.- To oczywiste, że jesteś w nim zakochana. Może nawet tak bardzo jak on w tobie.
- Nie!- wybucham zbyt nagle. Łzy zaczynają napływać mi do oczu. Wszytko idzie nie tak jak powinno.
- Kochasz go!- powtarza Maks nie spuszczając ze mnie wzroku. Kocham go tak bardzo, że to aż boli, a myśl o tym, że nie mogę z nim być sprawia, że mam ochotę zasnąć i nie obudzić się nic więcej.
- Żyjesz złudzeniami Maks. Nie czuję do Haydena nic poza cieniem sympatii. Jak mogłabym pokochać kogoś tak aroganckiego i zuchwałego jak on?
- Widzę, że nadal chcesz obstawiać przy swoim- kpi.- W takim razie wiadomość, którą mam ci do przekazania nie powinna być dla ciebie przykra.
Podnoszę wzrok żeby wyczytać w jego oczach co ma na myśli.
- Hayden uległ radzie i zgodził się ożenić z wybraną przez nich kandydatką- mówi. Jego słowa docierają do mnie z dużym opóźnieniem. To nie prawda. Mam ochotę wykrzyczeć, że to nie może być prawdą ale nie mam żadnych praw żeby to zrobić. Straciłam je podczas pamiętnej rozmowy z Haydenem.
- Hayden ożeni się z dziewczyną, której nawet nie zna i to już w przyszłym miesiącu. Zamierzasz coś z tym zrobić czy będziesz patrzeć jak rujnuje swoje szczęście i do końca życia żałować, że nic nie zrobiłaś?
No właśnie. Powinnam się poddać? Czy jest jeszcze szansa?

Rozdział zapewne zawiera jakieś błędy gdyż jest niesprawdzony.

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz