Wieczorem wkładam skromną sukienkę idealnie odzwierciedlającą mój kiepski humor. Nie ma ozdób i jest po prostu kawałkiem blado-żółtego materiału.
- Nie rozumiem dlaczego z tych wszystkich pięknych sukien wybierasz właśnie tą- Geneview jest oburzona.
- Nie mam ochoty się stroić- burczę. Na szczęście Beatrice jest po mojej stronie i wreszcie stawiam na swoim.
Jakoś nie mam ochoty na wesołe pogawędki dlatego niechętnie wchodzę do jadalni.
- Saro, cieszę się że do nas dołączyłaś- woła szczerze ucieszony Maksymilian. Wszyscy siedzą już przy stole gdy zajmuję swoje miejsce.
- Jak się czujesz?- pyta Sindy.
- Wspaniale, dziękuję- mruczę. Staram się nie podnosić wzroku żeby nie spotkać niebieskich tęczówek, o których chyba za często myślę.
- Czy ta suknia nie jest przeznaczona do jazdy konnej?- pyta Gloria pozornie słodkim głosem. Za to z jej oczu sączy się jad.
- Zapewne tak- silę się na spokój.- Ale bardziej cenię sobie ludzi...niż dobra materialne- odgryzam się. Gloria czerwienieje jak burak. Zrozumiała aluzję.
Zerkam na Maksymiliana, który ledwo powstrzymuje śmiech. Podobnie jest z Sindy, usta Haydena też drgają choć jest bardziej powściągliwy w okazywaniu emocji.
- Jak przygotowania do balu?- pyta Maks gdy już odzyskuje powagę.
Sama jestem tego ciekawa. Zostały już trzy dni. Trzy dni, które wszystko zakończą.
- Wszystko już gotowe książę- informuje Sindy.- Mam nadzieję, że goście będą zadowoleni.
- Napewno będą!- piskliwy głos Glorii dźwięczy mi w uszach.
- Mam nadzieję, że zarezerwujesz mi swój pierwszy taniec- Maksymilian zwraca się do Sindy, która od razu się czerwieni ale widać, że jest zachwycona.
- To będzie dla mnie zaszczyt- duka. Uśmiecham się pod nosem. Cieszę się że Maksymilian okazuje jej zainteresowanie ale też niczego nie wymaga.
- Saro- odwracam się w stronę Haydena.
- Tak, Wasza Wysokość?
- Zastanawiam się...czy smakuje ci deser- mówi wahając się. Mam wrażenie, że chciał powiedzieć coś innego ale przerwał jakby przypomniał sobie, że przygląda mu się kilka osób. Przytakuję nie chcąc kontynuować tej rozmowy. Niech ta kolacja już się skończy.
- Słyszałam, że uczysz Sindy gry na fortepianie- wtrąca Gloria. Co ona kombinuje?
- To prawda. I całkiem dobrze jej idzie.
- To może po kolacji coś nam zagracie?- proponuje. Podła jędza wie, że nie umiem grać przed kimś. Patrzę błagalnie na Maksymiliana szukając u niego daremnego wsparcia. Mój rzekomy przyjaciel popiera Glorię ze złośliwym uśmieszkiem. Maksymilianie Hadbrige, zapłacisz za to!
- Właściwie to panna Wonder ma już inne plany- z zaskoczeniem i ulgą słucham słów Haydena. Nie sądziłam, że będzie dla mnie wybawieniem.
- Jakie?- docieka Gloria. Oczywiście oczekuje relacji ode mnie, a mi jak na złość nic nie przychodzi do głowy. Zaczynam gorączkowo szukać wiarygodnej odpowiedzi.
- Z podróży, którą niedawno odbyłem przywiozłem rzadki okaz pewnej rośliny. Obiecałem jej go pokazać- znów ratuje mnie Hayden. Dziękuję mu spojrzeniem i szczerym uśmiechem.
- Nie widziałam, że ktoś się tym interesuje- burczy Gloria.
- Szklarnie były dumą królowej- objaśnia Maks.- Teraz dba o nie Hayden.
- Naprawdę? Dlaczego do tej pory o tym nie wiedziałam?- Gloria udaje oburzoną. Zachowuje się jakby była tu niewiadomo kim. Panoszy się jak księżniczka, a jest tylko bogatą, rozpieszczoną panną z ładną buzią. Nie rozumiem czemu Maksymilian ją tu trzyma. Chyba po prostu chce się nią pobawić. Mimo iż za nią nie przepadam to zachowanie Maksa jest samolubne. Utwierdza ją w zwycięstwie gdy tak naprawdę zamierza ją wyrzucić.
- To prywatna sprawa- wyjaśnia Maksymilian.
Gloria chyba rozumie, że nie należy ciągnąć tematu bo milknie i nie odzywa się przez resztę wieczoru. Wygląda jak seryjny morderca planujący kolejną zbrodnię.
Po kolacji z ulgą opuszczam jadalnię niestety dla pozorów towarzyszy mi Hayden. Atmosfera między nami jest lekko mówiąc krępująca. Milczenie jest aż męczące przez co moja irytacja rośnie w przyspieszonym tempie. Zagryzam wargę niemal do krwii.
- Dziękuję za ratunek- nie wytrzymuję. Nie mogę znieść myśli, że coś mu zawdzięczam. Nie po tym co się stało. Niby nic wielkiego. Wyznał swoje uczucia, był przy mnie w nocy gdy zachorowałam i ten piękny fortepian. Poczucie winy zżera mnie od środa.
- Poradziłabyś sobie sama ale miło było zobaczyć wyraz twarzy tej jędzy.
Chichoczę pod nosem. Hayden również się uśmiecha. Czuję się jakby powietrze stało się o połowę lżejsze.
- W każdym razie ta mała lekcja pokory dobrze jej zrobi- dodaje już nieco poważniej.
Zbliżamy się do mojej sypialni więc znów zapanuje niezręczna cisza. Chyba oboje myślimy o tym co się stało przed drzwiami ostatnim razem. Zatrzymujemy się przy drzwiach. Kładę dłoń na klamce ale odwracam się jeszcze żeby się pożegnać.
- Dziękuję za towarzystwo...i pomoc- mówię podnosząc głowę żeby spojrzeć mu w oczy. Mam wrażenie, że mogłabym w nich zatonąć. Są jak otchłań, z której nie znajdę ucieczki. I nic nie poradzę na to, że nasze twarze nagle są bliżej siebie. Dociera do mnie, że nie jestem w stanie się odsunąć. Gdy jestem już pewna, że za chwilę przeżyję swój drugi pocałunek na szczęście lub nieszczęście Hayden chrząka głośno odsuwając się jakby zdał sobie sprawę z sytuacji.
Czerwienię się i jest mi wstyd. Spuszczam wzrok i myślę tylko o tym żeby ukryć się w swojej sypialni gdy książę przerywa ciszę.
- Pomyślałem...- milnie na chwilę walcząc sam ze sobą. Wstrzymuję oddech czekając na dalsze słowa.- Czy chciałabyś pójść ze mną w pewne miejsce? Chciałbym ci coś pokazać.
Otwieram usta ale nie jestem w stanie nic powiedzieć więc przytakuję.
- To...dobrze. Przyjdę po ciebie za godzinę.
Znów przytakuję.
- W takim razie...do zobaczenia, Saro- wymawia moje imię niemal z czcią. Mam ciarki na całym ciele gdy wchodzę do sypialni. Osuwam się na miękki dywan wciąż analizując sytuację. Ostatnio robię to bardzo często. I dochodzę do jednego wniosku: moje uczucia do Haydena są zupełnie inne niż myślałam. I jeszcze teraz mam z nim gdzieś iść. Na myśl, że będę z nim sama czuję zdenerwowanie i ekscytacje, której nie potrafię zrozumieć. Lub po prostu nie chcę zrozumieć.