Rozdział 10

17.6K 1.2K 114
                                    

Wpatruję się w Haydena w całkowitym szoku.

- Powiedz coś- ponagla mnie. Milczę z otwartą buzią. Pewnie wyglądam conajmniej dziwnie.

Hayden wpatruje się we mnie jakby chciał wyczytać moje najskrytsze myśli. Widać, że pierwszy raz w życiu jest w takiej sytuacji. Pewnie zawsze był wszystkiego pewien i miał to co chciał.

- Nie wiem czego ode mnie oczekujesz- bełkoczę. Czuję się skrępowana tą całą sytuacją. Jakbym była naga pod kołdrą, która szczelnie mnie okrywa.

- Przestań mnie dręczyć Saro- jęczy. Robi kilka kroków w moją stronę ale po chwili zawraca i krąży przy łóżku. Jest jakiś dziwny...zdenerwowany. Może nawet zdesperowany.

- Nie rozumiem.

Podnosi wzrok żeby spojrzeć mi w oczy gdy siada na łóżku obok mnie. Mimowolnie się spinam od jego bliskości.

- Musisz przecież widzieć, że kocham cię do szaleństwa- wybucha. Mam wrażenie, że nie ma czym oddychać. Jakby ktoś odebrał cały tlen wokół. Hayden chowa twarz w dłoniach, przeczesuje ciemne włosy i odwraca się twarzą do mnie. Przez jakiś czas patrzymy na siebie w milczeniu. Wreszcie udaje mi się odzyskać głos.

- Zapewniam cię książę, że nie miałam pojęcia o twoich uczuciach- staram się żeby mój głos był spokojny choć w głębi serca mam ochotę krzyczeć. Jak on może mówić mi coś takiego i to z takim wyrzutem. Przecież ledwo się znamy i podczas wszystkich rozmów jakie z nim dzieliłam był niemiły i arogancki. A teraz patrzy na mnie z nadzieją i robi coś czego najmniej pragnę. Pochyla się w moją stronę do pocałunku. W ostatniej chwili odchylam się żeby tego uniknąć.

- Mogę tylko przeprosić za problemy jakie z tego wynikły- głos mi drży. I nie wiem czy spowodował to szok jego wyznaniem czy złość na sposób z jakim wyrzutem to zrobił.

Hayden patrzy na mnie ogłupiały. Chyba nie jest przyzwyczajony do odmowy. Wydaje się być w szoku bo pewnie spodziewał się innej reakcji z mojej strony. Nie chcę go urazić ale to po prostu niedorzeczne. Jak on może mnie kochać?! Przecież nawet za sobą nie przepadamy. On jest księciem, a ja biedną dziewczyną.

- Czy to jest twoja odpowiedź?- pyta jakby wciąż nie mógł w to uwierzyć.- Czy ty sobie ze mnie drwisz?

- Nie. Staram się tylko dać ci do zrozumienia, że niestety nie odwzajemniam twoich uczuć.- patrzę jak twarz Haydena staje się blada.- Jeśli są one rzeczywiście takie jak mówisz.

- Ja...ty...pójdę już- miota się. Wychodzi ale ja jeszcze długo nie mogę zasnąć. Właściwie to nie śpię przez resztę nocy.

Zasypiam dopiero rano i nikt mi nie przeszkadza przez jakiś czas.

Aż do momentu gdy ktoś odsłania zasłony w oknach. Jęczę niezadowolona.

- Przepraszam ale musisz wziąść lekarstwa- tłumaczy Beatrice. Niechętnie otwieram oczy. W pokoju jest za jasno dlatego muszę mrużyć oczy.

- Jak się czujesz?- pyta.

- Dobrze. Głowa mnie już nie boli- burczę. Wspomnienia z nocy wracają nieproszone. Czy Geneview i Beatrice wiedzą, że Hayden tu był?

- To dobrze. Za kilka dni będziesz mogła wstać.

Chyba nie muszę mówić, że to mi się nie podoba bo Beatrice to widzi.

- To polecenie Jego Wysokości, księcia Haydena.

A więc Hayden chce żebym nie wychodziła z pokoju. Nie ma ochoty mnie widzieć bo po raz pierwszy nie dostał tego co chciał.

- Umrę tu z nudów- burczę.

- Napewno nie. Panienka Sindy chce cię odwiedzić. Młodszy książę zapewne też się pojawi żeby zapytać o twoje zdrowie.

- A co z balem?

- Odbędzie się zgodnie z planem. Rebeca tego dopilnuje.

A ja przyjdę na gotowe. Już sobie wyobrażam docinki Glorii. I te jej pogardliwe spojrzenie.

Beatrice podaje mi znienawidzone lekarstwa i wchodzi zostawiając mnie samą. I oczywiście nie mogę przestać myśleć o Haydenie. Od początku eliminacji był dla mnie niemiły i kpił sobie ze mnie. To niemożliwe żeby coś do mnie czuł. On mnie nawet nie lubi. Chce mnie ośmieszyć więc próbuje mi wmówić te brednie. Wmawiam to sobie już od wielu godzin. Wciąż mam przed oczami jego oczy. Nie był zły tylko rozczarowany i smutny gdy wychodził. Nie mogę uwierzyć, że on może coś do mnie czuć. Przecież to przyszły król.

Myślę o tym i myślę przez co boli mnie głowa. Mam dość leżenia bo im dłużej nic nie robię tym bardziej myślę o Haydenie. I jak bardzo za nim nie przepadam tak bardzo jest mi go żal i odczuwam iskierkę sympatii do niego. To niewiarygodne, że wystarczy, że posiedział przy mnie w nocy i mówił te bzdury o uczuciach, a już zapominam o irytacji i złości wobec niego. Teraz już napewno będę go unikać. Nie zdziwię się jeśli on mnie też.

Myślałam, że będę się nudzić cały dzień ale bardzo się myliłam. Po obiedzie kilku służących wnosi do mojej sypialni piękny fortepian w kolorze kości słoniowej. Nie pytam od kogo. Są tylko dwie możliwości. Hayden lub Maksymilian. Tego pierwszego raczej nie biorę pod uwagę po tym co się stało więc to prezent od Maksymiliana. Cieszę się choć nie mogę choćby go dotknąć bo moje pokojówki skutecznie mi tego zabraniają.

Na szczęście chwilę później zjawia się Sindy. W rękach ma mały kuferek.

- Już myślałam, że o mnie zapomniałaś- skarżę się żartobliwie. Sindy chichocze i ku mojemu zdziwieniu przyciąga mnie do przyjacielskiego uścisku.

- Wcześniej mi nie pozwolili- tłumaczy.- Mam coś co być może odkupi moje winy- podaje mi kuferek.

Wpatruję się w niego niepewnie. Co to może być? Mam nadzieję, że nic cennego. Nie chciałabym przyjmować takich prezentów. Zwłaszcza, że wiem jak ciężko jest mieszkańcom niższych warstw społecznych.

- No otwórz!- ponagla mnie dziewczyna. Robię tak jak mówi. Przekręcam kluczyk i otwieram kuferek. Zaczynam się uśmiechać. W środku są czekoladki owinięte w srebrny papierek.

- Dostałam je od Maksymiliana. Pomyślałam, że zjemy je razem.

Maksymilian pewnie chciał poprawić jej humor. Czy rzeczywiście coś do niej czuje?

- Nie spróbujesz?- Sindy już pochłania czekoladkę.- Są pyszne.

Nie wątpię w to. Po raz pierwszy w życiu mam okazję zjeść coś tak dobrego. W domu nie możemy sobie pozwolić na kupowanie słodyczy, a już napewno nie czekolady. Aż żal mi je tak po prostu zjeść. Robin na ich widok pewnie by się śliniła.

Ogarnia mnie poczucie winy. Nie pisałam do bliskich już prawie tydzień. Pewnie się martwią. Zwłaszcza tata, który był przekonany, że wrócę po pierwszym tygodniu. Tymczasem minęły trzy tygodnie. I wciąż tu jestem choć mam poważne wątpliwości co do dłuższego pobytu. Właściwie nie rozumiem co tu jeszcze robię. Chyba, że...wszystko staje się jasne. Maksymilian trzyma mnie tu przez Haydena. Dlatego tak mu zależy żebym została. On ma Glorię i Sindy, a jego brat ma rozrywkę w postaci bawienia się mną. Zaciskam usta ze złości. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam. Maksymilian będzie się musiał długo tłumaczyć.

- Wszystko w porządku? Źle się czujesz?- głos zmartwionej przyjaciółki pozwala mi zachować spokój. Inaczej chyba udusiłabym Maksymiliana.

- Tak- burczę. Sindy nie wydaje się być przekonana.- Denerwuje mnie to leżenie w łóżku.

To nie jest kłamstwo. Ale akurat teraz o tym myślę najmniej. Lepiej żeby Maksymilian miał dobre wytłumaczenie. Nie pozwolę żeby ktoś się mną bawił w ten sposób udając mojego przyjaciela.

Przy okazji dzięki za pozytywne komentarze. One są bardzo zachęcające i cieszę się że komuś podobają się moje wypociny. Nie sądziłam, że w ogóle ktoś zacznie to czytać. Za gwiazdki/głosy równeż bardzo dziękuję.

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz