Rozdział 4

22.3K 1.1K 85
                                        

Maksymilian już nie wraca na kolację z czego bardzo się cieszę. Sindy usiłuje przekonać mnie żebym poszła z nią do salonu dla kandydatek ale nie mam ochoty. Wracam do sypialni w milczeniu. Beatrice idzie za mną nie przeszkadzając mi w analizowaniu kolacji. Mam totalny chaos w głowie. Jestem przekonana, że scena z Haydenem nie da mi spokoju.

Gdy wchodzę do sypialni Geneview natychmiast pojawia się przy mnie i razem z Beatrice chcą wiedzieć dosłownie wszystko.

- Jak ci się podobał książę? Prawda, że jest uroczy? Był miły?

Nie mogę się powstrzymać i chichoczę.

- Nie mogę odpowiedzieć na tyle pytań na raz.

Geneview oblewa się lekkim rumieńcem.

- No więc prosze nam opowiedzieć jak wrażenia- zachęca mnie Beatrice.

- Cóż...było całkiem dobrze. Chyba zaprzyjaźniłam się z jedną kandydatką. Ma na imię Sindy...

- Ale co z księciem- niecierpliwi się Geneview.

- Maksymilian był miły...zadawał mi kilka pytań i wydawał się być zainteresowany każdą z nas. Dopóki nie zjawił się jego starszy brat. Książę wyszedł i już nie wrócił.

Obie pokojówki patrzą na mnie zdziwione.

- Musiało się wydarzyć coś ważnego- stwierdza Geneview.

Leżąc w łóżku wpatruję się w sufit. Jest już bardzo późno ale ja nie mogę zasnąć. Myślę o tym dlaczego Hayden tak nagle potrzebował Masymiliana. I to jego zachowanie na koniec. Puścił mi oczko. To było dziwne. Myślę, że raczej go nie polubię. Od początku robi wszystko żeby mnie zdenerwować bo wie, że nie chcę tu być. Będę go unikać. Z tym postanowieniem zasypiam.

Szkoda tylko, że nie przyszło mi do głowy, że będzie to tak trudne.

Budzę się wcześnie, bez pomocy służby jak to było przewidziane w szeregu zasad.

Przypominam sobie jak Geneview mi je powtarzała:
1. Kandydatkom nie wolno opuszczać sypialni bez obecności pokojówki.

Właśnie złamałam tę zasadę postanawiając przejść się po rezydencji. O tej porze raczej nikt mnie nie zobaczy.
2. Kandydatki zawsze powinny być stosownie ubrane.

Śmieję się gdy przypominam sobie tą zasadę. Mam na sobie swoje ulubione spodnie i sweter. Jestem pewna, że Rebeca dostałaby zawału gdyby mnie teraz zobaczyła.
3. Nie wolno bez pozwolenia poruszać się w prywatnej części rezydencji.

Nawet nie wiem gdzie ta część się zaczyna, a gdzie kończy. Być może tej zasady jeszcze nie złamałam.
4. Nie należy rozmawiać ze służbą chyba, że jest to niezbędne.

Absurdalna zasada. Przecież to też ludzie, a nie zwierzęta.
5. Nie wolno biegać, krzyczeć i zachowywać się niestosownie.

To akurat potrafię zrozumieć. Chyba tylko Elizabeth mogłaby złamać tę zasadę nieświadomie. Zdaje się że nie bardzo panuje nad swoimi odruchami. Mimo to wydaje się być sympatyczna. Choć jest trochę naiwna i nieśmiała.
6. W obecności książąt trzeba okazać należyty szacunek.

Nie wiem czy będę potrafiła stosować się do tej zasady. W obecności Haydena mój cięty język daje o sobie znać.

Przestaję zastanawiać się nad resztą zasad bo docieram do końca korytarza. Mogę zejść schodami lub spróbować wejść do któregoś z pomieszczeń. Nie wiem w jakiej części domu się znajduję więc ostateczne nie chcę ryzykować. Schodzę schodami do wielkiej sali. Chyba jest przeznaczona do organizacji przyjęć. Na widok fortepianu, który aż prosił się żeby na nim zagrać zmusiłam się żeby zawrócić. Zagram na nim innym razem. Słyszę jakiś szmer więc zawracam i biegiem wracam do sypialni. Cudem udaje mi się zdążyć przed Geneview i Beatrice, które wchodzą zaledwie minutę po mnie.

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz