Rozdział 32

15.8K 1K 13
                                    

Stoję z wstrzymanym oddechem czekając na decyzję Haydena. On jednak wciąż się waha. Widocznie tak bardzo mnie nienawidzi, że nawet krótka chwila spędzona w moim towarzystwie jest dla niego niezbyt miła.
- Proszę tylko o krótką rozmowę. Czy to zbyt wiele?
Staram się nie okazywać jak wielką nadzieję pokładam w jego decyzji.
- O co chodzi? Spieszę się- burczy. Wzdycham z ulgą choć wiem, że jego niechętna zgoda niczego nie wnosi.
- Ja...- nagle odbiera mi mowę. Dlaczego nie potrafię powiedzieć wprost co czuję? Dlaczego to musi być takie trudne?
- Mogłabyś się pospieszyć?- prosi chłodno. On nie zamierza mi czegokolwiek ułatwiać.
- Ja...- biorę głęboki wdech, patrzę mu w oczy dumnie unosząc podbródek i...
- Tu jesteś Haydenie!- woła słodko Sofia Standford wyłaniając się zza rogu korytarza.- Wszyscy na ciebie czekają.
Hayden patrzy na mnie jakby chciał sprawdzić moją reakcję na widok dziewczyny i odwraca się tyłem do mnie.
- Spotkałem Sarę i zajęła nas rozmowa o ślubie Maksymiliana- zręcznie kłamie. Posyła jej uśmiech, za który oddałabym tak wiele.- Znasz już Sarę Wonder? To przyjaciółka Sindy i Maksymiliana.
- Ach tak. Zdaje się, że spotkałyśmy się w jadalni przed chwilą ale nie miałaś okazji zostać mi przedstawiona.
Słodycz jej uśmiechu powoduje u mnie mdłości jednak postanawiam grać w jej grę. Uśmiecham się szeroko i słodko.
- To prawda. Byłam zbyt zajęta podziwianiem wspaniałych potraw i słuchaniem opowiadania Thomasa żeby cię zauważyć- mówię aż nazbyt życzliwie. Nie trudno się domyślić, że nie czuję do niej sympatii, z resztą podobnie jak ona. Tymczasem Hayden stoi z boku i przygląda się nam jakby uznawał naszą rozmowę za ciekawą rozrywkę.
- Pewnie cieszysz się z każdej możliwości spróbowania dobrych potraw. Będąc osobą z niskiej klasy raczej nie możesz sobie pozwolić na smaczny posiłek.
Tym razem jej słowa powodują ból. Krzywię się z całej siły powstrzymując łzy napływające mi do oczu. Dlaczego Hayden nic nie mówi? Dlaczego pozwala żeby ta rozpuszczona jędza mówiła w ten sposób? To nie moja wina, że moja rodzina nie jest zamożna. Może i nie jadamy codziennie dużych, pożywnych posiłków ale też nie głodujemy jak dawniej. Jak można traktować kogoś gorzej tylko dlatego, że ma mniej pieniędzy?
- Przepraszam...- mamroczę i z opuszczoną głową odwracam się żeby odejść. W ostatniej chwili jednak zmieniam zdanie. Nie będę uciekać. Czas żebym pokazała, że nie boję się mówić co myślę. Odwracam się twarzą do zadowolonej Sofii i nieprzeniknionego wyrazu twarzy Haydena.
- Mam nadzieję, że wasze małżeństwo będzie chociaż trochę udane. Jesteście siebie warci. Będziecie niszczyć siebie nawzajem i wszystkich dookoła. Życzę wam szczęścia choć wszyscy dobrze wiemy, że ono się dla ciebie nie liczy Sofiio. Wystarczą ci pieniądze i władza żeby twoja próżność mogła wzrastać wraz z arogancją.
Zaskoczona mina Sofii mogłaby mi sprawić przyjemność ale tak nie jest. Myślę, że i tak nie powiedziałam nic wielce obraźliwego. Sofia natomiast swoim słowami trafiła mnie prosto w serce. Teraz chcę tylko jak najszybciej znaleść się w swoim pokoju, zdala od kogokolwiek.
- Pozwolisz jej tak mnie traktować?!- wykrzykuje Sofia.
- Saro!- słyszę wołanie Haydena ale nie zatrzymuję się. Nie mam ochoty słuchać jego pretensji. Muszę to wszytko przemyśleć, zdala od wszystkich.

Spędzam dzień krążąc od ściany do ściany w swoim pokoju. Nie idę na kolację. Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, a już napewno przebywać w towarzystwie Sofii Standford. Poprosiłam Geneview żeby przekazała Maksymilianowi, że chcę z nią porozmawiać ale jak dotąd chłopak się nie zjawia. Na moją prośbę Geneview i Beatrice nie przynoszą mi kolacji. Nie jestem w stanie niczego przełknąć. Kładę się do łóżka po szybkiej kąpieli. Nie jestem śpiąca, a nawet gdybym była to nie mogłabym zmrużyć oczu. Mam już dość wypłakiwania się więc po prostu leżę i staram się nie myśleć o tym co teraz robi Hayden. Zapewne je kolację z Sofią i resztą gości. Śmieją się i rozmawiają. Ona przymila się do niego, a on się z tego cieszy. Przed oczami staje mi obraz Haydena trzymającego Sofię za rękę. Dlaczego nie potrafię się pogodzić z faktem, że ja i Hayden żyjemy w dwóch różnych światach, które nigdy się nie połączą? Gdybym została w domu to byłoby znacznie prostsze.
Dręczę się przypuszczeniami w typie "co by było gdyby" do czasu aż zasypiam zmęczona psychicznie.

Poranek jest bardzo chaotyczny. Geneview zjawia się sama, w pośpiechu pomaga mi włożyć zwiewną, błękitną suknię idealną na słoneczny dzień, po czym wychodzi mamrocząc coś o problemach z tortem na uroczystość weselną. Podczas spaceru do jadalni spotykam kilka służących, które przemierzają korytarz wymachując rękoma na wszystkie strony. A co z zasadą: Zakaz biegania? Widać przestaje obowiązywać na czas wielkich wydarzeń w posiadłości.

Ociągam się jak tylko mogę z dotarciem do jadalni. Zatrzymuję się przed drzwiami nie zwracając uwagi na wyczekującą minę służącego, który chce otworzyć mi drzwi, zza których słychać głośny gwar wesołych rozmów. Wreszcie potakuję i drzwi stają przede mną otworem. Jak na zawołanie wszyscy milkną chcąc sprawdzić kto się tak spóźnił.
- Sara!- wesoły głos Sindy dodaje mi otuchy. Uśmiecham się szeroko ignorując całą resztę. Nawet złośliwy wzrok Sofii i obojętność Haydena stają się nieważne na widok szczęścia Sindy. Dziewczyna aż promienieje.
- Wreszcie jesteś- śmieje się zamykając mnie w mocnym uścisku.- Już myślałam, że będę musiała siłą wyciągać cię z łóżka.
- Cieszę się, że cię widzę Sindy- mówię.- Naprawdę za tobą tęskniłam- dodaję szeptem. Sindy uśmiecha się do mnie ze zrozumieniem. Wiem, że jest jej przykro, że dopiero teraz dowiaduję się o narzeczonej Haydena ale to nie czas na rozmowy o tym. Zajmuję miejsce między Maksem, a Thomasem, który od razu zasypuje mnie wesołymi historiami z dzieciństwa. Myśli, że w ten sposób odwróci moją uwagę od Sofii, która właśnie szepcze Haydenowi coś do ucha aż nazbyt eksponując swój biust ciasno opięty materiałem turkusowego gorsetu. Nikt oprócz mnie tego nie widzi. Wszyscy zajęci są głośną rozmową.
- Przepraszam, że nie mogłam się z tobą wczoraj zobaczyć. Maksymilian zabrał mnie na wycieczkę- szepcze mi Sindy w pewnym momencie. Staram się nie zauważać rumieńców zdobiących jej policzki gdy się tłumaczy.
- W porządku- mamroczę.- Cieszę się, że jesteś szczęśliwa. A jutro będziesz najpiękniejszą panną młodą w całym królestwie.
Sindy chce coś odpowiedzieć ale Sofia zwraca się do niej więc tylko daje mi znak, że porozmawiamy później.
- Sindy? Pamiętasz o naszej ostatniej rozmowie? Zamówiłam dla nas wizytę w najlepszym salonie piękności w tej części królestwa właśnie na dziś- wygłasza zadowolonym głosem ociekającym słodyczą.
Sindy zerka na mnie z zakłopotaniem, a ja mogę tylko udawać, że nie czuję się zraniona. Ta jędza zabrała mi Haydena, a teraz jeszcze przyjaciółkę. I przez cały czas nikt poza mną nie widzi, że robi to specjalnie.
- Nie sądzę żeby to był dobry pomysł- odmawia Sindy.- Dawno nie widziałam Sary i chciałabym...
- W porządku- sama nie mogę zrozumieć że to robię. Pozwalam Sofii osiągnąć cel.- Będziemy miały jeszcze dużo czasu żeby porozmawiać.
- Jesteś pewna?- Sindy wciąż nie jest przekonana. A ja wiem, że ona bardzo chce iść do salonu piękności, poza tym chyba lubi Sofię gdyż ta dla niej jest miła i życzliwa.
- Spokojnie Sindy. Dopilnuję żeby Sara się nie nudziła do czasu waszego powrotu- wtrąca Thomas z szerokim uśmiechem. Posyłam mu wdzięczne spojrzenie.
- A więc ustalone!- woła Sofia zwycięsko. Niech tak będzie. A podczas nieobecności Sofii i Sindy ja porozmawiam z Maksem i odbiorę mu list od Fidgeralda.

Znów mam problem bo rozdziały, które miałam gotowe same się usunęły. Na szczęście odzyskałam większą część. Ten jest nie sprawdzony więc jak znajdziecie błędy to dajcie znać ;)

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz