Rozdział 3

23.8K 1.2K 94
                                    

Czuję jak cała drżę i wcale nie mam ochoty wysiadać z bezpiecznego samochodu. Jesteśmy gdzieś na pustkowiu, daleko za Duferdornem, a mimo to wolałabym już wracać do domu pieszo.

- Czas nas goni Saro- marudzi Rebeca. Wzdycham z rezygnacją i niezgrabnie wysiadam. Rezydencja księcia robi na mnie duże wrażenie. Wydaje mi się że tak duży dom mógłby pomieścić połowę miasta, tymczasem przebywa tu kilka panien na wydaniu, dwóch książąt i służba. Cóż za marnowanie się przestrzeni. Chichoczę sama do siebie więc Rebeca karci mnie wzrokiem. Ledwo nadążam za nią i za służbą niosącą bagaże bo rozglądam się wokół. Idziemy opustoszałym korytarzem gdzie wszędzie wiszą portrety, a podłogi pokryte są pięknymi dywanami.

- Spodziewałam się spotkać jego wysokość ale niestety poinformowano mnie, że jest na przejażdżce z pozostałymi kandydatkami- burczy Rebeca- Powinien cię osobiście powitać.

Rebeca wydaje się poirytowana bo według niej to lekceważące. Ja jednak odczuwam ulgę. To znaczy, że mam większe szanse na powrót do domu zgodnie z planem.

- Nie martw się Saro. Jestem pewna, że jeszcze dziś go poznasz.

Usmiecham się do niej sztucznie.

- Właściwie to nie znam nawet jego imienia- burczę pod nosem.

- Dostaniesz wszelkie informacje moja droga- Rebaca jednak usłyszała moją wypowiedź. Otwiera dwuskrzydłowe drzwi i odsuwa się żebym mogła obejrzeć swój pokój. W chwili gdy wchodzę do środka wstrzymuję oddech. To nie pokój, a ogromny apartament wielkości mojego domu. Wygląda jak pokój księżniczki i mimo iż nigdy nie byłam materialistką to muszę przyznać, że meble i łóżko są piękne. Typowy wystrój z bajek.

- Czyż nie jest uroczy? Znajduje się we wschodnim skrzydle co znaczy, że masz widok na ogród i najbliżej do prywatnych komnat obu książąt- informuje mnie Rebeca. Akurat ostatnia informacja cieszy mnie najmniej. Oznacza to, że mogę wpaść na któregoś z nich.

Wyglądam przez okno i rzeczywiście widać piękny ogród. Jest w nim dużo kwiatów i drzew.

Nie odwracam się gdy słyszę pukanie do drzwi. Sztywnieję z obawy ale okazuje się że to Geneview i Beatrice. Cieszę się że i tu będą ze mną. Przynajmniej będę miała z kim porozmawiać.

- Zostawiam cię teraz z dziewczętami. One nauczą cię wszystkiego i dadzą odpowiednie wskazówki. Dziś wieczorem wszystkie kandydatki zjedzą kolację z książętami.

Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć Rebeka zniknęła. Spojrzałam na Geneview i Beatrice, które wciąż stały przy drzwiach.

- Czy chce panienka aby przygotować kąpiel?- ciszę przerywa Geneview. Domyślam się że jest mniej nieśmiała.

- Nie. Czego konkretnie macie mnie uczyć?

- Zachowania przy stole panienko. Może na początek...

- Czy możecie mi choć trochę opowiedzieć o księciu?- pytam nieco skrępowana tą całą sytuacją. Nie chcę żeby doszły do wniosku, że mnie to interesuje ale nie zamierzam też wyjść na głupią. Zwłaszcza, że nie wiem czy inne kandydatki będą z tej samej klasy społecznej i pewnie będzie tam znienawidzony przeze mnie brat księcia. No właśnie...

- Jak mają na imię...

Obie służące/pokojówki ożywiły się nagle i usiadły na łóżku.

- Jeśli chodzi o książąt to obie jesteśmy idealnymi informatorkami- zachichotała Beatrice. Od razu się rozluźniłam

- Jak ma na imię młodszy z książąt? Nikt mi wcześniej nie powiedział i...-tłumaczę trochę nieśmiało. Dla nich to może być dziwne, że potencjalna kandydatka na żonę nie zna imienia przyszłego męża.

WybrankaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz