Rozdział 7

77 2 0
                                    

Po raz pierwszy poszłam na trening Quidditcha. O piątej wyszłam z zamku, kierując się na boisko.

Po drodze poprawiłam związane w wysoki kucyk włosy i schowałam dłonie w kieszeń czerwonej bluzy.

Z uśmiechem weszłam na murawę, gdzie stało już kilka osób, w tym Alan i James, który odrazu do mnie podbiegł.
Przywitałam się ze wszystkimi, po czym przywołałam do siebie miotłę.

                                    •••

Zaplotłam z mokrych włosów luźny warkocz, po czym wyszłam z szatni.

- El! - usłyszałam, więc stanęłam. - Świetnie Ci poszło! Myślę, że kilka treningów i będziesz mogła zagrać z nami w meczu.

- Naprawdę? - spytałam patrząc na Wooda.
- Nie wydaje mi się, żebym była wystarczająco dobra. - mruknęłam, drapiąc się po karku.

- Naprawdę. Mam nadzieję, że oficjalnie dołączysz do drużyny.

- Mogę dołączyć... Tylko żeby potem nie było, że nie mówiłam! - krzyknęłam, odchodząc, co spowodowało śmiech chłopaka.

Szybkim krokiem dotarłam do zamku i skierowałam się do Skrzydła Szpitalnego. Weszłam do jasnego pomieszczenia, po czym usiadłam na brzegu łóżka Ślizgona.

- Jak się czujesz? - spytałam, badawczo przyglądając się jego twarzy.

- Jest dobrze. Nie wiem co ja tu jeszcze robię.

Parsknęłam cichym śmiechem, widząc oburzoną minę pielęgniarki, która usłyszała słowa Blacka.

- Jeszcze trochę i wyjdziesz. - powiedziałam uśmiechając się. - Potrzebujesz czegoś?

- Nie. - odparł, podnosząc się do siadu.

- Okej, ale jak będziesz coś chciał to mów.

Posiedziałam u Regulusa do kolacji, po czym ruszyłam do Wielkiej Sali. Usiadłam obok Petera, który pałaszował jakieś ciastka.

- Glizdku wiesz, że istnieje inne jedzenie, niż słodycze? - parsknął Potter, pojawiając się tuż obok.

Blondyn zarumienił się i wepchnął słodycze do kieszeni. Zaśmiałam się, a Rogacz usiadł po mojej prawej.

- Powiem Ci, że dobra jesteś. - stwierdził obejmując mnie ramieniem. - Nie spodziewałem się.

- Mam to przyjąć za komplement, czy obrazę? - spytałam, podnosząc brew.

- Chyba komplement. - parsknął Łapa, zajmując miejsce na przeciwko.

- Ty się nie wtrącaj pchlarzu. - warknął okularnik, machając ostrzegawczo palcem.

- Uspokój się Bambi. - odpowiedział Syriusz, biorąc do ręki kubek.

Przez cały posiłek razem z Huncwotami, Lily, Marlene oraz Dorcas, która wciąż zabijała mnie wzrokiem, rozmawialiśmy i żartowaliśmy.

Gdy wszyscy się najedli, poszliśmy do Pokoju Wspólnego Gryffindoru, gdzie Black wyciągnął butelkę Ognistej.
Wszyscy oprócz Lupina i Evans, bardzo chętnie zabrali się do opróżniania naczynia.

- To co? Gramy w coś? - spytał Rogacz, zacierając ręce.

- Może w butelkę? - zaproponowała ruda.
- Taka mugolska gra. - dodała widząc niezrozumienie na twarzach kilku osób.

Lily wytłumaczyła wszystkim zasady gry, a w międzyczasie dosiadło się kilku Gryfonów.

Pierwszy zakręcił butelką James i wypadło na McKinnon, która wybrała wyzwanie.

Hogwarts Secret | Marauders EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz