Ten dzień zdecydowanie nie robił dobrego wrażenia. Wiatr walił w drzwi i okna, a deszcz uderzał w dach. Ze znudzeniem wpatrywałam się w fale. Od kilku godzin czekałam na Regulusa, który był na spotkaniu z moim dziadkiem.
Dochodziła piętnasta, a ja zaczynałam się niecierpliwić. Miałam nadzieję, że jest już w Zakonie Feniksa i nic mu się nie stało. Usłyszałam pukanie w szybę, po czym ujrzałam sowę.
Otworzyłam szklaną powłokę, odrazu żałując. Wpuściłam ptaka do środka, zabierając od niego gazetę. Nakarmiłam zwierzę i dałam mu odpocząć.
Otworzyłam Proroka Codziennego, siadając na fotelu."Sami-Wiecie-Kto znów atakuje. Kolejne dziesięć ofiar śmiertelnych w małej wiosce nieopodal Doliny Godryka Gryffindora. Giną zarówno czarodzieje i mugole."
"Co z edukacją nastoletnich czarodziejów? Czy Hogwart nadal jest bezpiecznym miejscem?"
"Dumbledore odmawia udzielenia wywiadu. Czy boi się ujawnienia sekretu? Możliwe, że ma to związek z jego zmarłym synem."
Przewróciłam oczami i odrzuciłam papier na stolik. Poszłam do łazienki, aby wziąć gorącą kąpiel.
Gdy wróciłam do salonu, ubrana w bluzę bruneta i krótkie spodenki, zastałam tam Blacka. Czytał książkę, leżąc na sofie.
- Cześć Reggie. - mruknęłam, zajmując miejsce obok.
- Cześć. - odpowiedział, odkładając lekturę.
- Zgodził się, ale narazie nie będę wysyłany na misje.- To świetnie. - szepnęłam, wtulając się w jego klatkę.
•••
Upiłam łyk piwa kremowego, wsłuchując się w rozmowę braci. Syriusz żywo gestykulując wykłócał się o swoją rację, a Regulus kręcił tylko głową z politowaniem.
Zaśmiałam się, opierając głowę o ramię młodszego. Lily siedziała na kolanach Jamesa, a Marlene dyskutowała z Ann na temat ubrań.
Siedzieliśmy na leżakach, rozstawionych wokół ogniska. Słońce powoli zachodziło, a my nawet nie myśleliśmy o powrocie do domu.
Chłopacy siedzieli w samych kąpielówkach, McKinnon i ja w strojach kąpielowych, a pozostałe dziewczyny w letnich sukienkach.
- Ten rok szkolny to będzie jakiś dramat... Kto wymyślał egzaminy?! - jęknął Łapa, prawie spadając na piach.
- Nie wiem Łapciu, ale z pewnością cię nie lubił. - zaśmiał się Rogacz, za co oberwał w ramię.
Rozbawiona pokręciłam głową. Po kolejnych dwóch godzinach Gryfoni wrócili do siebie, a z nami została tylko Mason.
Jej rodzice polecieli do Włoch, więc dziewczyna zamieszkała u nas na kilka nocek.
Oprowadziliśmy ją po stosunkowo niewielkim miasteczku, spędziliśmy sporo czasu na plaży i robiliśmy różne inne rzeczy. Nadszedł piątek, a wraz z nim ostatni weekend wakacji.
Wszyscy w naszym wieku udali się na Pokątną, aby w niedzielę móc pojechać do szkoły. My za to planowaliśmy co dalej.
Z jednej strony, nie byliśmy bezpieczni, a z drugiej chcieliśmy w jakiś sposób zarobić, aby nie żerować na dziadku.
Mieliśmy zamiar zacząć pracować, ale najpierw musiałam napisać Owutemy. Gdybym dostała z nich dobre stopnie, mogłabym nawet zostać nauczycielem, lecz myślę, że dziwnie byłoby uczyć rówieśników.
Chciałam poczekać kilka lat, a wtedy zatrudnić się w Hogwarcie. Narazie znalazłam kilka posad w między innymi szpitalu.
Jedno z ogłoszeń mocno zwróciło moją uwagę. Małżeństwo poszukiwało kogoś kto opiekowałby oraz uczył ich dziecko.
Po przemyśleniu sytuacji, postanowiłam skontaktować się z nimi. Ciekawiło mnie, przez co nie mogli posłać go lub jej do szkoły.Już kolejnego poranka, przemieniona w Feniksa, poleciałam do małego domu na obrzeżach Canterbury. Zapukałam do drzwi, które otworzył chłopak.
Miał niebieskie, przydługie włosy, więc odrazu przyciągał wzrok. Zmierzył mnie obojętnym spojrzeniem, opierając się o futrynę.
- Ja w sprawie ogłoszenia. - wytłumaczyłam.
- Serio? - parsknął. - Nie wyglądasz na dorosłą.
- Serio. Mogę?
- Wchodź. Już wołam mamę. - mruknął, wchodząc w głąb korytarza. - Rozgość się.
- Dzięki.
Ściągnęłam buty i ruszyłam do salonu. Stanęłam w wejściu, obserwując pomieszczenie.
- Dzień dobry. - odparła blondynka, stając obok mnie.
- Dzień dobry Pani. Ja w sprawie tej pracy.
- Oczywiście, usiądź i proszę nie mów do mnie Pani. Jestem Alice.
Zrobiłam to co powiedziała, a ona zajęła miejsce na zielonym fotelu. Zmierzyła mnie przyjaznym wzrokiem.
- Przepraszam, że pytam, ale wyglądasz bardzo młodo... - zaczęła.
- Mam szesnaście lat, ale przez pewne sytuacje będę pisać egzaminy już jutro. Wyniki przyjdą bardzo szybko, więc jeśli dobrze je napiszę to myślę, że z moim wykształceniem nie będzie problemu.
- Rozumiem... Jak się nazywasz?
- Elizabeth Froy-Dumbledore. - mruknęłam.
- Dumbledore? - dopytała zszokowana.
- Jestem wnuczką Albusa Dumbledore'a.
Minęło prawie pół godziny, a Alice wydawała się zadowolona.
- Pewnie zastanawia Cię, dlaczego szukam nauczyciela do domu. - powiedziała nagle.
- Mój syn jest metamorfomagiem i ma sporo dziwnych umiejętności. Przez to oraz jego ciężki charakter, nie mógł już chodzić do szkoły. On sam nie do końca panuje nad magią.- Ten chłopak, który mnie wpuścił?
- Tak. Od roku zaczęły pojawiać się u niego różne rodzaje magii. Sądzę, że sam Ci opowie.
- Czyli mam te pracę? - spytałam podekscytowana.
- Jeżeli będziesz miała dobre wyniki to tak.
- Dziękuję! Skontaktuję się z Panią... z tobą gdy je dostanę.
- Jasne. Do widzenia! - krzyknęła za mną, gdy wychodziłam.
Szłam leniwym krokiem, gdy usłyszałam za sobą szuranie. Już po chwili niebieskowłosy był obok mnie.
- Mówiłaś prawdę. - stwierdził. - Zgodziła się?
- Zależy od moich wyników z Owutemów.
- To ile ty masz lat? Siedemnaście?
- Szesnaście. - odpowiedziałam, nie zwalniając.
- Aha. - mruknął tylko, obserwując lecące ptaki. - Jestem Leon.
- Elizabeth.
- W takim razie, do zobaczenia Elizabeth.
![](https://img.wattpad.com/cover/302680088-288-k899542.jpg)
CZYTASZ
Hogwarts Secret | Marauders Era
Fanfiction"Draco dormiens nunquam titillandus." Elizabeth Froy od zawsze żyła w ukryciu. Od najmłodszych lat mieszkała w Hogwarcie, lecz naukę zaczęła o wiele później. Jej jedynymi przyjaciółmi były zwierzęta oraz chłopak, który przypadkiem dowiedział się...