Zakradłam się od tyłu do chłopaka, który kręcąc palcem stworzył wir w strumieniu. Uśmiechnęłam się pod nosem, stając tuż za nim.
Dotknęłam jego ramienia, a on zachwiał się wpadając do wody. Zaśmiałam się, widząc minę Leona, gdy próbował odkleić od twarzy mokre włosy.
Obdarował mnie nienawistnym spojrzeniem, po czym wstał, przy okazji strzepując ciecz na mnie.- Też się cieszę, że Cię widzę. - mruknęłam, siadając na kocu.
- Nie jestem pewien, czy czuję to samo.
Przewróciwszy oczami, wyciągnęłam z plecaka pergamin.
Adar wysuszył się zaklęciem i ukucnął obok, uważnie patrząc na pusty papier.- Po co to? - spytał zaciekawiony, rozkładając się na materiale.
- Zobaczysz. - odparłam, wiedząc że go tym zirytuje.
- Z dnia na dzień jesteś coraz bardziej wkurzająca.
- Spadaj. - parsknęłam. - Udało Ci się do końca opanować to co ćwiczyliśmy tydzień temu?
- Chyba tak.
Wyciągnął dłoń i dotknął mojego przedramienia, a ja odrazu odczułam znaczną różnicę temperatur. Na skórze niemal odrazu pojawił się tatuaż.
- Super.
Kończył się październik, a ja od niemal dwóch miesięcy uczyłam Leona.
Okazało się, że jego mama miała rację. Narazie udało nam się ustalić, potrafi zmienić wygląd nie tylko swój, ale też innych.
Poza tym, umie używać łatwiejszych zaklęć bez pomocy różdżki.Minęło kolejne pół godziny, przez które próbował podpalić pergamin.
Zdenerwowany dotknął jego brzeg, zamierając go porwać, lecz pojawiły się na nim płomienie.- Gratuluję. - powiedziałam, ale widząc zmęczenie czternastolatka dodałam. - Chyba koniec na dzisiaj.
- Dziękuję. - szepnął i lekko mnie objął
Zaskoczona uczyniłam to samo. Odsunął się i spojrzał na mnie zmieszany.
- Przepraszam. - szepnął, patrząc na nagle ciekawą trawę.
- Nie masz za co. To do jutra!
- Pa Lizz.
Wróciłam do domu z uśmiechem na ustach. Reggie miał przyjść dopiero za dwie godziny, ponieważ był na spotkaniu Zakonu. Właściwie był tam niemal codziennie.
Ze zmęczeniem opadłam na łóżko, przymykając oczy i przecierając je.
Po upływie kilku minut podniosłam się, z zamiarem przebrania.Wzięłam szybki jak na mnie prysznic, po czym założyłam dresowy komplet. Zaplotłam luźny warkocz, usiadłam na kanapie i chwyciłam kubek z ciepłą herbatą.
Położyłam się, podpierając głowę na ramionach i zaczęłam czytać książkę. Niestety nie zdążyłam dokończyć nawet rozdziału, bo w salonie pojawił się chłopak.
- Cześć.
- Hejka, jak tam? - spytałam, przewracając się na plecy.
- Nic nowego się nie dowiedziałem. Nie wiem po co ja tam w ogóle muszę chodzić.
Pocałowałam go w nos, na co przewrócił oczami, lekko się uśniechając. Objął mnie ramionami i mocno przyciągnął do siebie.
- Co jest?
- Nic. - mruknął w moje włosy.
- Jasne... - szepnęłam, wciąż mu nie wierząc.
Usłyszałam stukanie do okna, więc podeszłam do niego. Za szybą siedziała spora sowa. Wpuściłam ją do środka i odwiązałam list od jej nogi.
"Droga Lizz,
Lily już zaczęła świrować o Owutemach. Czy możesz wytłumaczyć jej, że one nie są takie złe?
A co u ciebie? Wytrzymujesz jeszcze z moim bratem? (Też cię kocham Regulus)
Musimy spotkać się w przerwie świątecznej. Ktoś powinien wytłumaczyć Jamesowi, że nie może rozrzucać swoich obrzydliwych, śmierdzących ubrań na moim łóżku.
Syriusz"
- Kiedyś go zabije. - burknął, zmierzając do łazienki.
Rozbawiona chwyciłam kawałek pergaminu i zaczęłam skrobać na nim odpowiedź.
"Syriuszu,
Jeśli chcesz, możesz przyjść do nas na Wigilię (Oczywiście reszta też). Przekaż Jamesowi, że dam mu w prezencie płyn do prania, bo zdecydowanie mu się przyda.
Uczę pewnego chłopaka panować nad swoją magią. Myślę, że byś go polubił. Jest prawie w naszym wieku, więc trochę dziwnie mi się tak pracuje.
Co do Regulusa, to chyba się na ciebie obraził po przeczytaniu tego. W każdym razie stwierdził, że cię zabije.
Ps. Lily, akurat z twoją wiedzą nie musisz się w ogóle uczyć.
Lizz"
Nie zdążyłam przywiązać listu do nogi sowy, bo zerwałam się i pobiegłam do łazienki. Czułam, jakbym wypluła właśnie wszystkie wnętrzności. Odetchnęłam, opierając się o zimną ścianę i wzdrygnęłam się przez różnicę temperatur.
Wciąż było mi nie dobrze. Przez chwilę pomyślałam o ciąży, lecz szybko odrzuciłam tą myśl.
Po dłuższym czasie, nie widząc innych możliwych powodów, postanowiłam uważyć eliksir działający jak mugolski test ciążowy. Miał zmienić kolor, w zależności od tego czy jest się e ciąży (zielony), czy nie (czerwony).
Na moje szczęście, wystarczyła godzina, a trzymałam w ręce fiolkę z białym płynem. Wzięłam dwie, aby mieć pewność co do wyniku. Przepłukałam usta i wyplułam ciecz spowrotem do naczyń.
Odłożyłam szkło na komodę, siadając na podłodze. Niecierpliwie odliczałam dłużące się pięć minut. Wreszcie spojrzałam na eliksir i zamarłam.
Jego kolor zdecydowanie nie przypominał odcieniu herbu mojego domu w Hogwarcie.
—————————————————————
Dzisiaj rozdział trochę krótszy.
Przepraszam, za dłuższą przerwę, ale nie martwcie się.
Nie długo pojawi się epilog. Wstawię również zapowiedź nowej książki, będącej kontynuacją historii Elizabeth i Regulusa.
CZYTASZ
Hogwarts Secret | Marauders Era
Fanfiction"Draco dormiens nunquam titillandus." Elizabeth Froy od zawsze żyła w ukryciu. Od najmłodszych lat mieszkała w Hogwarcie, lecz naukę zaczęła o wiele później. Jej jedynymi przyjaciółmi były zwierzęta oraz chłopak, który przypadkiem dowiedział się...