Szybko złapałam trzęsącego się chłopaka, który ledwo utrzymywał się na nogach.
Już miał runąć na posadzkę, lecz złapałam go i oparłam o ścianę.- Co się stało?! Co ty tu w ogóle robisz?
- Lizzy... Oni... Oni chcieli mnie zmusić...
- Co? - spytałam, nieco spokojniej, łapiąc Blacka za poliki. - Do czego? I skąd ta krew?
- Chcieli... chcieli mnie zmusić do dołączenia do Voldemorta... - szepnął, ledwo wyduszając z siebie słowa. - Nie zgodziłem się, więc mnie torturowali... Najpierw zwykłymi zaklęciami... Potem Cruciatusem... Narcyza pomogła mi uciec... Przepraszam... Nie chciałem... Ja... Ja tylko chciałem, żebyś była bezpieczna...
Poczułam pieczenie w oczach. Zamknęłam Regulusa w uścisku, szepcząc uspokajające słowa. Jego kościste palce, zacisnęły się na moim ubraniu tak mocno, że poczułam lodowaty sygnet.
- Zabiorę Cię do Skrzydła Szpitalnego.
- Nie... Oni się dowiedzą i... - zaczął, lecz przerwałam mu gestem ręki.
Pokiwałam głową i po namyśle, zawołałam Miodkę, która niemal odrazu pojawiła się przede mną. Ewidentnie zaskoczył ją znów ranny chłopak.
- Pomóż Reggiemu dotrzeć do mojego pokoju. Ja zaraz przyjdę. - mówiąc to, szłam tyłem w kierunku wcześniej wspomnianego przeze mnie pomieszczenia.
Gdy skrzatka zaczęła prowadzić Ślizgona, pobiegłam po opatrunki oraz eliksiry. Nie odpowiedziałam na pytania pielęgniarki, zdziwionej ilością zabranych przeze mnie rzeczy.
Po kilku minutach dotarłam do Wieży Zegarowej. Na kanapie leżał Black.
Jego przydługie włosy, posklejane były od zaschniętej krwi, a oczy zmrużone.- Możesz iść. - oznajmiłam Miodce. - Żyjesz jeszcze? - spytałam, gdy chłopak nie ruszał się przez jakiś czas.
- Jeszcze. - mruknął, próbując się podnieść. Skończyło się to jęknięciem bólu i opadnięciem spowrotem na plecy.
Pomogłam mu ściągnąć koszulę i zaczęłam opatrywać rany, którymi pokryta była jego klatka piersiowa oraz brzuch.
Zabrałam się za ręce, a później za twarz. Starałam się sprawiać przyjacielowi jak najmniejszy ból, lecz było to niemalże niemożliwe.
Gdy skończyłam, podałam mu Szkiele-Wzro, które niechętnie wypił.
- Dziękuję. - szepnął, powoli siadając. - I przepraszam... Na prawdę tak nie myślę, tylko chciałem Cię do siebie zniechęcić...
- Spokojnie Reggie. Przecież już dawno Ci wybaczyłam. - odparłam, głaszcząc go po policzku. - Odpocznij i krzycz, gdybyś czegoś potrzebował.
Pokiwał tylko głową, a ja poszłam do łazienki. Weszłam pod prysznic i włączyłam wodę. Próbowałam zmyć z siebie, nie tylko krew Blacka, ale też cały dzisiejszy dzień.
Gdy wszystko zaczęło mnie piec, a skóra była cała czerwona od wrzątku, wyszłam i zawinęłam się w ręcznik.
Ubrałam bieliznę, na którą narzuciłam bluzę od Rega. Sięgała mi prawie do kolan, więc nie musiałam się o nic martwić.
Ruszyłam do sypialni, z której zabrałam czarne podkolanówki, po czym wróciłam do salonu, wciągając je na nogi.
Na sofie leżał chłopak, wyglądający już o niebo lepiej. Uśmiechnęłam się do niego lekko i zaczęłam robić herbatę.
- Chcesz? - spytałam, wskazując na kubek, a Ślizgon pokiwał głową.
Po chwili podałam mu parujący napój, sama biorąc jego łyk. Przykryłam przyjaciela kocem, stwierdzając, iż będzie u mnie nocował.
Przeciągnęłam się, odrazu słysząc strzykanie moich kości. Nic dziwnego, w końcu spałam na fotelu...
Zerknęłam na bruneta, który wciąż spał i poszłam nakarmić zwierzęta. Za kilka dni, do szkoły mieli wrócić inni, a ja zastanawiałam się, co będzie z Regulusem.
Gdy wróciłam do pomieszczenia, chłopak siedział oparty na licznych poduszkach. Posłał do mnie zmęczony uśmiech, lecz wiedziałam, że był on wymuszony.
Usiadłam na kanapie, kładąc dłoń na jego ręce i zawołałam skrzatkę. Po kilku minutach, zajadaliśmy się naleśnikami i rozmawialiśmy.
Zauważyłam, iż na szyji Blacka, znajdował się łańcuszek. Dziwne, że nie widziałam go wcześniej...
- Podobał Ci się prezent? - spytałam z nadzieją.
- Bardzo. W szczególności, gdy moja matka prawie zeszła na zawał. - parsknął, lekko rozbawiony, na wspomnienie miny kobiety, gdy z pudełka wyleciała sowa.
Uśmiechnęłam się, po czym poczułam obejmujące mnie ramię. Runęłam na plecy, gdy chłopak pociągnął mnie i cicho syknął z bólu.
- Puść, jeszcze Ci coś zrobię. - mruknęłam, próbując się podnieść.
- Nie panikuj Lizzy. Przecież dobrze się już czuje. - powiedział, nadal szczelnie trzymając mnie przy swojej klatce.
Po kilku minutach kłótni, poddałam się i wygodniej ułożyłam. Niepewnie oparłam swój policzek o zabandażowaną skórę Ślizgona.
Następne pół godziny, leżeliśmy przytuleni, popijając herbatę. Przyłożyłam wierzch dłoni, do czoła Regulusa, który jak się okazało miał gorączkę.
- Uwaga, wstaję. - oznajmiłam, podnosząc się.
Pobiegłam do pomieszczenia z eliksirami, które zaczęłam przeszukiwać. W końcu znalazłam butelkę, wypełnioną szafirową substancją.
Wróciłam do przyjaciela i podałam mu naczynie. Jednym łykiem je opróżnił, tym razem nie krzywiąc się. Był to jeden z niewielu eliksirów, które były smaczne.
- Co to? - spytał dopiero po chwili.
- Zapomniałam, że możesz mieć zakażenie, a to je powstrzyma. - odpowiedziałam i odsunęłam się. - Wybacz, ale muszę iść na obiad, żeby dziadek się nie martwił. Jeśli będziesz coś chciał to wołaj Miodkę. Do zobaczenia.
Ogarnęłam czarne włosy z twarzy Blacka, po czym wyszłam z Wieży Zegarowej, kierując się do Wielkiej Sali.
CZYTASZ
Hogwarts Secret | Marauders Era
أدب الهواة"Draco dormiens nunquam titillandus." Elizabeth Froy od zawsze żyła w ukryciu. Od najmłodszych lat mieszkała w Hogwarcie, lecz naukę zaczęła o wiele później. Jej jedynymi przyjaciółmi były zwierzęta oraz chłopak, który przypadkiem dowiedział się...