Rozdział 22

48 4 0
                                    

Gdy na zegarze wybiła dwudziesta pierwsza, położyłam na stole wcześniej napisany liścik, a sama za pomocą jednego z dwóch świstoklików, znalazłam się obok nowego domu.

Przestało kręcić mi się w głowie, lecz nadal nie stałam prosto przez znajdujący się pode mną piasek. Lekko się uśmiechając, spojrzałam w lewo. Moim oczom ukazało się morze. Ciszę zakłucał tylko dźwięk fal, rozbijających się o brzeg i latających nade mną mew.

Sam w sobie budynek był piętrowy, ale niewielki. Ściany były z błękitnych desek, a drzwi i obszary wokół okien białe. Wzięłam głęboki wdech, czując drażniącą gardło sól.

Weszłam do środka. Pierwszy był korytarz. Znajdowały się tam komoda i lustro. Dalej był salon, kuchnia i łazienka z wielkimi szybami, przez które widać było wodę.
Góra podzielona była na sypialnię, drugą toaletę oraz biuro.

- To będzie długa noc... - mruknęłam, ściągając bluzę. - Miodko! Przyniesiesz mi tutaj wszystkie rzeczy potrzebne do sprzątania?

- Może pomogę Panience? - spytała skrzatka.

- Dam radę.

- Oczywiście. - odparła i zniknęła z głośnym trzaskiem. - Proszę bardzo.

- Dziękuję, możesz iść.

Odłożyłam torbę z kilkoma podstawowymi rzeczami, chwyciłam miotłę. Zaczęłam zamiatać, jednak po kilku ruchach, musiałam otworzyć dwa okna, przez duszący kurz.

                                     •••

Jęknęłam, czując wdzierające się do domu promienie słońca. Przetarłam oczy, po czym wstałam z kanapy. Rozciągnęłam zdrętwiałe kończyny, a kości zaczęły mi przeskakiwać.

Słońce znajdowało się prawie na środku nieba, co oznaczało, że musiało dochodzić południe, więc miałam kilka godzin. Zabrałam świeże ubrania i kosmetyczkę, z którymi poszłam do łazienki.

Nim minął kwadrans stałam w kuchni, ubrana w dresowy komplet, z zaplecionymi włosami. Musiałam jeszcze poukładać rzeczy na półkach i przejżeć zawartość szafek.

Otworzyłam drewnianą komodę, z której wyciągnęłam dwa kartony. Znajdowały się w nich stare albumy, zarówno z dzieciństwa moich rodziców, jak i mojego.

Dosyć szybko uwinęłam się z oba piętrami. Gdy spojrzałam zegar, okazało się, iż było później niż myślałam. Wybiła szósta, a przede mną pojawił się świstoklik.

Chwyciłam go i w moim brzuchu odrazu coś się przekręciło. Otworzyłam oczy, nadal nie czując się pewnie na drżących nogach. Rozejrzałam się, odrazu zauważając bruneta na kanapie.

- Cześć. - odparłam, podchodząc do niego.

- Cześć, chcesz mi w końcu powiedzieć gdzie jest ten dom? - spytał z nadzieją w głosie.

- Trochę cierpliwości Black. Poczekaj do dwudziestej. - mruknęłam, opierając dłonie na jego torsie.

Złożyłam krótki pocałunek na ustach chłopaka i podeszłam z szafy, z zamiarem zabrania szaty.

Przygotowałam się, a później razem ze Ślizgonem poszliśmy do Wielkiej Sali. Usiadł przy brzegu swojego stołu, a ja obok McKinnon.

Przywitałam się z przyjaciółmi, którzy zaczęli opowiadać mi wiele sytuacji naraz. Jedyne co wyłapałam z tego szumu, to słowa Rogacza.

- Co?! - krzyknęłam, patrząc na zmianę w stronę jego i Lily.

Ruda spłonęła rumieńcem, na co Potter objął ją ramieniem, a Syriusz parsknął śmiechem.

- Lilcia w końcu doceniła mój urok osobisty.

Okularnik dumnie wypiął pierś, a ja pokręciłam głową z politowaniem. Dziadek rozpoczął coroczne przemówienie, więc szybko pogratulowałam nowej parze, skupiając wzrok na nauczycielach.

Po ostatnim wypowiedzianym słowie, na stole pojawiły się pełne talerze. Wszyscy rzucili się na pożywienie, pałaszując tak szybko, że nie mieli czasu na rozmowę.

Skończyłam posiłek jako jedna z pierwszych. Oparłam brodę na dłoni, wlepiając wzrok w przyjaciół.

- Chcesz przyjechać do mnie na kilka dni w wakacje? - spytał nagle James.

- Chętnie, ale nie wiem, czy będę mogła. Podam Ci adres, żebyśmy mogli uzgodnić dokładną datę.

- Po co adres? - powiedział rozbawiony Syriusz. - Mieszkasz w Hogwarcie. Każdy zna Twój adres.

- Wyprowadzam się. - wypaliłam, odwracając wzrok.

- Co?

- Gdzie?

- Czemu?

Przymknęłam na chwilę oczy i spojrzałam na Gryfonów, którzy wypytywali o wszystko, o co tylko mogli.

- Będę mieszkać z Regulusem w domku moich rodziców nad morzem.

Huncwoci rozdziawili usta, Lily posłała mi pocieszający uśmiech, a Marlene objęła mnie ramieniem.

- Wproszę się na weekend. - szepnęła, powodując mój uśmiech.

Hogwarts Secret | Marauders EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz