Rozdział 12

63 3 3
                                    

Wstałam z łóżka, przecierając oczy. Przez całą noc nie zmrużyłam oczu, co nie było najlepszym rozwiązaniem.

Bolały mnie oczy i głowa, a poza tym wiedziałam, że kolejnego dnia miałam wrócić do Hogwartu.

Ruszyłam do łazienki, w której spróbowałam doprowadzić się do względnego ładu.

Zakryłam sińce pod oczami makijażem i rozpuściłam włosy. Założyłam czarne dżinsy oraz białą koszulkę, po czym poszłam na dół.

Zrobiłam sobie kawę i kanapki, które szybko zjadłam. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał siódmą.

Wzięłam łyk picia i usłyszałam kroki, a do pomieszczenia wparował Rogacz.

- Od kiedy ty tak szybko wstajesz? - spytałam zdziwiona.

- Tak jakoś. - mruknął zdawkowo, lecz wiedziałam, że to przez przyjazd Evans.

Po chwili chłopak dosiadł się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać, leć przerywały nam moje ziewnięcia.

- Chyba się nie wyspałaś. - zaśmiał się, opierając głowę o poduszkę.

- W ogóle nie spałam. - parsknęłam.

- Coś się stało? - spytał zmartwiony chłopak.

Pokręciłam przecząco głową, dopijając napój. Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ ktoś zapukał do drzwi.

Gryfon natychmiast zeskoczył z kanapy i pobiegł na korytarz, a ja poszłam za nim.

- Lilcia! - krzyknął, podnosząc ją i obkręcając się wokół własnej osi.

Zdezorientowana ruda przywitała się z Potterem, a zaraz potem ze mną.  Chwilę później, dołączyła do nas radosna Euphemia.

- Dzień dobry, Proszę Pani. - powiedziała zestresowana dziewczyna.

- Dzień dobry! - krzyknęła, przytulając ją.

Do obiadu siedzieliśmy w czwórkę w sypialni Jamesa, a po posiłku wyszliśmy na dwór.

Wróciliśmy dopiero po północy, zziębnięci, lecz szczęśliwi. Tym razem poszłam do pokoju gościnnego wraz z Evans.

Po długiej dyskusji, to ona wylądowała na materacu, a ja na łóżku. Ostatnia zajęłam łazienkę, gdzie wzięłam ciepłą kąpiel.

Związałam mokre włosy w kok, po czym ubrana w dresy i bluzę wróciłam do pomieszczenia. Zastałam tam śpiącą przyjaciółkę.

Jako, iż nie byłam jeszcze zmęczona, ruszyłam w kierunku sypialni Rogacza.

Zapukałam do drzwi i odpowiedziało mi ciche "wchodź".
Nie minęła chwila, a siedziałam pod kołdrą, na łóżku któregoś z chłopaków.

- Co panią sprowadza w moje skromne progi? - spytał rozbawiony Potter.

- Lily śpi, a mi się nudzi. - jęknęłam i oparłam na poduszkę.

- Rozumiem, ale mogłabyś się trochę przesunąć. - parsknął Black, siadając na brzegu posłania.

Zrobiłam to, o co prosił, nadal nie czując się przy nim w pełni komfortowo. Materac obok mnie się ugiął. Po kilku minutach rozmowy, poczułam obejmujące mnie ramię.

- Nie rozpędzaj się Łapo. - powiedziałam, machając mu palcem przed nosem, na co cicho się zaśmiał.

Gdy otworzyłam oczy, ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie jestem w "swoim" łóżku, ani pokoju.

Przypomniałam sobie wydarzenia z wieczora i spojrzałam na swoją prawą stronę, gdzie leżał Syriusz.

Jego ręce, owijały mnie w talii, a nos zatopiony był we włosach. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym bardziej wtuliłam się w tors chłopaka i znów zasnęłam...

                                      •••

Zestresowana wrzucałam do kufra kolejne rzeczy. Merlinie! Czy ja nie mogłam spakować się wczoraj?

Po raz kolejny rozejrzałam się po pomieszczeniu i upewniając się, że wszystko mam, opuściłam pokój. Taszcząc za sobą bagaż, dotarłam do salonu, w którym zastałam rodziców Pottera, rozmawiających z Dumbledorem.

- Dzień dobry. - przywitałam się. - Cześć dziadku.

- Dzień dobry słońce! - krzyknęła kobieta, przytulając mnie. - Wyspałaś się?

- Tak. - mruknęłam, uśmiechając się na wspomnienie tej nocy. - Dziękuję bardzo, za gościnę.

- Nie ma za co skarbie! Jak tylko będzie okazja, to możesz nas odwiedzać.

- Miło było, ale niestety muszę wracać do pracy. - oznajmił dyrektor. - Gotowa?

- Sekundka. - powiedziałam, słysząc tupot na schodach.

Nie zdążyłam się obejrzeć, a byłam w objęciach rudej, a po chwili przytulił mnie również okularnik. Pożegnałam się z nimi, a po chwili ich miejsce zajął Black, który również mnie objął.

- Do zobaczenia Lizzy. - szepnął, po czym odsunął się, szybko muskając mój policzek ustami.

Zamarłam, lecz widząc rozbawiony wzrok opiekuna, kilka razy zamrugałam i chwyciłam kufer.

- Gotowa.

Poczułam szarpnięcie i stałam w swoim salonie. Odrazu odstawiłam rzeczy na miejsce, a gdy wróciłam do pomieszczenia, zdziwiona zauważyłam dziadka.

- Coś się stało? - spytałam zdezorientowana, jego obecnością. Byłam pewna, że sobie poszedł.

- To ty mi lepiej powiedz. - powiedział, rozsiadając się na kanapie. - Jak Ci minęły święta?

Zaczęłam opowiadać streszczone kilka dni, a staruszek kiwał głową, od czasu, do czasu chichocząc.

- Ah! Prawie bym zapomniał. - mruknął, sięgając po różdżkę. - To dla ciebie.

W jego ręce znalazła się zawiązana czerwoną wstążką miotła.

- To najnowszy model! - pisnęłam, przytulając mężczyznę. - Dziękuję!

- Nie ma za co. - zaśmiał się. - Przepraszam Cię, ale muszę iść. Do zobaczenia na kolacji!

Pożegnałam się, aby chwilę później szybować nad błoniami. O tej porze roku, tereny przy zamku wyglądały zjawiskowo.

Ziemię, jak i drzewa pokryła warstwa białego puchu, a jezioro zamarzło. Gdzieniegdzie można było dojrzeć zwierzęta, które mocno odznaczały się na śnieżnym tle.

Po prawie godzinie, weszłam do zamku, kichając. Na korytarzu nie było żywej duszy. W tym roku, wyjątkowo dużo osób wróciło na święta do domu, co było miłą odmianą.

Nie zdążyłam dotrzeć do schodów, a poczułam oplatające mnie od tyłu ramiona i szloch.

Odwróciłam się zszokowana widokiem chłopaka. Jego ubrania i większa część skóry, pokryte były krwią, która mieszała się ze łzami.

Hogwarts Secret | Marauders EraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz