Wstałam z łóżka, przecierając oczy. Przez całą noc nie zmrużyłam oczu, co nie było najlepszym rozwiązaniem.
Bolały mnie oczy i głowa, a poza tym wiedziałam, że kolejnego dnia miałam wrócić do Hogwartu.
Ruszyłam do łazienki, w której spróbowałam doprowadzić się do względnego ładu.
Zakryłam sińce pod oczami makijażem i rozpuściłam włosy. Założyłam czarne dżinsy oraz białą koszulkę, po czym poszłam na dół.
Zrobiłam sobie kawę i kanapki, które szybko zjadłam. Zerknęłam na zegarek, który wskazywał siódmą.
Wzięłam łyk picia i usłyszałam kroki, a do pomieszczenia wparował Rogacz.
- Od kiedy ty tak szybko wstajesz? - spytałam zdziwiona.
- Tak jakoś. - mruknął zdawkowo, lecz wiedziałam, że to przez przyjazd Evans.
Po chwili chłopak dosiadł się do mnie i zaczęliśmy rozmawiać, leć przerywały nam moje ziewnięcia.
- Chyba się nie wyspałaś. - zaśmiał się, opierając głowę o poduszkę.
- W ogóle nie spałam. - parsknęłam.
- Coś się stało? - spytał zmartwiony chłopak.
Pokręciłam przecząco głową, dopijając napój. Nie zdążył odpowiedzieć, ponieważ ktoś zapukał do drzwi.
Gryfon natychmiast zeskoczył z kanapy i pobiegł na korytarz, a ja poszłam za nim.
- Lilcia! - krzyknął, podnosząc ją i obkręcając się wokół własnej osi.
Zdezorientowana ruda przywitała się z Potterem, a zaraz potem ze mną. Chwilę później, dołączyła do nas radosna Euphemia.
- Dzień dobry, Proszę Pani. - powiedziała zestresowana dziewczyna.
- Dzień dobry! - krzyknęła, przytulając ją.
Do obiadu siedzieliśmy w czwórkę w sypialni Jamesa, a po posiłku wyszliśmy na dwór.
Wróciliśmy dopiero po północy, zziębnięci, lecz szczęśliwi. Tym razem poszłam do pokoju gościnnego wraz z Evans.
Po długiej dyskusji, to ona wylądowała na materacu, a ja na łóżku. Ostatnia zajęłam łazienkę, gdzie wzięłam ciepłą kąpiel.
Związałam mokre włosy w kok, po czym ubrana w dresy i bluzę wróciłam do pomieszczenia. Zastałam tam śpiącą przyjaciółkę.
Jako, iż nie byłam jeszcze zmęczona, ruszyłam w kierunku sypialni Rogacza.
Zapukałam do drzwi i odpowiedziało mi ciche "wchodź".
Nie minęła chwila, a siedziałam pod kołdrą, na łóżku któregoś z chłopaków.- Co panią sprowadza w moje skromne progi? - spytał rozbawiony Potter.
- Lily śpi, a mi się nudzi. - jęknęłam i oparłam na poduszkę.
- Rozumiem, ale mogłabyś się trochę przesunąć. - parsknął Black, siadając na brzegu posłania.
Zrobiłam to, o co prosił, nadal nie czując się przy nim w pełni komfortowo. Materac obok mnie się ugiął. Po kilku minutach rozmowy, poczułam obejmujące mnie ramię.
- Nie rozpędzaj się Łapo. - powiedziałam, machając mu palcem przed nosem, na co cicho się zaśmiał.
Gdy otworzyłam oczy, ze zdziwieniem stwierdziłam, że nie jestem w "swoim" łóżku, ani pokoju.
Przypomniałam sobie wydarzenia z wieczora i spojrzałam na swoją prawą stronę, gdzie leżał Syriusz.
Jego ręce, owijały mnie w talii, a nos zatopiony był we włosach. Uśmiechnęłam się pod nosem, po czym bardziej wtuliłam się w tors chłopaka i znów zasnęłam...
•••
Zestresowana wrzucałam do kufra kolejne rzeczy. Merlinie! Czy ja nie mogłam spakować się wczoraj?
Po raz kolejny rozejrzałam się po pomieszczeniu i upewniając się, że wszystko mam, opuściłam pokój. Taszcząc za sobą bagaż, dotarłam do salonu, w którym zastałam rodziców Pottera, rozmawiających z Dumbledorem.
- Dzień dobry. - przywitałam się. - Cześć dziadku.
- Dzień dobry słońce! - krzyknęła kobieta, przytulając mnie. - Wyspałaś się?
- Tak. - mruknęłam, uśmiechając się na wspomnienie tej nocy. - Dziękuję bardzo, za gościnę.
- Nie ma za co skarbie! Jak tylko będzie okazja, to możesz nas odwiedzać.
- Miło było, ale niestety muszę wracać do pracy. - oznajmił dyrektor. - Gotowa?
- Sekundka. - powiedziałam, słysząc tupot na schodach.
Nie zdążyłam się obejrzeć, a byłam w objęciach rudej, a po chwili przytulił mnie również okularnik. Pożegnałam się z nimi, a po chwili ich miejsce zajął Black, który również mnie objął.
- Do zobaczenia Lizzy. - szepnął, po czym odsunął się, szybko muskając mój policzek ustami.
Zamarłam, lecz widząc rozbawiony wzrok opiekuna, kilka razy zamrugałam i chwyciłam kufer.
- Gotowa.
Poczułam szarpnięcie i stałam w swoim salonie. Odrazu odstawiłam rzeczy na miejsce, a gdy wróciłam do pomieszczenia, zdziwiona zauważyłam dziadka.
- Coś się stało? - spytałam zdezorientowana, jego obecnością. Byłam pewna, że sobie poszedł.
- To ty mi lepiej powiedz. - powiedział, rozsiadając się na kanapie. - Jak Ci minęły święta?
Zaczęłam opowiadać streszczone kilka dni, a staruszek kiwał głową, od czasu, do czasu chichocząc.
- Ah! Prawie bym zapomniał. - mruknął, sięgając po różdżkę. - To dla ciebie.
W jego ręce znalazła się zawiązana czerwoną wstążką miotła.
- To najnowszy model! - pisnęłam, przytulając mężczyznę. - Dziękuję!
- Nie ma za co. - zaśmiał się. - Przepraszam Cię, ale muszę iść. Do zobaczenia na kolacji!
Pożegnałam się, aby chwilę później szybować nad błoniami. O tej porze roku, tereny przy zamku wyglądały zjawiskowo.
Ziemię, jak i drzewa pokryła warstwa białego puchu, a jezioro zamarzło. Gdzieniegdzie można było dojrzeć zwierzęta, które mocno odznaczały się na śnieżnym tle.
Po prawie godzinie, weszłam do zamku, kichając. Na korytarzu nie było żywej duszy. W tym roku, wyjątkowo dużo osób wróciło na święta do domu, co było miłą odmianą.
Nie zdążyłam dotrzeć do schodów, a poczułam oplatające mnie od tyłu ramiona i szloch.
Odwróciłam się zszokowana widokiem chłopaka. Jego ubrania i większa część skóry, pokryte były krwią, która mieszała się ze łzami.
CZYTASZ
Hogwarts Secret | Marauders Era
Fiksi Penggemar"Draco dormiens nunquam titillandus." Elizabeth Froy od zawsze żyła w ukryciu. Od najmłodszych lat mieszkała w Hogwarcie, lecz naukę zaczęła o wiele później. Jej jedynymi przyjaciółmi były zwierzęta oraz chłopak, który przypadkiem dowiedział się...