19. Powrót katastrofy

78 8 0
                                    

Była środa godzina 11:30 a ja spałam w najlepsze a moją zmianę zaczynałam o 11:00 więc byłam spóźniłam już pół godziny, nic nowego- skoro zasypiałam dopiero po 4:00 w nocy. W końcu po paru minutach obudziłam się i patrząc na telefon prawie zleciałam z łóżka, szybko pobiegłam do łazienki, ubrałam się i pomalowałam w pare minut a w drodze jadłam wczorajszą kanapke. Podczas gdy szłam najszybciej jak umiem, bo nie było żadnego autobusu, Jaden próbował sie dodzwonić ale odrzucałam żeby mnie nie wybił z rytmu, mając na dzieje ze sie za to nie obrazi i mnie zrozumie. O 11:56 weszłam do sklepu i wzrok wkurzonego szefa mnie przeszywał. Stał przy drzwiach od magazynu i pokazał ręką żebym podeszła.

?- Co ty sobie wyobrażasz!?!?
R- Miałam ciężką noc przepraszam to sie nie-
?- Nie interesuje mnie czy twoja noc była ciężka czy jakaś, masz być na czas.

Wpatrywał sie na mnie z grozą w oczach a ja próbowałam uniknąc kontaktu wzrokowego. Chciało mi sie bardziej śmiać jak na niego patrzyłam- mały łysy i chudy koleś po 40 z wasem na pół twarzy hsbshshsh Na początku był miły ale teraz widze ze to typowy wścipski szef czepiający się i wszystko. Poszłam robić swoje a on wyszedł. Przeleciał mi jakoś cały dzień, musiałam zostać do 20:30 ale to nie było dla mnie problemem. Myłam podłoge podczas gdy Jaden wparował do lokalu i zaczął sie drzeć jak opętany.

J- To takie trudne odebrać telefon!?#!?
R- Emm Dobry wieczór?
J- Aah z 10 razy dzwoniłem
R- Nie miałam czasu odebrać, wybacz
J- Dobra, jedziemy?
R- Gdzie? ja musze jeszcze zamknąć
J- Czekam w samochodzie

Wyszedł i zostawił uchylone drzwi, odłożyłam mopa itp. fartuch schowałam i zamknęłam drzwi. Upewniłam się jeszcze kilka razy czy są zamknięte żeby mnie czasem ten durnowaty szef nie wywalił z pracy. Weszlam do auta Jadena i zaczęłam pytać czemu był jaki zdenerwowany i gdzie jedziemy. Po chwili ciszy odpowiedział.

J- Przepraszam, nie lubie jak nie odbierasz, jedziemy na urodziny
R- Kto ma urodziny?
J- Ty tak serio?
R- Serio nie wiem..
J- Travis
R- Pogodziliście sie?
J- Eeee nie, ale po to tam jedziemy
R- O jezu ja musze sie jakoś ubrać przecież wyszłam dopiero z pracy, jak jakaś wywłoka wyglądam.
J- Na tylnie siedzenia spójrz

Odwróciłam sie a tam był szary karton, wzięłam go i otworzyłam a w srodku była turkusowa sukienka, od razu mi sie spodobała ale po zobaczeniu rozmiaru troche się zaniepokoiłam, nie jestem szczupłą panienką ze szczupłą talią.

R- Jaden, ja sie w to nie zmieszcze
J- Co ty gadasz
R- To jest rozmiar L, ja musze mieć conajmniej XL

Przeleciał mnie wzrokiem i sie zaśmiał.

J- Jak ty masz XL to ja jestem święty mikołaj
R- Dear Santa, marzę o sukience pasującej do mojej sylwetki wieloryba
J- Przestań pierdolić, wejdziesz w nią normalnie

Wystraszyłam się tego, powiedział to bardzo stanowczo. Dojechaliśmy pod wielki budynek ze światełkami i wielkim napisem "Travis' Birthday" 
miałam w głowie tylko- tu jest jakby luskusowo hshshsh Jaden wsiadł  tyłu auta, sciagnał tylko kurte i połozył ja tam, bo miał na sobie już garnitur.

J- Przebieraj sie
R- Tutaj?
J- Nie ma gdzie
R- Mogłam sie przebrać w domu.
J- Raz dwa, ta sukienka ma suwak z tyłu więc musze ci pomuc.
R- Ale nie patrz..
J- Okeeej ale nie obiecuje

Przebrałam się jak najszybciej umiałam, Hossler oczywiście ciągle sie gapił jak jakiś niedorozwój do tego sie uśmiechał. Zasunąl mi suwak i wyszliśmy z tej duchoty, dwa duże kolesie stali przy wejściu do budynku ja czekałam pare metrów od nich a Jaden podszedł i zaczął z nimi rozmawiaćz chwilke to trwało i weszliśmy. Moim oczom ukazało sie cos w stylu sali bankietowej ze sceną na końcu. Czułam sie jak w jakimś tytaniku lub po prostu starym romantycznym filmie. Travis zmierzał w nasza strone a Jaden szybko chwycił mnie za ręke, dziwnie to wyglądało.

 𝓑𝓸𝓼𝓼  //𝓙𝔁𝓭𝓷 𝓗𝓸𝓼𝓼𝓵𝓮𝓻Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz