Zakazama Magia

306 30 5
                                    

Zakładam, że nienawidzicie mnie za to, że tak długo, ale miałam małe komplikacje i ... o historii swojego życia nie będę pisać! Wierze, że mi wybaczycie. Thx'am wszystkich, którzy to czytają.

--RAVEN--
Obudziłam się i zrobiłam wszystkie potrzebne czynność z tylko jednym malutkim wyjątkiem. Zapomniałam zabrać ciuchów do łazienki. Wychodzę z niej, otwieram szafę i BUM! Nie widzę w niej nic, oprócz czerwono- czarnej kaszuli w kratę, ciemnych jeansów z wysokim stanem i jasnozielonych conversów. Ze względu na brak opcji założyłam, to co było w szafie. Nie żebym była niezadowolona, wręcz przeciwnie, jestem mile zaskoczyłam. Tylko jedno pytanie mnie nurtuje, skąd on wiedział, że ja wole ciuchy w stylu grunge, a nie goth. Usiadłam na biurku i usłyszałam jak coś zaszeleściło mi w kieszeni. Sięgnęłam po to ręką i zauważyłam, że była to mała karteczka z krótkim napisem

Po śniadaniu, spotkamy się w stadnine pegazów. Nie denerwuj się i nikogo o nic nie pytaj. Oni nie wiedzą.
Denver

Okey..? Nie wiem o co chodzi, ale coś mi mówi, że jak podpisuje się "Denver", a nie "Wilczuś" albo "Czarnoksieżnik" to oznacza to poważne tematy i kłopoty. Nie... a zapowiadał się normalny dzień, ale nie! Przecież ja zawsze muszę mieć pod górkę!

Jestem na śniadaniu. Trudno to nazwać śniadaniem takim jak zwykle, bo nie było, ani Śmierci, ani Denvera. Jadłam skromny posiłek przy gigantycznym stole zupełnie sama. Kiedy już kończyłam dopijać herbatę, weszła Śmierć. Była ubrana w to co dosłownie zawsze. Tylko minę miała jakąś taką nietęgą. Ni to obrzydzenie, ni grymas, trudno określić.
- Rusz te cztery litery. Nie możesz tyle jeść, bo będziesz gruba.
- Również dzień dobry. Wiem że nigdy nie lubiłaś owijać w bawełnę, ale jeszcze nigdy nie byłaś taka zgorzkniała. Co się stało? I nie próbuj mnie okłamywać.
- Bo co mi zrobisz, smarkulo? Uderzysz?
Nie wytrzymałam, wstałam od stołu i walnęłam pięścią w blat.
"Nie denerwuj się i nikogo o nic nie pytaj."

Zwróciłam się do służki
- Zaprowadź mnie do stadniny.
Jak powiedziałam tak zrobiła.
W stadninie odrazu skierowałam się do boksu Firebolta. I kogo tam zastałam? Wilczusia. Czesał jego grzbiet i skrzydła.
- Witaj.- powiedziałam.
- Cześć.
- Nie masz mi nic do powiedzenia?
- ...
- Nie, no bo wiesz... fajnie by było wiedzieć, dlaczego Śmierć się stała taka "zołzowata", co znaczą te ciuchy i dlaczego czuję się dziwnie nieswojo.- z tym ostatnim to sciemniałam ;-p.
- Nieprawda. Nie czujesz się nieswojo.- my reaction: O_O
- A skąd to kurwa wiesz, co?
Podszedł do mnie tak blisko, że stykaliśmy się klatkami.
- Powiem Ci, ale obiecaj, że się nie obrazisz, czegokolwiek bym nie mowiedział.
O, kurwa.
- Obiecuję
- W Magii jest takie zaklęcie, które pozwala zajrzeć do czyjegoś umysłu. Poznać jego sekrety, wspomnienia, odczucia i tak dalej. Jest tylko jeden haczyk, to zaklęcie działa w jedną stronę. Jak już się z kimś powiążesz, to już na zawsze będziesz wiedział co czuje, widzi, słyszy.
- Ty pedofilu! Będziesz mnie mógł oglądać jak będę pod prysznicem!
- Chyba mi nie zależy... mogę ograniczać przypływ informacji.
- Mam nadzieję że będziesz ograniczać.
- Zmieniając temat...
- Nie zmieniaj. Dlaczego Śmierć jest taka naburmuszona?
- Najpierw przelećmy się na Firebolt'cie.
- Eh.. no dobrze.
Lotowi z nim i moim pegazem to niezapomniane przeżycie. Siedziałam wtulona w umięśnione plecy Denvera i podziwiałam widoki. Czarne widoki. Dosłownie czarne widoki. Tylko gdzieniegdzie były zgniło zielone lasy albo pola krzewów bordowych róż. Wylądowaliśmy na polanie i rozsiedliśmy się na spalonej trawie.
- Raven... muszę to powiedzieć, ale nie wiem jak...
- Nie pierdol tylko mów.
- Twoi rodzice wypowiedzieli mi jawną wojnę.
- WTF (czytaj waj-te-faj)
Podszedł do mnie i złapał mnie za przedramiona.
- Kochanie, wiem że się stresujesz, ale nie bój się, wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze!- wykrzyczałam mu w twarz ze łzami cieknącymi mi z oczu, zaczęłam się mu szarpać- To wszystko moja wina! Teraz przeze mnie zginą miliony demonów! A co jeśli ty również umrzesz!- szarpałam się coraz bardziej, a on przyciągał mnie do siebie jeszcze mocniej.
- Ciiiii....
Jego głos był uspokajający, koił moje zszarpane nerwy. Przestałam się wyrywać i wtuliłam się w jego tors, mocząc mu czarną koszulkę.
- J-już wie-em dlacze-ego Śm-mierć by-yła ta-aka zła-a.- mówiłam z czkawką od płaczu

Pozdrawiam!
Przepraszam za błedy!
★ i komentarze nie kosztują!
julka486

Z Czasem przychodzi ŚmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz