Obudziłam się, w słabo oświetlonym pomieszczeniu, przypięta pasami do dziwnego krzesła. Później zauważyłam, że w tym pokoju nie ma okien ani drzwi, a ściany są białe tak jak krzesło, przez co poczułam się jak w izolatce, w wariatkowie. Ostatnie wydarzenia jakie zdołałam sobie przypomnieć to incydent w łazience szkolnej. Zauważyłam również iż wciąż mam na sobie swoje bordowe glany, getry w pepitkę i gigantyczny T- shirt z napisem "I love music from my heart". Oznacza to tyle że jestem w tych samych ubraniach co tamtego dnia, nie mogło więc minąć wiele czasu od tamtego momentu. W tym momencie z nikąd pojawił się chłopak wyglądający na piętnasto latka.
- Dobrze kombinujesz, ale wciąż mijasz się z prawdą- powiedział chłopak swoim melodyjnym i zarazem hipnotyzującym głosem. Pomimo słabego oświetlenia pokoju mogę stwierdzić, że ma metr osiemdziesiąt, głębokie brązowe oczy i piękne krótkie blond włosy. Podobał mi się.
- Skoro tak to mnie oświeć! Gdzie jestem, dlaczego, poco i kim ty jesteś i jakie masz wobec mnie zamiary? Hym? - zapytałam udając pewną siebie choć w środku trzęsłam się ze strachu- I skąd wiesz co myślę?
- Opowiadać od początku czy odrazu odpowiedzieć na twoje pytania na które i tak nie zrozumiesz moich odpowiedzi? - zapytał i nagle wszystkie pasy przypinujące mnie do krzesła zniknęły, a on posadził mnie sobie na kolanach w taki sposób, że opierałam się plecami o krzesło i siedziałam na nim okrakiem, co mi się nie podobało. Położył swoje ręce na mojej talii i patrzył się w moje szaro- niebieskie oczy. Kiedy chciałam odsunąć jego ręce zauważyłam, że nie mogę się ruszyć. Wtedy odgarnął pasmo moich krótkich blond włosów za ucho i uśmiechnął się szczerze.
- Taka młoda, czysta, piękna i delikatna- położył swoją głowę w zagłębienie w mojej szyi.
- Więc zacznę od początku- westchnął i zszedł z krzesła lekko muskając moje usta. Usiadł naprzeciwko mnie po turecku i zaczął swoją opowieść.
- Dawno temu kiedy człowiek nie był jeszcze świadomą postacią żył sobie gość , któremu było na imię Czas. Czas był bardzo młody więc zakochał się w przepięknej Naturze. No i jak to bywa wzięli ślub i byli szczęśliwi. Niedługo potem narodziła im się córeczka. Do czasu jej chrzcin dziewczynka nie miała imienia ani wybranych chrzestnych. Czas i Natura zaprosili więc wszystkich i zapytali kto chce być jej chrzestnym i wtedy wystąpiła Śmierć czego nikt się nie spodziewał. A także Los który bał się skutków jakie mogły z tego wyniknąć. Śmierć wybrała dla dziewczynki imię Raven. Niedługo po tym Ziemia zaczęła się zmieniać co oznaczało dużo pracy dla Czasu i Natury. Oddali więc dziecko pod opiekę rodzicom chrzestnym. Wtedy Śmierć zaczęła zaklinać dziecko, aby zawsze miało pod górkę i żeby nigdy nie było kochane. Robiła to pod nieobecność Losu, który za późno się o tym dowiedział i nie mógł już nic zrobić.- wtedy podniósł się i przybliżył do mnie- Ta historia jest o tobie Julia. To ty jesteś Raven i to od Ciebie zależą dalsze losy świata.
CZYTASZ
Z Czasem przychodzi Śmierć
Fantasy- Cofnij się, suko! - powiedział nawet na mnie nie spoglądając. W tym momencie moja psychika zaczęła siadać. Szkoła stała się dla mnie miejscem wiecznego nieszczęścia i przezwisk. Nie była już dla mnie ucieczką od domu wypełnionego krzykiem, w który...