Rozdział 23

651 52 11
                                    

POV MARINETTE

Stukałam długopisem o ławkę, bo nie mogłam się na niczym skupić. W mojej głowie krążyło wiele myśli, szczególnie negatywnych. Nie, nie mówię tu o mrocznych scenariuszach, ale o tym, że od kilku dni nie mam totalnie kontaktu z Adrienem. Nie chodzi do szkoły, nie odbierał telefonu ani nie odpisywał na moje wiadomości. Pytałam się Alyi o co może chodzić to powiedziała, że ma problemy rodzinne, ale nie mogła mi powiedzieć szczegółów. Jak to ona stwierdziła ,,nie jest do tego upoważniona". Trochę wkurwiało mnie to.

- Panno Dupain-Cheng, czy ja czasem tobie nie przeszkadzam?

Zaprzestałam swoją czynność i nie wiedząc co się dzieje spojrzałam na nauczyciela. Stał przy tablicy trochę zdenerwowany.

- Nie, może Pan kontynuować.- odparłam spokojnie.

Co jak co, ale zawsze byłam wredna dla większości nauczycieli. To był jeden punkt dlaczego uczniowie mnie uwielbiali. Zaczynałam dyskusje z dorosłymi, oni nie mieli argumentów i wysyłali mnie do dyrektora. Jak zapewnie się domyślacie, nigdy mnie tam nie ugościł, ponieważ jakoś zapominałam drogi do jego gabinetu.

- Może przypomnisz nam, kiedy wybuchła pierwsza wojna światowa i jakie państwa brały w niej udział, co?- zapytał krzyżując swoje ręce na piersi.

- A Pan pamięta?- spytałam.

- Owszem, w końcu jestem historykiem.- odpowiedział z lekką dumą. Czym tu się chwalić?

- To myślę, że spokojnie może Pan przypomnieć uczniom o tym jakże smutnym wydarzeniu.- zrobiłam udawany smutek. Kilka osób z klasy się lekko zaśmiało.

Sądząc po jego minie, chyba nie spodobała mu się ta odpowiedź. Nic nie komentując, wrócił do prowadzenia lekcji. Ja zaś o martwieniu się o moją relację z Adrienem.

Martwiłam się także i o niego, ale bardziej tego co będzie teraz? Od Chloe wiem, że był kiedyś we mnie zakochany a z nią był po to, aby o mnie zapomnieć. Czemu ja tego nigdy nie zauważyłam? Byłam zła na siebie, że dopiero teraz mogłam przyznać, że coś poczułam do blondyna. Raczej go nie kochałam, bo przecież całowaliśmy się tylko dwa razy i powiedzieliśmy sobie kilka miłych słów, ale z pewnością coś było. Czułam, że mogę czuć się przy nim bezpieczna, że zależy mi na nim. To już na pewno nie była tylko przyjaźń.

Moje myśli przerwał dzwonek na przerwę. Kiedy miałam już wychodzić z sali, zatrzymał mnie głos nauczyciela.

- Marinette, zostań na chwilę.

Wywróciłam oczami i się odwróciłam w jego stronę. Patrzył na mnie podirytowany.

- Masz zostać trzy godziny po lekcjach w salce karnej.- powiedział surowo.

- Cóż, dziękuję za miłe zaproszenie, ale muszę odmówić.- wzruszyłam ramionami.

- Posłuchaj.- zaczął dość spokojnie. Wspominałam, że go nienawidzę?- Jeżeli nie będzie cię na liście osób, które odbywają swoją karę, nie dopuszczę cię do egzaminów z historii, czy to jasne?

- To jest szantaż, Panie Profesorze.- warknęłam lekko.

- Nazywaj sobie to jak chcesz. Możesz już iść.- wskazał mi drzwi i szybkim krokiem wyszłam. Co za Pajac.

---

Zapukałam w drzwi i ostrożnie je otworzyłam. Pan Woźny stał obok tablicy z uśmiechem i na mnie spojrzał.

- Witamy kolejną osobę. Marinette jak miewam?- spytał i podszedł do biurka po kartkę i długopis.

Nie odpowiedziałam, bo dalej byłam wściekła, że zamiast jechać do domu Adriena i z nim porozmawiać, to będę siedzieć tutaj przez trzy godziny.

- Podpisz się tutaj i wybierz jakieś miejsce sobie. Proszę cię żebyś odłożyła telefon do tego tutaj koszyka.- wskazał pierw na kawałek papieru a następnie na plastik. Podpisałam się i wywracając oczami odłożyłam telefon. Odwróciłam się w stronę ławek. Było może z osiem osób. Kilku nawet kojarzyłam, a nie których to nawet nie znałam.

Westchnęłam wkurzona kiedy ujrzałam jedną osobę. Niebieskooki patrzył na mnie z niepewnością i z lekkim zdziwieniem. Postanowiłam usiąść jak najdalej jego, ale kiedy to zrobiłam on bezczelnie usiadł obok mnie.

- Tylko proszę głośno nie rozmawiać! Jakby nie było, to jednak kara- ostrzegł Woźny i wrócił do czytania gazety.

- Wypierdalaj stąd.- warknęłam cicho do chłopaka.

- Możemy w końcu porozmawiać?- spytał łagodnym głosem co mnie zmyliło totalnie.

- Nie mamy o czym rozmawiać Luka. Przesadzasz siedząc tutaj. Idź stąd albo...

- Chłopaka na mnie naślesz?- przerwał mi kpiąco.- Słuchaj.- oblizał wargę i przybliżył się do mnie.

Patrzyłam na niego i złość w moim organizmów zaczęła gotować się. Co za kretyn!

- Ja wiem, że cię zraniłem tym zakładem Marinette. Chujowo postąpiłem, ale ja serio cię pokochałem. Naprawdę cię kocham.- rzeknął.

- Skończyłeś już?- spytałam z udawanym znudzeniem.

- A może ty skończysz, co? Zaczęłaś zadawać się z nim, żeby zaczął być zazdrosny. Ej udało ci się to, ale już możesz przestać serio.- zaczął chichotać. Czy on się dobrze czuje?

Patrzyłam na niego jak na idiotę i powoli podnosiłam rękę ku górze. Zmarszczył brwi nie wiedząc o co może mi chodzić.

- Tak, Panno Dupain-Cheng?

- Przepraszam, ale ten chłopak proponuje mi sprośne rzeczy.

- Panie Couffaine! Proszę wracać na swoje miejsce!

Popatrzył na mnie złowrogo a ja uśmiechnęłam się dumnie.

---

POV ADRIEN

Usiadłem zmęczony na kanapę. Byłem bardzo zadowolony ze swojej roboty i podziwiałem czystość jaką zrobiłem w salonie. Niestety moja gosposia ma zwolnienie zdrowotne, bo złamała sobie nogę. Musiałem sam posprzątać cały dom. Oczywiście Mini trochę mi pomógł

Zamykałem już oczy, bo byłem śpiący, aż nagle zadzwonił dzwonek. Zdziwiony podszedłem do drzwi, bo dzisiaj nikogo się nie spodziewałem.

Otworzyłem drzwi i spojrzałem na osobę za drzwiami.

- No co tak stoisz jak kołek? Pomóż mi a nie. Dlaczego w ogóle zmieniłeś zamki?! Nie mogłam wejść swobodnie do domu!

- Mama?!

....

Rozdział nie sprawdzony!!!

Co tam u was ciekawego słychać?

Elita kontra ,,Przyjaźń" /Adrienette/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz