Rozdział 7

1K 63 11
                                    

POV Marinette

Poprosiłam ojca, który wrócił dopiero z pracy, aby zawiózł mnie do szpitala. Wystraszyłam się, kiedy zadzwoniła do mnie Chloe z informacją, abym jechała do Luki, bo został pobity. 

- Kto go pobił?!- zapytał mój ojciec zaniepokojony, kiedy staliśmy w korku. Była godzina dwudziesta, ale korki w Paryżu zdażyły się często o takiej porze.

- Nie wiem tato.- westchnęłam i zaczęłam panikować. Naprawdę nie wiedziałam kto był do tego zdolny. Luka jest umięśniony, jak i wysoki więc albo ktoś większy tego dokonał, albo jego rozmiaru. Miałam w głowie tylko Adriena, ale na dobrą sprawę po co miałby to robić, skoro nie z mojego powodu, a jak chodził jeszcze do naszej szkoły,  nawet się lubił z niebieskowłosym.

Po piętnastu minutach dotarliśmy na ostry dyżur Paryskiego Szpitala Miejskiego. Od razu wbiegłam do środka i zaczęłam się rozglądać za moim chłopakiem.

- Luka!

Podbiegłam do chłopaka i go objęłam. Syknął z bólu i dopiero wtedy zobaczyłam, że miał gips na prawej ręce. Skrzywiłam się ten widok.

- Przepraszam. Kto ci to zrobił?!- usiadłam obok niego i dotknęłam jego ramienia. Byłam naprawdę zmartwiona jego stanem, no bo miał złamaną rękę!

- Powiem ci, ale nikomu ani słowo.- ostrzegł mnie, a ja przytaknęłam delikatnie głową.
- Adrien to zrobił.- westchnął, a ja zszokowana wstałam na równe nogi.

- Że co?!- krzyknęłam, przez co kilka osób na mnie spojrzało w tym mój ojciec.

- Adrien Agreste?- zapytał, na co z Luką przytaknęliśmy.- To on wrócił do Paryża?

- Na wymianę, tak dokładniej.- sprostował mój chłopak.

Nie czekając na jakieś wyjaśnienia, wyjęłam telefon i odeszłam trochę dalej. Wybrałam nuemer do Alyi.

- Halo Marinette? - odezwała się po trzech sygnałach.

- Cześć, jest u nas może Adrien?- spytałam i zagryzłam wargę przed wybuchnięciem. Byłam zła, nie... Wkurwiona na tego blondyna. Co on sobie niby wyobrażał?! Dopiero jest pierwszy dzień w Paryżu, a on już bije mojego chłopaka. Jestem pewna, że nie jest to nic powiązane ze mną, no bo Adrien jakoś specjalnie chyba za mną nie tęsknił, skoro tak chłodno mnie przywitał, no ale kurwa! żeby od razu okładać Luke?

- Eeee, będzie? A coś się stało?- zapytała zaniepokojona. 

- Nie.- udałam śmiech.- Wiesz chcę z nim parę rzeczy wyjaśnić. No wiesz...

- Ah tak, tak. Powinniście.

Pożegnałam się z nią i się rozłączyłam. Podeszłam do Luki i mojego ojca i poinformowałam ich, że jadę do domu, bo mama mnie wzywa. Tato widział, że kłamię, jednakże zostawił to bez komentarza.

- Dać ci na taksówkę?- spytał, na co przytaknęłam, ponieważ w tym całym pośpiechu zapomniałam wziąść portfela.

Jakieś dziesięć minut później byłam już pod domem. Zapłaciłam kierowcy i wysiadłam. Miałam cudowne szczęście, ponieważ w tamtej chwili widziałam jak Adrien oraz ten drugi chłopak wchodzą do domu. Alya zanim zamknęła drzwi, zauważyła mnie więc na mnie zaczekała. Uśmiechała się do mnie promiennie. Chciałam, ale naprawdę chciałam tego nie odwzajemnić, ale ona miała to coś w sobie, że uśmiechnęłam się do niej.

- Wszystko okej Marinette? Przez telefon nie wydawałaś się zbytnio...- przerwałam jej.

- Poszedł na górę?- zapytałam na progu. Ona jedynie mi przytaknęła zdziwiona. Nawet nie zdejmując butów, od razu pobiegłam na górę i wyparowałam do pokoju Alyi. Adrien odwrócił się zdezorientowany, a kiedy zobaczył mnie... Teraz na pewno nie uda, że zapomniał o naszej przyjaźni. Jego wzrok był dokładnie taki sam, kiedy po każdej naszej kłótni przychodził i mnie przepraszał...

Trzy lata wcześniej...

Weszłam do pokoju i trzasnęłam za sobą drzwi.

- Pierdolony pajac na gumce.- syknęłam pod nosem i usiadłam przy toaletce. Spojrzałam na siebie w lustrze i parsknęłam śmiechem. - Oczywiście, że mnie znowu wystawiłeś. Jakbyś mógł chociaż raz dotrzymać słowa?!

Chwyciłam z torebki telefon i weszłam na konwersacje moją i Agresta. Oczywiście musiałam jakoś dać znać, że jestem zła, więc usunęłam inicjały. Może to dziecinne, ale mam dopiero piętnaście lat więc?

Szybko dość odczytał to. Oj, więc jednak nie jesteś na sesji?

,,Co ty odpierdalasz?"- Napisał mi po dwóch minutach.

- Bardziej mnie wkurwiaj Agreste, to Cię jeszcze zablokuję.

,,Znów to zrobiłeś Cwelu."

Odczytał, ale nie odpisał. A więc tak?

Rzuciłam telefon na łóżko i poszłam do łazienki wziąść prysznic. Po dwudziestu minutach wyszłam, ale dość dziwny widok zastałam w pokoju.

Adrien siedział na moim łóżku i patrzył coś w telefonie. Kiedy zorientował się, że jestem w pomieszczeniu, spojrzał na mnie tym standardowym wzrokiem, w którym był strach pomieszany z żalem. Milczałam. On też. Do czasu.

- Więc.... chcesz coś z Maka?

- Dobra, wybaczam.

Teraz

- Hejka Marinette!- odezwał się mulat, ale go olałam i podeszłam bliżej do blondyna. Automatycznie na jego twarzy ujrzałam obojętność.

Za późno...

- Co ty sobie kurwa myślisz?! Odjebało ci, czy jak?!- wydarłam się, a on spojrzał na mnie z kpiną.

- Nie rozumiem?- powiedział i usiadł na łóżku Alyi.

- To ci uświadomię. Dlaczego pobiłeś Luke?!

Nastała cisza. Alya patrzyła zdezorientowana, podobnie jak mulat. Adrien natomiast patrzył na mnie bez wyrazu. Ja byłam mocno zdenerwowana.

- Dziewczyno! Chuj mnie obchodzi to, że pobiłem Twojego chłopaka! A o powód zapytaj się jego...- przybliżył się do mnie na tyle blisko, że poczułam miętę przy jego wydechu.
-... Bo ode mnie się nie dowiesz.- szepnął.

W co ty grasz Agreste?

Elita kontra ,,Przyjaźń" /Adrienette/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz