Zegar wybił godzinę 12 w nocy. Ostatni raz spojrzałam w lustro i uśmiechnęłam się lekko. Czerwony strój kąpielowy idealnie pasował do moich czarnych włosów. Obydwie klasy umówiły się dzisiaj na kąpiel w basenie. Cała intryga zmierzała do tego, że cisza nocna zaczynała się o godzinie 22. Wtedy wszyscy mieli być w swoich pokojach. Paru chłopaków ze starszej klasy podczas zwiedzania miasta obmyśliło plan idealny który jasno określał sposób dotarcia tutaj, ewentualnej ucieczki no i oczywiście zapasów. Po porannym incydencie ja i Nicolas spędziliśmy razem cudowną godzinę w zamkniętej na klucz sypialni. Chłopak pieścił moje ciało a ja jęczała mu w usta. Później rolę się odwróciły i to on odrzucał głowę w tył i wyrażał się w bardzo ale to bardzo nie ładny i nieprzyzwoity sposób. Naszą zabawę przerwał Kayl. Zagroził nam, że jeśli w tej chwili się nie zbierzemy nie zawaha się przed drastycznymi czynami. Niechętnie oderwaliśmy się od siebie i wyruszyliśmy w miasto. Cała grupa była wyraźnie oczarowana miastem, zaś nasza czwórka trzymała się na tyle. Kiedy tylko oddech stawał mi w gardle na widok znajomych miejsc czarnooki ruszał mi z pomocą. Dzięki nim jakoś przetrwałam tą wycieczkę. Na szczęście teraz przyszła pora na odprężenie się. Z ręcznikiem w ręku wyszłam na opustoszałe korytarze. Na palcach przeszłam przez piętra i skierowałam się na część basenową. Na naszej nielegalnej imprezie byli już wszyscy. Chłopcy siedzieli w basenie a część żeńska relaksowała się na leżakach ustawionych wokół. Nie brakowało muzyki i alkoholu. Jakiś chłopak wcisnął mi w dłoń czerwony plastikowy kubeczek i poszedł dalej. Zerknęłam na niego ze zdziwieniem aż w końcu wzruszyłam ramionami. Odłożyłam swoje rzeczy na pierwszy lepszy leżak i podeszłam do wody. Od razu zauważyłam znajome twarze. Ash stał właśnie na samej krawędzi i przyciągał spojrzenia wszystkich dziewczyn. Jego umięśniona klatka piersiowa ociekała wodą. Od początku ciekawa byłam jego tatuaży które wiły się po znacznej części jego ciała. Na samym środku brzucha widniał pająk. Jego obojczyki ozdabiały dwa węże. Ręce również ozdobione były różnymi wzorami. Pasowały do niego. Blond włosy przykleiły mu się do czoła. Chłopak uśmiechnął się szeroko i skoczył do basenu. Pokręciłam z politowaniem głową i swobodny krokiem podeszłam do drabinki. Ciepłe ręce chwyciły mnie w tali i wrzuciły mnie prosto w ramiona Devisa. Niebieskooki złapał mnie zręcznie i ułożył moje ręce na swojej szyi. Zaczerpnęłam głęboko powietrza kiedy moje ciało zanurzyło się w zimnej wodzie. Mocniej przytrzymałam się Ash'a.
-Trzymam cię. - powiedział a ja skinęłam głową. Osoba która wrzuciła mnie do basenu skoczyła właśnie do wody. Czarne włosy wyłoniły się na powierzchnię.
-Wrzuciłeś mnie! - syknęłam i ochlapałam go wodą. Nicolas zaśmiał się przyjemnym dla ucha głosem.
-Ash tu był. Poza tym potrafisz już pływać. - odbił piłeczkę.
-Serio potrafisz? Czemu ja nic o tym nie wiem? - wtrącił się blondyn.
-Noah ją nauczył. - rzekł Nicolas nie kryjąc w głosie niechęci i pogardy. Ash popatrzył szeroko otwartymi oczami na mnie i na swojego przyjaciela.
-O nie, nie ma tak dobrze. Skoro potrafisz to pływaj sama. - warknął chłopak i chwycił za moje ręce. Mocniej przywarłam do niego kręcąc głową. Oplotłam go nogami. Mogłam założyć się, że wyglądałam jak koala przyczepiona do drzewa.
-Nie! Nie puszczaj mnie Ash. - poprosiłam jednak na próżno. Devis oderwał mnie od siebie i rzucił mnie do wody. Zaczęłam machać rękoma i uniosłam się do góry. Odruchowo wyciągnęłam ręce żeby się czegoś chwycić. Na ślepo oparłam się o coś twardego. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechniętą twarz tuż przy mnie. Opierałam się o ramiona Nicka. Anderson włożył ręce pod moje kolana i podrzucił mnie do góry. Oplotłam rękoma jego szyję i przytuliłam się do ciepłego ciała. Nogi samoistnie oplotły jego brzuch.
CZYTASZ
Fallen Angel
Teen FictionGwen wraz z bratem po tragicznej śmierci rodziców przeprowadza się do nowego miejsca. Zaczynają nowe życie a co się z tym wiąże Gwendolyn trafia do nowej szkoły. Spokojna i rozważna nastolatka nie wiedząc co czai się w mroku jak gdyby nigdy nic żyje...