28. 𝓙𝓪𝓴 𝓭ł𝓾𝓰𝓸?

612 24 5
                                    

Szliśmy, biegliśmy a czasami czołgaliśmy się przez życie. Oddychaliśmy, bo inni na nas liczyli. Uśmiechaliśmy się do złej gry, bo inni oczekiwali od nas, że będziemy silni. Czego tak naprawdę chcieliśmy my? Chcieliśmy świętego spokoju. Ludzie skrzywdzeni przez innych ludzi. Ludzie skrzywdzeni przez siebie samych. Ludzie skrzywdzeni przez życie. Wszyscy byliśmy tacy sami. Doskonale wiedziałam, że powinnam z kimś porozmawiać ale nie chciałam. Nienawidziłam i nie umiałam prosić o pomoc. Może to przez moje ego a może po prostu taka już byłam. Zapatrzona w siebie. Rozsypana. Połamana. Skrzywdzona przez życie. Kiedy byliśmy mali wmawiali nam, że śmierć jest ciężka i bolesna ale im starsi się stawaliśmy tym lepiej wiedzieliśmy, że to nie była prawda. Śmierć była prosta. Krótka. Życie było cięższe. Długie i pełne frustracji. Agresji i przemocy. Przesiąknięte nienawiścią. Otworzyłam oczy i odetchnęłam głęboko. Było dobrze. Miałam kochającego brata, wspaniałych przyjaciół i mężczyznę który sprawiał, że czułam się jak książniczka. Przecież nie miałam prawa narzekać, prawda? Narzekałam. I to bardzo. William niszczył moje wyobrażenia dla pięknego świata. Przez niego widziałam tylko czarne i białe barwy. Nie zdążył mnie skrzywdzić ale czułam się jak bezwartościowa szmata. Wygnieciona i brudna. Zaśmiałam się gorzko i mocniej zacisnęłam dłonie na miękkiej pościeli. Musiałam pozbierać się do kupy. Nie mogłam przeleżeć w łóżku reszty mojego życia. Nie mogłam pozwolić na to, żeby Gabe znowu się obwiniał. Nie mógł się dowidzieć. Obiecałam sobie, że jakoś się pozbieram ale jeszcze nie teraz. Teraz owinę się kołdrą i poużalam się nad sobą. Zamknęłam oczy i przewróciłam się na drugi bok. Wtuliłam się w poduszki i spróbowałam zasnąć. Kiedy wreszcie poczułam jak ogarnia mnie senność ktoś zapukał do drzwi. Jęknąłam przeciągle i zakryłam głowę kołdrą. Pukanie rozległo się raz jeszcze. Wiedziałam kto stoi za drzwiami. I tak wejdzie do środka. Po chwili poczułam jak ktoś siada na moim łóżku.

-Jest 14. 24 godziny temu wróciłaś do domu a ja ani razu nie widziałem cię poza pokojem. - odezwał się mój brat. Nienawidziłam tej jego perfekcji. Zawsze wszystko wiedział. Puściłam jego słowa mimo uszu i mocniej zacisnęłam powieki. Westchnął. -Możesz przestać mnie ignorować?

-Nie. - jęknęłam.

-Co ci jest? Cały czas leżysz w łóżku, nic nie jesz i z nikim nie gadasz.

-Źle się czuję.

-To znaczy?

-To znaczy, że poprostu źle się czuję. Możesz dać mi spokój i opuścić mój pokój? - poprosiłam.

-Nie.

-Jesteś uparty jak osioł.

-Ciebie nie da się przebić.

-Proszę cię. Chcę mi się spać a ty to utrudniasz.

-Powiedz mi co się dzieje. Nie odtrącaj mnie.

-Nic się nie dzieje do cholery. - odparłam. Zawsze wiedział, że coś jest nie tak. 

-Znam cię Gwendolyn Harper i widzę, że coś jest nie tak.

-Jestem chora okej? - syknęłam. Gabriel odkrył moją głowę i przyłożył rękę do czoła. Dobrze, że nałożyłam na twarz i gardło mój najbardziej kryjący podkład. Potrafił zakryć nawet tatuaże.

-Faktycznie jesteś trochę rozpalona. - stwierdził. Jakby nie patrzeć, każdy byłby rozpalony leżąc pod kołdrą w ciepłym dresie.

-Możesz już wyjść?

-Zejdź na dół. Zrobię ci coś ciepłego do picia. - rozkazał głosem nieznoszącym sprzeciwu i wstał. - Masz gościu. Czekają na dole. - dodał wychodząc. Podniosłam się gwałtownie i z dusiłam w sobie jęk bólu.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 20, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Fallen AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz