Ciepła dłoń spoczywała na moim biodrze a druga kojąco pocierała skórę. Woda spływała po moim ciele spłukując lepki sok. Zamknęłam oczy przytłoczona przyjemnym uczuciem. Od dziecka marzyłam o takim życiu. Życiu jak z bajki. Uśmiechnęłam się sama do siebie a chłopak obok mnie musnął kciukiem mój policzek. Nigdy nie sądziłam, że przyjdzie mi kąpać się z kimś, kto skradł moje serce. Nie przejmowałam się nagością i bliskością. Po prostu cieszyłam się tą chwilą. Bardzo nie chciałam żeby to się kończyło. Nicolas Anderson, na co dzień skryty i pozbawiony wszelkich emocji i skrupułów człowiek, niezwykle delikatnie przejechał językiem po wyblakłej bliźnie przy mojej szyi. Wsunęłam ręce w jego czarne włosy i wpiłam się w jego usta. Czarnooki mruknął niespodziewanie w moje usta i przesunął językiem po mojej wardze. Nie potrzebowałam kolejnego zaproszenia. Rozchyliłam usta a on zwinnie wdarł się do środka. Położył ręce na mojej pupie i podrzucił mnie do góry. Instynktownie oplotłam go nogami i dłońmi sięgnęłam do przemoczonej koszulki która opinała jego idealne ciało. Nie przerywając nachalnych i pełnych głodu pocałunków ściągnęłam z niego koszulkę. Teraz miał na sobie tylko spodenki koszykarskie. Zacisnęłam palce na jego barkach i naparłam na niego. Zaskoczyłam go. Jęknął zmysłowo i ścisnął moje pośladki. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Chłopak odwrócił się i przyparł mnie do mokrej ściany. Mocniej zacisnęłam nogi na jego biodrach. Onyksowe oczy omiotły mnie wzrokiem. Nick złożył czuły pocałunek na moim czole i przez chwilę po prostu patrzył na moją twarz. Nachylił się i językiem zlizał pozostałości soku porzeczkowego. W jego pięknych oczach widziałam nieme pytanie. Był na skraju wytrzymałości lecz ja nie zamierzałam grać na jego zasadach. Przeważnie lubiłam tą jego dominację w łóżku jednak nie dzisiaj. Teraz to ja musiałam przejąć inicjatywę. Oderwałam się od niego. Kiedy złapał mnie za brodę pokręciłam głową i odchyliłam się do tyłu. Wiedziałam, że mnie nie puści. Zerknął na mnie zaskoczony. Uśmiechnęłam się zadowolona i zaśmiałam się krótko. Rzadko widywałam Nicolasa w tym wydaniu. Z jego przystojnej twarzy zniknął arogancki uśmiech a zamiast tego pojawił się inny. Niebezpieczny. Odepchnęłam się od niego i stanęłam na trzęsących się nogach. W dole brzucha czułam przyjemne pulsowanie. Chłopak złapał mnie za ramiona i rzucił mi ostrzegawcze spojrzenie które jasno mówiło, że nie podoba mu się to, że karze mu czekać. Dobrze. Schyliłam się i jednym płynnym ruchem ściągnęłam z niego resztę ubrań. Odwróciłam się na pięcie i otworzyłam kabinę. Wyszłam z niej i okryłam się białym ręcznikiem. Woda nadal leciała.
-Gwendolyn. - wychrypiał czarnooki. W jego głosie kryła się groźba. Uśmiechnęłam się szczerzej. Doskonale wiedziałam, że igram z ogniem ale nie czułam strachu. Nie przy nim.
-Cierpliwości kochanie - powiedziałam i wyszłam z łazienki. Zanim zamknęłam drzwi usłyszałam huk. Lekkim krokiem ruszyłam przed siebie, kurczowo zaciskając palce na ręczniku. Ignorując zaciekawione spojrzenia, przeszłam przez cały park i doszłam do wejścia, prowadzącego na dach. Niezdarnie weszłam po metalowej drabince i odetchnęłam głęboko. Chłodny wiatr poruszał moimi mokrymi włosami. Usiadłam na zimnej ziemi i zdjęłam z siebie ręcznik odkrywając nagie ciało. Wiedziałam, że nie będę musiała długo czekać.
****
Nicolas pov
Zakląłem głośno i zakręciłem wodę. Zostawiła mnie. Znowu. Wziąłem głęboki oddech chcąc uspokoić nieco moje pragnienie i wyszedłem z kabiny. Sięgnąłem po ręcznik i owinąłem go sobie wokół bioder. Zdesperowany wyszedłem z łazienki i zaczęłam szukać tej małej diablicy. Skoro tak chciała się bawić, proszę bardzo. Tak się składało, że byłem zajebiście dobry w grach na emocjach. Ludzie rzucali mi ukradkowe spojrzenia jednak ja brnąłem dalej nie zwracając na nich większej uwagi.
CZYTASZ
Fallen Angel
Teen FictionGwen wraz z bratem po tragicznej śmierci rodziców przeprowadza się do nowego miejsca. Zaczynają nowe życie a co się z tym wiąże Gwendolyn trafia do nowej szkoły. Spokojna i rozważna nastolatka nie wiedząc co czai się w mroku jak gdyby nigdy nic żyje...