27. 𝓟𝓻𝔃𝔂𝓳𝓪𝓬𝓲𝓮𝓵 𝔀 𝓹𝓸𝓽𝓻𝔃𝓮𝓫𝓲𝓮

557 33 19
                                    

W mojej głowie odezwał się tępy ból. Przez chwilę, które wydawała się trwać w nieskończoność, nie mogłam sobie przypomnieć kim ja w ogóle jestem i gdzie jestem. Po jakimś czasie przypomniałam sobie co nie co. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się, jednak wszystko zamazywało mi się przed oczyma. Odetchnęłam głęboko lecz jedyne co poczułam to niewyobrażalny smród. Chciałam sięgnąć ręką do torebki w której miałam telefon lecz poczułam opór. Moje ręce były związane i przykute do czegoś nad moją głową. Zaczęłam nerwowo szarpać za linę lecz to było na nic. Wpadałam w coraz większą panikę. Po chwili szarpania się i krzyczenia przypomniałam coś sobie.

Gweny

Wiadomości wysłane przed meczem wcale nie były od mojego ukochanego, Nicolasa a od Williama. Mojego koszmaru. Kurwa. Napisałam mu, że chce go poczuć między nogami i nawet nie pomyślałam, czy aby na pewno to Nick. Ogarnęła mnie histeria. Doskonale wiedziałam do czego to zmierza. Już raz przeżyłam ten koszmar a teraz historia miała się powtórzyć. Jaka ja byłam głupia i naiwna. Pozostało mi tylko czekać na nieuniknione bo przecież nie mogłam liczyć na żaden ratunek. Oparłam głowę o ścianę za mną i zatrzymałam wzrok na mojej torebce. Leżała na małym, zniszczonym stoliku. Położyłam się i spróbowałam trącić go nogą. Po paru próbach wreszcie poruszyłam meblem a torebka przesunęła się w moją stronę. Zrzuciłam ją nogą i przysunęłam do siebie. Super. Teraz tylko jakoś ją otworzyć i wyciągnąć z niej telefon. Złapałam ją nogami i zamachnęłam się. Torebka trafiła prosto do moich rąk. Uśmiechnęłam się lekko i mimo bólu głowy spróbowałam ją rozpiąć. Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam odgłos otwieranego zamka ale nie puściłam torebki. Usilnie próbowałam odpiąć ten pieprzony suwak. Do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty William Caine i omiótł mnie wzrokiem. Zrobiłam to samo. Miał na sobie czarne spodnie i czarną bluzę. Podszedł do mnie i wyrwał mi z rąk torebkę. Zerknął na mnie i powoli położył ją dalej.

-Nie ładnie tak. - stwierdził łagodnie.

-Wypuść mnie. - zażądałam. Zaśmiał się wesoło i podszedł bliżej.

-Chyba zapominasz o naszym układzie. Zdenerwowałaś mnie.

-Ja ciebie? Przecież nic nie zrobiłam!

-Tydzień temu wysłałem do ciebie kwiaty. Wyrzuciłaś je. - Zaśmiał się. Cholera. Jakim cudem do tego doszedł?

-Jesteś chory

-Przecież wiesz, że prędzej czy później musiało do tego dojść Gweny. Odkąd byłaś mała ciągnęło nas do siebie. - zaśmiał się i ukucnął przy mnie. Przełknęłam głośno ślinę kiedy dotknął mojego policzka. 

-Proszę Will, nie rób tego. - poprosiłam a do oczu zaczęły napływać mi łzy. Na ogół nie sięgałam do słowa "proszę" lecz teraz moja duma musiała poczekać. Nie chciałam przechodzić przez to drugi raz. Pamiętałam ten ból jednak nie to było najgorsze. Po całym tym gównie wszyscy zaczęli patrzyć na mnie zupełnie inaczej. Nienawidziłam współczucia i ulgowego traktowania. Jedynie mój brat traktował mnie normalnie. Właśnie dlatego tak rzadko wychodziłam poza dom. Tam czułam się bezpiecznie. Wyglądało na to, że te czasy minęły bezpowrotnie. Teraz gdzie tylko nie poszłam on wiedział. Bardzo nie lubiłam tego, że często użalałam się sama nad sobą. Przecież ludzie mieli gorsze problemy niż ja. Uważałam, że wychodzę na słabą i bezsilną ofiarę losu a nie chciałam być tak postrzegana. Po czasie nauczyłam się z tym walczyć jednak wszystko rozsypało się po jego powrocie. 

-Z Nicolasem było ci dobrze. Jeśli tylko przestaniesz się mazać to ze mną też osiągniesz spełnienie. - parsknął i otarł moją łzę. Podniósł się zwinnie i dotknął mojego kolana. Drgnęłam. Kiedy sięgnął do mojej sukienki panika wzięła górę. Niewiele myśląc kopnęłam go w brzuch a drugi obcas wbiłam w jego męskość. Jęknął i odskoczył ode mnie. 

Fallen AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz