25. 𝓢𝓸𝓴 𝓹𝓸𝓻𝔃𝓮𝓬𝔃𝓴𝓸𝔀𝔂

761 35 17
                                    

Stanęliśmy przed ogromną recepcją. Ash siedział rozwalony na obrotowym krześle i szczerzył się do nas. Miał na sobie tylko spodenki koszykarskie i srebrny łańcuszek z krzyżykiem. Zakręcił się raz i wstał. Wyciągnął w naszą stronę bilety które dawano na wejściu.

-Zapraszamy do naszego parku. Bawcie się dobrze. -mruknął, gestem wskazując nam wejście. Pokręciłam głową i ruszyłam przed siebie rozglądając się na boki. Nigdy nie byłam w takim miejscu. Co prawda kochałam trampoliny i oddałabym wszystko za możliwość poskakania na nich ale ojciec nigdy nie pozwalał nam na takie zabawy. Twierdził, że to dziecinne. Weszliśmy do ogromnego pomieszczenia a ja jęknęłam cicho. Otaczały nas trampoliny, zjeżdżalnie, maty, tory, poduchy i pianki. Nad nami wisiała długa tyrolka. Madison podeszła do nas z chytrym uśmiechem na twarzy. Wyciągnęłam przed siebie butelkę alkoholu. Mrugnęła do mnie  i chwyciła mnie za rękę.

-My kobiety, potrzebujemy czasu dla siebie. -wyjaśniła widząc pytające spojrzenie Nicolasa. 

-To nie sprawiedliwe. -burknął.

-Oh, przecież ci ją oddam. Nie panikuj. -zaśmiała się i pociągnęła mnie w stronę schodów. Weszłyśmy na przestronny balkon, z którego rozpościerał się widok na cały park. Na drugim końcu dostrzegłam mojego brata. Uśmiechnął się wesoło i pomachał mi. Blondynka rozsiadła się na czerwonej kanapie. Usiadłam obok niej.

-Nie wiedziałam, że Gabe też będzie.

-To był jego pomysł. Nick nie miał pojęcia jak w kupić się w twoje i jego łaski więc zapytał go o czym zawsze marzyłaś. -odparła dziewczyna otwierając butelkę. Podstawiła sobie pod nos dwie szklanki i nalała do nich płyn o brązowym kolorze. Posłała mi niepewny uśmiech. Nie znałam jej za długo, ale wiedziałam co on oznacza. Coś ją trapiło. Otworzyła usta lecz zanim zdążyła coś powiedzieć zamknęła je znowu.

-Co się dzieje? - zapytałam. Przez chwilę milczała.

-Wiesz głupio mi o tym mówić.. -zaczęła cicho.

-Nie krępuj się. -ponagliłam ją.

-Jesteś dla mnie bardzo ważna Gwen i ja poprostu czuje, że się od siebie oddalamy. -wyrzuciła wreszcie. Skrzywiłam się lekko słysząc żal w jej słowach.

-Madison ja..

-Uwierz, bardzo się cieszę, że mój brat wreszcie znalazł kogoś, kto jest w stanie go pokochać ale zabardzo się angażujesz. Może wyjdę na samolubną suke ale potrzebuje cię. Proszę, nie zostawiaj mnie. -Niemal wyszeptała ostatnie słowa. Przysunęłam się do niej.

-Przepraszam. Nie wiedziałam, że tak to wygląda.

-Nicolas ma trudny charakter i rzadko wchodzi w jakąkolwiek relacje. Dbaj o niego ale proszę, pamiętaj też o mnie. -dodała. Przytuliłam ją mocno.

-Przepraszam. Tak bardzo cie przepraszam. -rzekłam.

-A wy co? Bawimy się! Wyglądacie jakbyście były na jakimś cholernym pogrzebie. -krzyknął Kayl wchodząc na górę. W ręku trzymał butelki alkoholu. Madi odskoczyła odemnie i otarła policzek. Posłałam jej zmartwione spojrzenie lecz ta uśmiechnęła się tylko i skinęła głową. Wstała i podeszła do swojego chłopaka. Ucałowała go i zabrała mu jedną butelkę.

-Chodźmy, pora zaszaleć. -powiedziała blondynka i ruszyła w dół. Kayl ruszył zaraz za nią. Wzruszyłam ramionami i poszłam za nimi.

                             ****

Objęłam się ramionami i położyłam głowę na kolanach. Przez parę godzin piliśmy, oglądaliśmy horrory, rozmawialiśmy i słuchaliśmy zboczonych żartów Asha. Co chwilę czułam na sobie spojrzenie czarnych oczu. Nie spuszczał ze mnie wzroku a kiedy przyłapywałam go na obserwowaniu mnie uśmiechał się zachęcająco. Może było to lekkomyślne i skrajnie głupie ale już nie czułam do niego żalu. Oczywiście, nadal bolało ale inne czucia brały górę. Nie potrafiłam się na niego gniewać.

Fallen AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz