Rozdział 5

122 8 0
                                        

Po powrocie z miasteczka Katsuki zamknął się w swojej komnacie i pozostał w niej już do końca dnia, wymawiając się zmęczeniem i bólem głowy, żeby uniknąć spotkania ze swoim narzeczonym i jego rodzicami. Kolację, przyniesioną przez służkę, spożył więc, samotnie w ciszy i spokoju, ponieważ Izuku poszedł się spotkać z Iidą i rycerzami.

Następnego poranka do jego pokoju ponownie zawitał Eijiro, tym razem czekając na zaproszenie, z propozycją przejażdżki po okolicy, którą Bakugo zdecydowanie odrzucił. Izuku dowiadując się, że przyjaciel zostaje w pałacu, również zdecydował się zrezygnować z wycieczki, żeby dotrzymać mu towarzystwa i jak sam twierdził przypilnować żołnierzy z Sandae.

W momencie, gdy Kirishima wraz z przyjaciółmi zniknął z pola widzenia Bakugo, próbował się on niezauważenie wymknąć z zamku, szybko jednak został dogoniony przez zielonowłosego, który nawet słowem się nie odezwał tylko spojrzał na blondyna z wyrzutem.

- Książę Kirishima jest całkiem przyjazny, wiesz Kacchan? I wydaje się naprawdę chcieć cię poznać. - odezwał się Izuku, kiedy dotarli do podnóża Korony Diabła.

- I co z tego? Mam być mu wdzięczny? - spytał sarkastycznie Katsuki.

- Nie. Ale mógłbyś spróbować... A bo ja wiem? Otworzyć się na niego? Spróbować się z nim może nie zaprzyjaźnić, ale przynajmniej go poznać? - zasugerował zielonowłosy.

- Nie. - powiedział krótko Bakugo przesuwając gałąź, żeby przejść.

- KacchAAAŁŁ! - krzyknął Midoriya, kiedy blondyn puścił trzymaną gałąź, a ta uderzyła piegowatego w twarz.

- Sorry. - przeprosił Katsuki nawet się nie odwracając.

- To było dziecinne Kacchan. I tak weźmiecie z księciem Eijiro ślub, więc czemu nie próbujesz czegokolwiek się o nim dowiedzieć? A może nawet zaprzyjaźnić? - zapytał Izuku pocierając, czerwone od uderzenia czoło.

- Bo nie chcę. Nie chcę ani go poznawać, ani w ogóle brać ślubu, jednoczyć królestw, czy zostać królem! Więc wybacz, że twoim zdaniem zachowuje się jak bachor, ale ja o to nie prosiłem! - warknął Katsuki, żałując, że Izuku jest obecny przy nim.

- Kacchan, przechodzimy taką rozmowę raz w miesiącu od kiedy skończyłeś szesnaście lat. Urodziłeś się jako książę, a to niesie przywileje i ważne obowiązki. To, że musisz wziąć ślub z obcą osobą, jest straszne i przykre, ale nikt tego nie zmieni, o ile ty sam się nie wycofasz wywołując wojnę lub któryś z was nagle nie umrze. Poza tym, jeżeli dałbyś mu szansę, to kto wie? Może akurat by między wami zaiskrzyło? - wytłumaczył monotonnym tonem znudzony Deku.

- Na pewno. - prychnął Katsuki dochodząc do kamiennej ściany, która prawie pionowo prowadziła na bardzo odległy szczyt.

- Może jest inna droga? - zasugerował zielonowłosy, z niepokojem oglądając skalną ścianę.

- Można sprawdzić. Ta jest dość ryzykowna. - przyznał z żalem Bakugo.

Chłopcy próbowali iść wzdłuż ściany, ale góra, oddzielająca ich od Berła, wydawała się być tak samo niedostępna z każdej strony w ten sam sposób. Blondyn był już gotowy zaryzykować wspinaczkę w miejscu, gdzie ściana nie prowadziła na szczyt, lecz na półkę, z której widać było inny poziom lasu. W głowie liczył, że to tylko około dwunastu metrów i prawdopodobnie dałby radę, ale powstrzymał go zielonowłosy.

- Kacchan tam coś jest. - szepnął nerwowo Izuku, wskazując platformę, na którą chciał się wdrapać książę.

Bakugo przyjrzał się uważnie wskazanemu miejscu, ale nie zauważył nic podejrzanego. Tylko korony drzew, jakieś krzaki i kamienie.

WięzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz