Rozdział 7

100 9 0
                                    

Smok był ogromny.

Czerwony gad długi na ponad pięć metrów leżał tuż naprzeciwko bladego i oniemiałego Bakugo. Szurający odgłos, który przyciągnął uwagę blondyna, wydawał ogon stworzenia merdający jak u psa to w jedną, to w drugą stronę.

Katsuki wciąż w szoku obserwując smoka, wygrzewającego się w popołudniowym słońcu, mimowolnie lekko się cofnął nie zauważając skały, którą chwilę wcześniej omijał, potykając się o nią i błyskawicznie tracąc równowagę. Przewracając się wpadł jeszcze w krzaki, w których chowało się kilka wron, które wystraszone jego nagłym pojawieniem się, głośno i szybko przerażone odfrunęły, wydając z siebie wciąż zaskoczone i wystraszone odgłosy. Jego upadek i późniejszy hałas obudził drzemiącego gada, który natychmiast podniósł się na cztery łapy ukazując swój prawdziwy ogrom. Zwierzę uważnie rozejrzało się po otoczeniu, a następnie zamachnęło się skrzydłami i uniosło w powietrze, odlatując oraz znikając z pola widzenia Bakugo, który wciąż siedząc na wpół ukryty w krzakach, trzymał wyciągnięty przed siebie miecz, drżącymi rękami.

Dopiero po chwili podniósł się z ziemi karcąc się w duchu za swoje tchórzostwo i próbując wydostać się z pełnej gałęzi pułapki. Chociaż nie miał bladego pojęcia jak postępować ze smokami, był zły, że tak łatwo się przeraził, jak to nazwał, zwykłego, ale przerośniętego jaszczura ze skrzydłami.

Chłopak wyczulony nagle na każdy dźwięk, słysząc w oddali dziwne odgłosy, postanowił wrócić do zamku i tam poszukać jakichkolwiek informacji o tych stworzeniach, żeby przy następnej okazji wiedzieć jak się zachować, przy niebezpiecznym gadzie. Powoli i ostrożnie zszedł w dół po kamiennej ścianie, na którą całkiem niedawno się wspiął i całkowicie skupiając na tym uwagę.

Przechodząc przez znajomy już las, próbował przypomnieć sobie wszystkie legendy o smokach jakie usłyszał w całym swoim życiu, ale nic pożytecznego nie potrafił sobie przypomnieć. Jednocześnie próbował się uspokoić i przestać się co chwilę odwracać, szczególnie kiedy raz wydawało mu się, że widzi między drzewami czarną postać z błyszczącymi błękitnymi oczami. Kiedy blondyn mrugnął nikogo już tam nie było. Jednocześnie w jego głowie cały czas odtwarzała się na nowo historia, opowiedziana przez przyjaciół Kirishimy.

Zdążył już lekko ochłonąć i stwierdzić, że to miał przywidzenia od nadmiaru emocji, aż nagle usłyszał pękającą gałąź w swoim pobliżu. Zanim przemyślał na spokojnie sytuację, złapał za miecz i biegiem ruszył w kierunku dźwięku. Wyskakując zza drzewa już miał zadać cios bronią, gdy dostrzegł osobę odpowiedzialną za drobny hałas.

- Em... Kacchan? Czy możesz zabrać ten miecz sprzed mojej twarzy? - zapytał zdezorientowany Izuku, mrugając zaskoczony z ostrzem tuż przed oczami.

- Sorry Deku. - powiedział Katsuki chowając miecz do pochwy i rozglądając się dookoła, czując dreszcze na skórze, czując się jakby był obserwowany.

- Odbiło ci? Czemu latasz po lesie wymachując mieczem w panice? - spytał młodzieniec, przyglądając mu się podejrzliwie.

- Wcale nie panikowałem! - oburzył się książę, ignorując resztę pytania.

- Nie o to pytałem, a poza tym definitywnie panikowałeś. - odparł zielonowłosy krzyżując ramiona na piersi i unosząc brew, jak zwykła to robić Chiyo, kiedy nie wierzyła w którąś z ich wymyślonych historyjek, dlaczego są ranni.

- A ja ci mówię, że tylko ci się wydawało. A machałem mieczem, ponieważ ćwiczyłem, wiesz przygotowanie do walki i ataku z zaskoczenia i takie tam inne... - blondyn wymyślił wymówkę na poczekaniu.

- Okej uznajmy, że ci wierzę. Wracajmy do zamku, bo niedługo ma przyjechać szewc i krawiec, może nawet i dziś, a w takim wypadku lepiej żebyś był wtedy obecny i żeby nikt nie musiał, cię szukać. - ostrzegł Deku.

- A ty co tu robiłeś? - zapytał Bakugo, szukając powodu, dla którego zielonowłosy miałby się włóczyć sam po lesie.

- Szukałem ciebie. - odpowiedział szczerze Midoriya zmierzając prosto do pałacu, a po chwili w jego ślady podążył Katsuki.

***** ***

- Czemu tu niczego nie ma! - krzyknął zirytowany blondyn, rzucając kolejną książką, w której nie znalazł żadnej odpowiedzi na swoje pytania.

Katsuki przeszukiwał bibliotekę od kilku godzin szukając jakichkolwiek informacji o smokach, ale żadna książka, którą Bakugo znalazł nie zawierała więcej niż dwa zdania mówiące czym są te istoty i ani słowa więcej. Książę czuł, że jeżeli spędzi jeszcze choćby chwilę w otoczeniu książek, które nie opisują niczego co mogłoby mu pomóc, to spali całą bibliotekę na popiół.

Zmęczony potarł twarz w geście irytacji. Spotkał smoka, prawdziwego smoka i nie zginął, ale czuł się pokonany przez książki. Niemal zaśmiał się na tą myśl. Nadal niedowierzał, że spotkał istotę, której nikt nie widział od wieków. Teraz żałował, bezczynnego siedzenia na ziemi, kiedy stworzenie odlatywało, nie wiedząc czy jeszcze kiedykolwiek ponownie będzie mieć szansę je zobaczyć.

Katsuki z ciekawości porównywał zobaczone zwierzę do tych, które przedstawiały gobeliny w jego sypialni. Smok, którego spotkał był ogniście czerwony, miał wielkie błoniaste skrzydła, parę czarnych rogów na głowie, cztery potężne łapy, każdą zakończoną ostrymi czarnymi pazurami. Jednak, teraz, gdy książę siedział bezpiecznie w zamku, stworzenie nie wydawało mu się już przerażające, a... piękne i majestatyczne, ku jego zdziwieniu.

Smoki na obrazach przedstawiały dzikie, brzydkie bestie żądne krwi, tylko czekające na nieostrożnego człowieka, którego mogłyby zaciągnąć do swoich jaskiń i pożreć. Bakugo zaczął żałować, że nie potrafi malować lub rysować, na tyle dokładnie, aby ukazać smoka, którego zobaczył, a jednocześnie cieszył się z tego powodu, bo pozwalało to zachować tą niesamowitą istotę w sekrecie, który znał tylko on.

Niechętnie blondyn wyrwał się z rozmyślań zauważając, że za oknem zaczyna się ściemniać, a wokół niego leżą stosy książek, a niektóre, mające mniej szczęścia, pozycje walają się po całym pomieszczeniu z pogniecionymi kartkami. Katsuki widząc co zrobił przez swój wybuch, lekko się zawstydził i wziął za sprzątanie. Nie zajęło mu to dużo czasu więc na spokojnie udał się na kolację, po której miał mieć pierwszą naradę z królową Yusachi.

Sposępniał na tą myśl. Owszem chciał spróbować swoich sił jako strateg i sprawdzić się w prawdziwej walce między dwoma armiami, ale widmo nadchodzącej wojny, w której wróg ma przerażającą przewagę, niszczyło jego dobry nastrój, na myśl o możliwości wykazania się.

Mimo, że Katsuki żył na tym świecie już ponad dwie dekady, jeszcze nie widział okropieństwa wojny na własne oczy, ale wiedział z czym się wiązało. Sandae już od dawna nie poszerzało zbrojnie swoich granic, zamiast tego paktując i nawiązując sojusze z innymi królestwami, zmieniając swoje priorytety pod rządami królowej Mitsuki i króla Masaru, z krwawych na bardziej pokojowe. Wciąż jednak posiadali ogromną, doskonale wyszkoloną armię, która teraz naprawdę mogła się przydać. Niestety nawet ona nie mogła im zapewnić dużych szans w starciu z Chisakim. Potrzebowali cudu i to już teraz, pomimo że prawie nikt nie wiedział o zagrożeniu i wszyscy żyli spokojnie, to miało się wkrótce zmienić. Dlatego też Bakugo porzucił na ten moment rozmyślanie o smokach i skupił się przyszłej bitwie, obiecując sobie powrót do tematu po rozmowach z Yusachi.

W końcu i tak nie był pewien czy uda mu się jeszcze spotkać stworzenie z legend. 

~~~~
Był ktoś z was na Ryuconie?
Jak wrażenia?
Robił ktoś cosplay?

Mi się naprawdę bardzo podobało🤩 Chociaż mój plecaki teraz przypomina poduszeczkę na igły, ponieważ trochę mi odbiło podczas kupowania przypinek😅

WięzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz