Rozdział 2

144 10 0
                                    

Bakugo wybudziło z drzemki, nagłe i gwałtowne zatrzymanie pojazdu.

- Jesteśmy już na miejscu? - zapytał zaspany blondyn, towarzysza podróży.

- Nie wydaje mi się. - powiedział zaniepokojony Izuku, próbując otworzyć drzwi pojazdu.

Nagle poczuli potężne uderzenie w powóz, a na oknie od strony księcia pojawiła się zakrwawiona twarz martwego strażnika, pozostawiająca czerwoną smugę na szybie, kiedy ten powoli, bez życia zsuwał się na ziemię.

- Wasza wysokość proszę zostać w karocy! - chłopcy usłyszeli głos Iidy, przepleciony uderzeniami miecza.

Katsuki błyskawicznie wymienił spojrzenia z zielonowłosym i sięgnął po ukrytą pod siedzeniem szablę w tym samym momencie co Izuku wyciągnął swój miecz. Bez wahania wyskoczyli z bezpiecznej kryjówki i ruszyli do walki z doświadczeniem, którego nikt nie mógł się po nich spodziewać. Połowa ich straży leżała martwa, a reszta walczyła z trzykrotnie liczniejszym przeciwnikiem. Katsuki i Izuku odrobinę zwiększyli ich szanse, ale sytuacja pozostawała nienajlepsza. Przynajmniej do momentu, gdy usłyszeli tętent koni biegnących w ich kierunku. Nowo przybyli, natychmiast rzucili się do walki, wspierając napadniętych.

- To już się robi nudne, kiedy oni się nauczą, że nie mają tu żadnych szans? - spytał blondyn w kapeluszu z długim białym piórem, pozbywając się jednego bandyty za pomocą szpady.

- W tym samym momencie, kiedy Shinso przestanie cię ignorować. - powiedziała czarnoskóra dziewczyna z różowymi włosami, walcząc za pomocą dwóch mieczy z przeciwnikiem, a na jej plecach spoczywał ogromny topór.

- Wredne! - krzyknął z uśmiechem czarnowłosy mężczyzna siedzący na koniu i mierzący z łuku do napastników.

- Skupcie się na moment! Potem ponabijamy się z Denkiego. - rozkazał prawdopodobnie ich dowódca, odpychając jednego ze bandytów, od Katsukiego.

Blondyn jednak nie zwracał na nich uwagi, skupiając się na walce, co też czynił Izuku i Iida, pracując ramię w ramie, jak zawsze podczas treningów. Bakugo nigdy nie umiał się dostosować do walki w parze, chociaż zdarzało mu się osłaniać nawzajem z Deku, to nie miało to takiej skuteczności jaką zielonowłosy osiągał z okularnikiem. Izuku twierdził jednak, że to nadal nie jest szczyt jego możliwości.

- Uważaj! - z rozmyślań wyrwał księcia, dowódca przybyłych posiłków ratując go przed atakiem od tyłu.

- Nie potrzebuję pomocy. - prychnął Bakugo, szybko pozbywając się kolejnych dwóch przeciwników.

- To takie męskie. - skomentował drugi mężczyzna, poprawiając zachodzące mu na oczy, długie czerwone włosy i wciąż walcząc za plecami blondyna.

Kiedy reszta napastników uciekła bądź leżała bezruchu u ich stóp, albo przywiązana do drzewa, mężczyzna o czerwonych włosach, odwrócił się do Bakugo przodem z przyjaznym uśmiechem.

- Świetnie walczysz, mam nadzieję, że będziemy mieć szansę, aby się kiedyś zmierzyć. - pochwalił blondyna, szeroko się uśmiechając, a on tylko pokiwał głową.

Dowódca był całkiem niezły i Katsuki niemiałby za wiele przeciwko próbnemu pojedynkowi. Nie tylko w walce był niczego sobie. Włosy czerwone niczym krew miał splecione w warkocz, był wyższy od blondyna, bardzo umięśniony, co było widać dzięki brązowej skórzanej kamizelce ze czarnymi zdobieniami, która całkowicie odsłaniała ramiona wojownika. Miał również czarne skórzane spodnie, swobodnie przylegające do ciała, szczególnie na udach. Posiadał kilka blizn, w tym jedną na twarzy nad prawym okiem. Oczy również miał czerwone, czym Katsuki był niezwykle zauroczony. Nigdy jeszcze nie widział nikogo kto miałby oczy podobnego koloru jak on.

WięzyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz