Rozdział 3

490 25 5
                                    

Skyler

Nerwowo przeczesałam dłonią włosy, zawsze tak robię, gdy nie wiem co robić i się tym faktem stresuje. Pomimo, że miałam w swoim organizmie dosyć sporą ilość alkoholu, obudziłam się po czterech godzinach, z powodu koszmarów. Nawet teraz, jak przymknę oczy widzę swój bolesny koniec.

Myśl, że Black dowie się, kim jestem jest wręcz paraliżująca. Choć nigdy w życiu, go nie spotkałam, słyszałam o nim wystarczająco dużo, żeby się go obawiać. Byłabym spokojniejsza, jeśli choć jedna osoba powiedziała, że nie jest tak inteligentny i przebiegły, jak mówią plotki. Niestety jest wręcz przeciwnie. Każdy zachwyca się jego drogą na szczyt. Jak to bywa w typowej historii od pucybuta do milionera.

Westchnęłam i wzięłam łyk kawy, co nie było dobrym pomysłem, gdyż od razu wyplułam ją do zlewu. Przez stres nie mogę nic przełknąć, a kofeina na pusty żołądek to bardzo zły pomysł. Gdybym tylko nie miała kaca, może udałoby mi się zjeść jakąś małą kanapeczkę, tymczasem muszę męczyć się z bólem głowy i torsjami, które również męczyły mnie w nocy. Choć może bardziej rano, skoro wróciliśmy o szóstej. Dlaczego na szczycie nie stoją, jakieś przeciętne jednostki, albo kompletni kretyni? Byłoby mi łatwiej.

Po chwili ruszyłam do wyjścia, uprzednio zabierając kluczyki mojego tymczasowego samochodu. Oby Jack, jak najszybciej naprawił mojego pięknego Nissana, bo czarno widzę swój udział w eliminacjach.

Może to jest sposób, w końcu mężczyzna wybierze zwycięzcę. Jeśli będę w pierwszej dziesiątce, to na pewno mnie nie wybierze. Z tą myślą ruszyłam do Ellenville, w której mieszkał mężczyzna. Zatrzymałam się przy pobliskiej aptece.

- Dzień dobry, poproszę tabletki na ból głowy i elektrolity.

- Dzień dobry, oczywiście już podaje. - uśmiechnięta blondynka w kitlu, zaczęła skanować. - To będzie osiem dolarów.

Podałam jej pieniądze i wyszłam na świeże powietrze. Wzięłam głęboki wdech, gdy poczułam lekki wiatr w tak słoneczny dzień. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się za sklepem spożywczym, długo nie musiałam szukać, był na drugiej stronie ulicy. Rozejrzałam się dookoła i nie kłopocząc się, żeby podejść najpierw do pasów, przeszłam na drugą stronę.

Na szczęście nie było zbyt dużo ludzi, za pewne dlatego, że jest pora obiadowa. Zabrałam dwie buteleczki wody mineralnej i już miałam iść do kasy, gdy poczułam jak burczy mi w brzuchu. Dlatego zawróciłam i postanowiłem znaleźć coś co nadałoby się na szybką przekąskę.
Podeszłam do półki z pieczywem i zapakowałam dwie bułki do woreczka. Po drodze do kasy, chwyciłam swoją ulubioną paczkę kabanosów. Zadowolona ruszyłam do kasy, szybko jednak mój uśmiech znikł, gdy zobaczyłam jak długa jest kolejka. Skąd nagle się wzięli czy wszyscy ludzie. Mam wrażenie, że każdy klient poszedł do kasy, kiedy ja również skończyłam robić zakupy.

Nie miałam innego wyjścia, jak czekać aż będzie moja kolej. Spojrzałam tylko na znak, że kobiety w ciąży, są obsługiwane poza kolejką. Jak również na ten informujący o zepsutych kasach samoobsługowych. Jakim cudem wszystkie trzy mogły ulec awarii? Odkręciłam butelkę i wzięłam jedną z tabletek, którą miałam w kieszeni spodni. W końcu kto mi zabroni.

Wzdrygnęłam się, gdy poczułam jak ktoś mnie uderza w plecy, prosto w kręgosłup. Już miałam ochrzanić tę osobę, gdy zobaczyłam, że było to małe dziecko na wózku sklepowym. Dlatego całą swoją złość skierowałam na matkę, która patrzyła jedynie w telefon komórkowy.

- Mogłaby pani zwrócić uwagę synowi?

- Słucham? Co pani przeszkadza mój aniołek? - prychnęłam na jej protekcjonalny ton.

Nie Kontroluj Mnie #3 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz