Rozdział 6

435 22 12
                                    

Asher

Już jutro ją zobaczę, w końcu nastanie ten dzień. Na samą myśl na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Żadna kobieta nigdy mi nie odmówiła, a tym bardziej nie uciekała w tak kluczowym momencie. Nie mam zamiaru tego zmienić. Zawsze dostaje to czego chce, albo kogo.

Już tak niewiele brakowało, ale musiał się zjawić ten idiota. Już dawno żadna kobieta nie doprowadziła mnie do takiego stanu. Nie mogę przestać wyobrażać sobie, jak rozplątuje jej długiego warkocza i przeczesuje palcami jej długie czarne włosy. Albo o jej piwnych oczach. Teraz przynajmniej wiem czemu nazywają ją kometą. Zresztą nie tylko z wyglądu ją przypomina. Również tak jak kometa, kobieta pojawiła się niespodziewanie i tylko na krótką chwilę. Moje myśli przerwało wejście Axela. 

- Wszystko jest gotowe? - zapytałem, nawet na niego nie patrząc. 

- Tak Ash. 

- Świetnie możesz wyjść. 

- Serio? Długo będziesz na mnie obrażony. Jesteśmy dorośli i to podobno ty jesteś ten dojrzalszy.

Niechętnie musiałem przyznać mu rację, co nie zmienia tego, że po reakcji dziewczyny, wątpię czy będę miał drugą taką okazję. Zwłaszcza po tym, jak dowiedziałem się, że z jakiegoś powodu za mną nie przepada. Axel usłyszał w klubie, że kobieta zrobiła sobie przerwę od zawodów akurat, gdy szukałem zawodników. Nie wierzę w przypadki, zwłaszcza po tym, jak zareagowała na wiadomość, że jestem Blackiem. Nie mam jednak zamiaru z niej zrezygnować, zawsze dostaje to co chce, a w tej chwili, chce właśnie ją czarnowłosą piękność o piwnych oczach. 

- Jeśli mam przestać być na ciebie wściekły, to musisz coś dla mnie zrobić. 

- W końcu. Co takiego?

- Przejdź się po hotelach, motelach i innych miejscach, które oferują nocleg.

- Niby po co? 

- To chyba oczywiste masz zabronić im, przyjęcia Skyler. 

Mężczyzna wybuchł śmiechem. 

- Chcesz ją zmusić, żeby przenocowała u ciebie? - przytaknąłem, a on parsknął śmiechem. - Twój plan ma kilka luk. Dziewczyna jest na tyle uparta, że pewnie prześpi się w samochodzie, albo pojedzie do siebie. W końcu do Accord nie jest aż tak daleko. Zresztą skąd wiesz, że wygra? 

Uśmiechnąłem się do niego przebiegłe. 

- A czy kiedykolwiek mówiłem, że wybiorę zwycięzców? Skoro tak długo jej szukałeś, jestem prawie pewny, że nawet nie będzie próbowała wygrać. 

- Nie poznaję cię. Przecież szukamy najlepszych kierowców, żeby pokonać Devils. Już nie chcesz dokopać Aronowi? 

- Oczywiście, że chce. Pamiętaj jednak co o niej słyszałeś, jeśli plotki choć trochę są prawdziwe, to powinna się nadawać. Jeśli nie to po kilku dniach, ją wyrzucę. 

- W porządku. 

Chłopak wstał i kierował się do wyjścia. Wróciłem do przeglądania czy wszystkie finance się zgadzają. Na szczęście Maxowi wrócił rozum do głowy, gdyż przelał resztę pieniędzy. Zdążył w ostatniej chwili, ponieważ dotarły na moje konto minutę przed północą. 

- A zapomniałem ci powiedzieć, twój ojciec chce się z tobą spotkać. - gdy to powiedział, szybko wyszedł z pokoju.

Nie dziwię mu się, nienawidzę chociażby słyszeć o kimś takim jak on. Żałuję, że ktoś taki stąpa jeszcze po tej ziemi. Gdyby nie dostał dożywocia, już dawno bym go zabił. Ciekawe co musiał zrobić, żeby odzyskać możliwość do odwiedzin. Przecież praktycznie raz w tygodniu ląduje w izolatce za agresywne zachowanie. 

Mimo mojej niechęci do niego, a bardziej nienawiści, postanowiłem do niego pojechać. W końcu to ostatnia żyjąca, najbliższa mi osoba. Chociaż to on w dużej mierze się do tego przyczynił. Ma szczęście, że nie mam nic ciekawego do zrobienia. W końcu wszystko na jutro już jest przygotowane.

Już po kilku minutach byłem na miejscu. Rozejrzałem się dookoła i jak zwykle stali ci sami strażnicy. Jestem pewny, że nie potrafiłbym codziennie zajmować się tym samym. Może niektórych rutyna uspokaja, mnie by wykończyła. Jak zwykle patrzyli z zazdrością na mój samochód, w końcu nietrudno się domyślić, że nie dorobiłem się go w legalny sposób. Po krótkiej rozmowie oraz przejściu przez bramkę, po kilku minutach siedziałem już przed szybką. Nie musiałem czekać zbyt długo, gdy został wprowadzony mój ojczulek, kiedy chwycił za słuchawkę zrobiłem to samo. Trzeba przyznać, że po ostatnim razie, gdy chciałem go udusić w pokoju odwiedzin. Spotkanie go w taki sposób, było naprawdę dobrym posunięciem. 

- Czego ode mnie chcesz? 

- Jak ty się odzywasz do ojca. - przewróciłem oczami na jego pełen wyższości ton głosu. Uczynił z mojego życia farsę, więc nie ma prawa nazywać się moim ojcem. 

- Czego chcesz? - zapytałem bardziej dobitnie, a on z trudem hamował swoją złość. Zacisnął mocnie usta w wąska kreskę oraz dłoń na słuchawce. Oby ci zęby pękły. 

- Pieniędzy. 

Zacząłem się śmiać. Czego innego mogłam się po nim spodziewać. 

- Ty mi ich nigdy nie dałeś, więc dlaczego ja mam ci cokolwiek podarować? 

- Zapominasz się gówniarzu. To ja cię wychowałem! - gdy strażnik zwrócił mu uwagę, żeby się uspokoił. Dodał już nieco spokojniej. - Myślisz, że skoro zmieniłeś nazwisko, to nagle jesteś kimś innym? Nie. Mylisz się, zawsze będziesz moim synem. Twoja matka.. 

- Nawet nie waż się o niej wspominać! - krzyknąłem i wstałem na równe nogi. Pochyliłem się i patrząc mu prosto w oczy, dodałem. - Niczego ode mnie nie dostaniesz. 

Odłożyłem słuchawkę i ruszyłem w stronę wyjścia. Ignorując jego krzyki, opuściłem to przeklęte miejsce. Którego już nie mam zamiaru nigdy odwiedzić. Ewentualnie, kiedy mężczyznę spotka zasłużona kara i ktoś mu zasadzi kose prosto w jego przerośnięty brzuch. A jestem pewien, że prędzej czy później tak to się skończy. Z jego wyniosłym i kłótliwym sposobem bycia, ktoś na pewno nie wytrzyma i go zabije.

Jeszcze ma czelność mówić, że mnie wychował. Przez większość życia go nie było, chociaż kiedy się pojawiał to robił z naszego życia piekło. Choć minęło tyle lat na samo wspomnienie przechodzą mnie ciarki. Prawdziwy ojciec powinien sprawiać, żeby dzieci czuły się bezpieczne we własnym domu, tymczasem przez niego wielokrotnie czułem się odwrotnie. To mama robiła wszystko, abyśmy godnie żyli. Pracowała niemal od rana do wieczora, czasem nawet w nocy. Choć robiła wszystko, to nie jestem jej w stanie wybaczyć, że z nim została i chyba nigdy nie będę. Jak można mówić o miłości, kiedy chodzi o takiego potwora jak on. 

Kiedy byłem na zewnątrz odetchnąłem z ulgą i stałem przed moim ulubionym samochodem. Znam tylko jeden sposób, żeby mój humor się polepszył, a mózg przestał myśleć o osobie, która nie zasługuje nawet na jedno wspomnienie.
Zanim jednak ruszyłem przekręciłem drugi kluczyk aktywując typ Top Speed. Pora zaszaleć i pójść na całość.

N.A.R.A

Nie Kontroluj Mnie #3 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz