Skyler
- Naprawdę miło było cię zobaczyć. - powiedziała całkiem szczerze Jini.
- Zawsze do usług. - ukłoniłam się teatralnie, a ona prychnęła rozbawiona. Warto było się wygłupiać przez cały wczorajszy dzień. Chociaż moi sąsiedzi, chyba przestali mnie lubić, bo po raz kolejny wezwali policję. Naprawdę nie rozumiem takich ludzi, zresztą dlatego nie przerwałyśmy naszej zabawy, przez co policja zaszczyciła nas swoją obecnością kilkakrotnie. Za każdym razem z coraz to większymi mandatami. Chociaż mam to gdzieś, w końcu mnie stać. - Przemyśl moją radę!
Krzyknęłam, gdy dziewczyna schodziła po schodach. Choć nic mi nie odpowiedziała, byłam pewna, że usłyszała w końcu bez powodu się nie śmiała. W momencie kiedy miałam wejść z powrotem do mieszkania, sąsiadka mieszkająca nade mną, szła do góry.
- Dzień dobry. - powiedziałam z uśmiechem, a ta jedynie prychnęła i zaczęła kręcić głową. No cóż nie wiem co chce tym osiągnąć i tak było warto szaleć tak. Pora jednak wrócić do smutnej rzeczywistości i niepewnej przyszłości.
Poszłam do pokoju się spakować, gdyż przez wizytę dziewczyny nie zdążyłam tego zrobić. Z drugiej strony ani razu nie pomyślałam o tym dupku. Teraz jednak tylko on zaprząta moje myśli. Nigdy bym nie powiedziała, że pieprzony Black będzie jedynym na czym mój umysł będzie potrafił się skupić. Ku mojemu rozczarowaniu tak właśnie jest.
Wkurzona tym faktem usiadłam na łóżku i pochyliłam się, wplatając palce we włosy. Byłoby mi łatwiej, gdyby nie te jego piękne oczy. Choć mówią, że są oknem do duszy, to w jego przypadku faktyc znie może tak być. W końcu są równie oryginalne i nieprzewidywalne, jak on sam. Jest dla mnie zagadką. W końcu nie miał powodu, żeby mi pomagać tymczasem to zrobił. Nie to, żebym nie poradziła sobie z kimś takim Jack.
Wzięłam głęboki oddech i wyjęłam z szafy kilka losowych ubrań, nie zapominając przy tym o bieliźnie. Jak zwykle wszystko było czarne. Znalezienie czegoś o innym kolorze w mojej szafie, graniczy z cudem, w końcu czarny to mój ulubiony kolor i nikt i nic tego nie zmieni.
Chwyciłam za torebkę i ruszyłam na dół. Nim wyszłam zabrałam z łazienki kosmetyczkę, a z kuchni kilka litrów wody, w końcu to podstawa. Zwłaszcza w tak upalnym czasie. Nie mam zamiaru się odwodnić.
Wsiadłam do samochodu i z głośnym westchnieniem ruszyłam w drogę, w końcu zapewne potrwa kilka godzin. Nie mogę w końcu się śpieszyć, nie chce uszkodzić samochodu. To, że nie chce wygrać, nie znaczy, że mam być ostatnia. Maksymalnie dziesiąte miejsce. Włączyłam swoją ulubioną playlistę, którą wczoraj wzbogaciłam o kilka świetnych utworów.
Pogoda w Kingston była cudowna, idealna wręcz na wyścig. A konkretniej na ostatni wyścig w życiu. Od godziny leje jak z cebra, widoczność jest praktycznie zerowa. Dobrze, że zdążyłam dojechać na miejsce, zanim całkiem się rozkręciło. Są jednak plusy od kilku minut obserwuję, jak ludzie próbują zahamować swoje auta, ale pogoda im to uniemożliwia. Wybuchnęłam po raz kolejny śmiechem, gdy mężczyźnie ponownie wiatr zerwał kaptur, a on sam trzymał się boku samochodu, żeby nie upaść. Co na niewiele się zdał i po chwili leżał na twardym oraz mokrym betonie.
Wzięłam łyka mojej ulubionej kawy, która jest idealna.
- A ty jak zwykle pijesz czarną kawę. Czego innego można się po tobie spodziewać.
Otworzyłam oczy, na dźwięk doskonale znanego mi kpiącego i strasznie irytującego głosu.
- Zack, co ty tu robisz?
- To samo co pewnie ty. - usiadł naprzeciwko mnie i chwycił za mój kubek. Zacisnęłam mocniej szczękę, gdy zamoczył w nim swoje usta. - Fuji co za obrzydlistwo. Czy ty to w ogóle ją cukrowłaś.
- Tak, tyle ile mi wystarcza. Nie wiesz, że nie rusza się rzeczy, które nie należą do ciebie.
Choć mówiłam spokojnie, to czułam jak moja złość rośnie zwłaszcza, gdy jego uśmiech się poszerzył.
- Miło, że specjalnie się pofatygowałaś, żeby zobaczyć moje zwycięstwo.
- Twoje? - prychnęłam. - Chyba w snach. To nie Ellenville, nikogo już nie oszukasz.
- Naprawdę porażka musi cię boleć. W końcu już raz z tobą wygrałem i zrobię to po raz kolejny.
- To się jeszcze okaże. - mężczyzn zaczął się śmiać i ruszył w stronę wyjścia. Spojrzałam za okno i zobaczyłam, jak wyjeżdża na drogę. Tak strasznie go nie cierpię. W końcu o mały włos przez tego idiotę nie zginęłam. Choć jest przeciętnym kierowcą, to zaskakująco często wygrywa. Tylko dlatego, że rzadko kiedy uczestniczy dwa razy w wyścigu odbywającym się w danym mieście, to już dawno ktoś by się go pozbył. Nie znam osoby, która tak częstoby oszukiwała.
Poznałam go gdy kilka miesięcy temu przyjechał do Ellenville na wyścig. Nikt nie brał na serio tak przesadnie pewnego siebie dupka i to był nasz błąd. To komuś poluzował koło, przez co uderzyło w samochód innego zawodnika. To spuścił płyn hamulcowy. Na moje nieszczęście byłam jedną z tych osób. Do teraz wzdrygam się gdy przypominam sobie, jak nie byłam w stanie zahamować, żeby uratować siebie i mój ukochany samochód wjechał prosto do jeziora, gdyby nie to zapewne skończyłabym połamana, jak kilka innych osób. U mnie skończyło się jedynie na nadwyrężeniu obojczyka i szyi. Choć żebrą nic się nie stało, to bolały mnie przez kilka tygodni.
Spojrzałam na zegarek i postanowiłam pojechać na miejsce. Kiedy jednak stanęłam przed samochodem, postanowiłam najpierw sprawdzić płyn hamulcowy. Nie mam zamiaru mieć powtórki z rozrywki. Przy okazji sprawdziłam wszytko co Zack mógł uszkodzić. Jakie szczęście, że czasami oglądałam, jak Jack naprawiał samochody oraz, że kiedyś wytłumaczył mi co powinno się sprawdzać. Kiedy byłam pewna, że wszystko było w porządku, pojechałam do miejsca, gdzie miał się odbyć wyścig.
Dojechałam tam pół godziny przed czasem, chociaż ważne, że dotarłam. Wolałam jednak sprawdzić trasę, którą mieliśmy jechać. Nie chciałam mieć żadnych niepotrzebnych niespodzianek. Podeszłam do mężczyzny, który siedział pod namiotem.
- Dzień dobry, ja na wyścig. - zdziwiony zlustrował mnie wzrokiem. Ja za to przewróciłam oczami, w końcu jego zachowanie nie powinno mnie dziwić. Jak dotąd spotkałam raptem kilka kobiet, które się ścigały. Mężczyzna podał mi numerek.
- Przylep go na bluzce. - zrobiłam to co mi kazał i postanowiłam zapytać.
- Ilu jest zawodników?
- Pięćdziesięciu.
Spojrzałam na niego, następnie na numerek na mojej bluzie. Świetnie jadę ostatnia. Mogłam jednak przyjechać szybciej. Wróciłam do samochodu i postanowiłam pojechać na miejsce startu. Zazwyczaj o kolejności zawodników decyduje liczba osiągnięć. Tymczasem tutaj najwyraźniej obowiązuje kto pierwszy ten lepszy. Kiedy mijałam kolejne samochody, wkurzona zauważyłam, że Zack jest na początku. Był tak na oko mniej więcej na dziesiątym miejscu, czyli w drugim rzędzie. Ja jestem w dziesiątym. Nie pozwolę mu wygrać. Nie ma takiej opcji.
Zacisnęłam mocniej dłonie na kierownicy, gdy zobaczyłam kobietę, która skąpo ubrana, zbliża się w stronę początkowych aut. Choć miałam wrażenie, że o czymś zapomniałam, całkowicie to zignorowałam. W końcu skoro nie pamiętam, to nie może być nic ważnego, prawda?
N.A.R.A
![](https://img.wattpad.com/cover/311642964-288-k561270.jpg)
CZYTASZ
Nie Kontroluj Mnie #3 [ZAKOŃCZONA]
Roman d'amourSkyler pragnęła być niezależna i po wielu latach w końcu udało jej się to osiągnąć. Jednak Asher nie zamierza dać jej spokoju. Nie odpuści dopóki nie osiągnie zamierzonego celu. Co doprowadza, zazwyczaj spokojną kobietę do szału. Jest to 3 tom. Choć...