Rozdział 8

418 22 0
                                    

Asher

- Jest już w mieście.

- Świetnie, niech Brian nie spuszcza jej z oczu.

- W porządku.

Mężczyzna po chwili wyszedł z gabinetu, za pewne sprawdzić czy wszytko jest już zapięte na ostatni guzik. W końcu to będzie jeden z największych wyścigów, jakie udało nam się zrobić. Już dawno nie robiliśmy, żadnego na taką skalę. Choć kiedyś uczestniczyliśmy w każdym możliwy wyścigu. Chcieliśmy się, jak najszybciej wybić. Za każde pieniądze z wygranych tuningowaliśmy nasze samochody. Choć najlepiej wspominam zawody w których dosłownie wygrałem całe miasto. W tedy w Kingston rządził Stan King, który strasznie się wywyższał. Uważał się dosłownie za króla, a jak każdy wie tacy długo w tym świecie nie pociągną. Zwłaszcza, że nie docenił przeciwnika. Do teraz pamiętam jego minę, gdy zwyciężyłem. Był tak pewien wygranej, że bez zastanowienia postawił swoją pozycję w mieście, a ja nie zmarnowałem takiej okazji. Biedak dopiero chwilę przed śmiercią dowiedziałam się, że to Dex wszystko zaplanował. W końcu król może być tylko jeden.

Do teraz nie wiem czemu to mi zlecił sprowokowanie go do wyścigu, zwłaszcza, że już wtedy Aron dla niego pracował. Zresztą, jak wcześniej jego ojciec. Tylko skąd w ogóle o mnie usłyszał? Co prawda wygrywałem wtedy praktycznie każdy wyścig, ale nigdy nie spodziewałbym się, że informacja o mnie dojdzie aż do Nowego Jorku.

Moje myśli przerwało wtargnięcie Axela do gabinetu.

- Mamy problem.

- Niby jaki? - zapytałem znudzony.

- Spójrz za okno. Naprawdę nie zauważyłeś jak leje.

Faktycznie była spora ulewa.

- To by wyjaśniało dlaczego wyglądasz, jak zmokła kura.

- Bardzo śmieszne. - cały przemoczony usiadł naprzeciwko mnie. - Zdążyłem dojechać kilka metrów, gdy pogoda się zmieniła. Musimy odwołać wyścig.

- Nie ma mowy. Dobrze wiesz, że nie mamy czasu. Zobaczymy może się rozpogodzi.

-  Przecież wyścig ma się odbyć za niecałe trzy godziny. Będę zaskoczony, jeśli ktokolwiek przyjedzie.

- Mówisz to tak, jakby mieli jakikolwiek wybór.

- Przecież mają.

- Tak, ale oni o tym nie wiedzą. Lepiej, żeby się nas bali, przynajmniej nie będą próbowali nas oszukać. Musimy grać takimi kartami jakie mamy. A fakty są takie, że nie mamy pod sobą żadnych płatnych morderców ani masy broni lub ludzi. Nasze zasoby są ograniczone. Lepiej, żeby wierzyli w iluzję, maskę którą mamy.

- Szkoda, że Devlins nie mają takich problemów.

- Czego się spodziewałeś, że będzie łatwo? - zapytałem z ironią. - Są dłużej na rynku, zresztą mają bardziej opłacalny biznes i Dex ich lubi. Jeśli tak to można określić.

- Na pewno bardziej niż nas. - prychnął Axel.

- Przestało padać, więc możesz jechać.

- Najpierw to pójdę się przebrać. Jeszcze jakieś moje rzeczy powinny tu być.

- Pewnie tak. Chociaż, ja nie poczułem zbytniej różnicy, gdy miesiąc temu się wyprowadziłeś. Nadal przesiadujesz tu większość dnia.

- Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. Bad Boys For Live.

- Żaden z ciebie Will Smith.

- Jak to nie przecież obaj mamy tą samą karnację.

- Chyba jak się opalisz.

- Nie ważne, tak czy siak jestem przystojny i to się liczy.

Chłopak w końcu wyszedł, a ja mogłem na krótką chwilę nacieszyć się ciszą. Uwielbiam spokój, gdy wszystko idzie po mojej myśli, a dzień dopiero się rozkręci. Długo to nie potrwało, gdy po kilku minutach zaczął dzwonić mój telefon z najbardziej irytującą piosenką, jaką słyszałem. Za każdym razem gdy zmieniałem dzwonek, Axel ustawia mi go na jakąś jeszcze gorszą piosenkę. Tym razem padło na Barbie Girl. Czy on do reszty zwariował. Stanowczo wolę rocka i nic na świecie tego nie zmieni. Przysięgam, że kiedyś go rozjadą. Najgorsze, że zmieniałem hasło za każdym razem, ale znamy się praktycznie od zawsze. Nasze mamy rodziły nas w ten sam dzień i przebywały na tej samej sali poporodowej. Jak często bywa w tego typu sytuacjach, zaczęły się przyjaźnić, praktycznie do samego końca.

- Mamy problem. - kolejny pomyślałem, ledwo powstrzymując się, żeby nie powiedzieć tego na głos.

- Niby jaki?

- Kometa ma uszkodzony samochód.

- O czym ty mówisz?

- Chodzi mi o to, że jakiś gość coś przy nim majstrował. Wydawało mi się, że robił coś pod samochodem, ale tak lało, że nie widziałem co. Dlatego kiedy odjechał podeszłem bliżej i znalazłem mały ładunek wybuchowy. Od razu wywiozłem go za miasto.

- Żartujesz sobie ze mnie?

- Nie, mówię całkiem serio. Nie wiem o co chodzi, ale ewidentnie ktoś chciał się jej pozbyć.

Takich rewelacji się nie spodziewałem. Komu mogła podpaść?

- Wiesz kto jej to podłożył?

- Nie, ale wydaje mi się, że może to być jeden z zawodników.

- Dasz radę go rozpoznać?

- Miał fioletowy wręcz neonowy samochód, więc myślę, że trudno będzie go przegapić.

- W takim razie, spotkamy się w miejscu wyścigu. Mam nadzieję, że nie zostawiłeś jej bez obserwacji.

- Oczywiście, że nie szefie. Kazałem Brickowi, jej pilnować. Co mam zrobić z bombą?

- Zostaw ją. Nie mamy czasu na szukanie saperów. O ile wybuchnie, gdzieś gdzie nie ma ludzi i daleko od miasta, będzie dobrze.

Rozłączyłem się i ruszyłem w stronę wyjścia. Muszę jak najszybciej pojechać na miejsce wyścigu. Może Axel znalazł o niej jakąś informację, którą zapomniał mi przekazać. Przecież zawodnicy nie podkładają sobie bomb bez powodu. Świnie owszem, ale zabicie kogoś w taki sposób, już nie. Czarnowłosa kobieta coraz bardziej zaczyna mnie intrygować. Ktoby pomyślał, że tak szybko wróci moje zainteresowanie jej osobą.

Po spotkaniu z ojcem, dotarło do mnie, że najważniejsze jest, to żeby pokonać Arona. Aby w końcu stanąć na szczycie. Być najlepszym zawodnikiem w stanie. Do tego jednak potrzebuje nowych, świetnych ludzi. Dlatego postanowiłem odpuścić sobie wszytko co związane z piwnooka kobietą. A przynajmniej wszystko co sprowadza ją do roli nowego członka Blacks. Nadal jednak jestem mężczyzną, który zawsze zdobywa to co chce, a jej ciała nie zamierzam sobie odpuścić, chociażby dla samej zasady. Dlatego kazałem Brianowi, mieć ją na oku, gdy tylko wjedzie do miasta.

Od razu ruszyłem w stronę, budynku, który na samej górze był w całości oszklony. Jego budowa skończyła się stosunkowo niedawno, jednak ma on jedną funkcję, a mianowicie obserwacje toru wyścigowego. W środku są zamontowane monitory, na których będą puszczane obrazy z dronów. W końcu wyścig będzie odbywał się na kilku kilometrowej trasie. W końcu nie możemy niczego przegapić.

W momencie kiedy dotarłem na górę, zobaczyłem, jak chłopak obsciskuje się z jakąś blondynką. No cóż karma szybko go dotarła.

- Wypad. - dziewczyna na chwilę się od niego odsunęła i spojrzała na mnie zdziwiona. - Głucha jesteś, wypierdalaj!

Wystraszona dziewczyna, opuściła pokój w całkowitym negliżu, jednak mało mnie to obchodziło. A wręcz wcale.

- Naprawdę? Wybrałeś świetny moment, żeby się zemścić. - zaczął się śmiać, gdy jednak zobaczył moją minę od razu przerwał. - Coś się stało?

Nie zdążyłem mu odpowiedzieć, gdy zobaczyliśmy, jak wszystkie samochody ruszają. Ja jednak nie mogłem oderwać wzroku od jednego czarnego Nissana.

N.A.R.A

Nie Kontroluj Mnie #3 [ZAKOŃCZONA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz