PROLOG

5.3K 285 40
                                    

Prolog

3 miesiące wcześniej

Obserwowałem jak Sin i Dani wychodzą z klubu. Jego jedno ramię opiekuńczo owinięte wokół niej, drugim trzymał małą przy swojej piersi. Na widok dziecka coś zakuło mnie w piersi, a ból promieniujący od serca znów spowodował, że miałem ochotę uciec z tego miejsca. Dziś oficjalnie mała Ivy została oddana pod opiekę Danielle Wilson i Lucasa Scotta. Jeszcze nie przyjęła jego nazwiska, ale każdy wiedział, że nastąpi to prędzej czy później. Wtedy będzie to Ivy Scott, maleństwo, które przez krótki okres czasu zdawało się być moje właśnie zyskało nową rodzinę. Wciąż była moją bratanicą z krwi, ale przez te dwa tygodnie, gdy czekaliśmy na wyniki ojcostwa żyłem w wyobraźni, że jest moją córką. Nawet jeżeli wiedziałem, że to praktycznie niemożliwe. Ale ta jedna myśl, choć nieprawdopodobna zdawała się na stałe osiąść w moim umyśle. Odetchnąłem odsuwając od siebie kolejną falę bólu i odwróciłem się w stronę swojego motoru. Nie potrafiłem myśleć o niej i jednocześnie nie mogłem tego nie robić. Gdy pierwszy raz usłyszałem, że mogę być ojcem byłem jak sparaliżowany. Ja? To chyba najgorszy pieprzony żart jaki wszechświat mógł mi zrobić. Nic się nie zgadzało i rozsądnie myśląc nie było takiej możliwości, by to okazało się prawdą. Ale...

Chciałeś żeby była.

Z mojego gardła wyrwał się warkot i dziękowałem bogom, że w okolicy nie ma żadnego z moich braci. Już wystarczająco wkurwiały mnie ich spojrzenia wyrażające żal i zrozumienie. Chuja rozumieli. Nikt nie mógł zrozumieć tego czego sam nie pojmowałem. Minęło dokładnie dziesięć lat od kiedy porzuciłem naiwne marzenia o stworzeniu rodziny. Nie chciałem jej, nie potrzebowałem. Rodzina wiązała się z kobietą, a kobiety mnie nie interesowały. Lubiłem jedynie ich chętne cipki i wygłodniałe usta – nic poza tym. Mogło to czynić ze mnie skurwiela, ale miałem to gdzieś. Kiedyś pozwoliłem jednej kobiecie zbliżyć się do mnie. Pozwoliłem jej zajrzeć do serca i zagnieździć się w nim. Poznała każdą moją myśl, każde marzenie i pragnienie. Ofiarowałem jej wszystko, a ona to wzięła z uśmiechem na twarzy i błyskiem w zachłannych oczach. Wspierała mnie w mojej decyzji by iść do wojska, budowała moją pewność siebie i pozwoliła wierzyć, że jestem normalny, choć nigdy się takim nie czułem. Obiecała czekać na mnie i kochać mnie. Pozwoliła wsadzić sobie na palec obrączkę i wysyłała listy z wyznaniami i marzeniami o domu, który zbudujemy i dzieciach, które wychowamy. A potem znalazłem ją w naszym łóżku z własnym kumplem. Potem dowiedziałem się, że pieprzyła się z nim odkąd tylko wyjechałem do bazy. A potem, że do tego kółka dołączył nawet mój rodzony brat. Brat, którego z radością posłałem do piachu nawet przy tym nie mrugając. Alai-seto. Moja babka miała rację od początku wyczuwając w nim zło. Żałowałem, że ten człowiek był moim bratem od lat, ale ostatnio szala przeważyła na czystą nienawiść. Nikt nie miał prawa grozić komuś, kto był pod moją opieką. Moment kiedy podniósł dłoń na Danielle i Ivy był równoznaczny z podpisaniem wyroku śmierci. Może dlatego czułem to wszystko. Te dwie kobiety wywróciły do góry całe moje życie w jeden krótki miesiąc, ale w efekcie to Sin zdobył rodzinę. Rodzinę, która myślałem, że będzie moja. Bo choć jej nie chciałem, przez ten krótki moment zdążyłem jej na nowo zapragnąć. I choć cieszyłem się szczerze ich szczęściem, gdzieś we mnie kumulowała się złość i żal. Ivy mogła być moją córką. Mogłem mieć kogoś kto by mnie pokochał. Kogoś, kto zrozumiałby mnie i został. Chyba niczego się nie nauczyłem.

Jesteś zbyt dziwny, by ktoś cię pokochał.

Nienawidziłem tego głosu. Nienawidziłem, że burzył wszystkie moje emocje i demony jakie pomieszkiwały w moim ciele. I nienawidziłem, że zawsze ma pieprzoną rację. 




Od autorki:

Ok na wstępie kilka kwestii organizacyjnych. Musicie mi dać czas na wdrożenie się w nową historię, więc póki co rozdziały będą wpadać raz w tygodniu - najpewniej sobota/niedziela.
Mam zapas na kilka pierwszych, ale nie chcę Was potem zostawiać bez niczego, jeśli nie wskoczę w to tak szybko jakbym chciała. Stąd ta decyzja;)

Kojot jest, coż Kojotem. Każda z Was zna go już, jeśli czytała poprzednie części. Myślę, że po Sinie jego historia, aż prosiła się sama o opowiedzenie.

Mam również nadzieję, że nie zawiodę Was i tutaj!

No to - zaczynamy!

Buziaczki-misiaczki,
Rain

Grimm Reapers MC #4 Kojot | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz