Rozdział VII
„To moja jedyna córka" powiedział wódz domłodego łowcy. „ Jest bardzo bliska memu sercu. Nie będę jak inni ojcowie,który handlując i oddają córki za skórę i futra. Będziesz musiał zdobyć sercemojej córki, bo chcę by była ona szczęśliwa"
O Kojocie i wodospadzie Multnomah
Kojot
Patrzyłem jak odjeżdża swoim autem spod sklepu, a pod moją skórą szalała złość. Rider coś do mnie mówił, ale nawet na niego nie patrzyłem. Nie miałem pojęcia skąd to uczucie, ale nie podobało mi się. Rider był moim bratem i przyjacielem, a Jas była, cóż, Jas. Rzucił się jej na pomoc niczym jakiś książę na białym koniu. W podzięce uśmiechnęła się szeroko, a jej twarz uległa całkowitej przemianie. Do tej pory nawet, gdy się jej to zdarzało były to raczej subtelne uśmiechy. Ale teraz ta nieruchoma i nieczytelna twarz zrobiła się jeszcze śliczniejsza. Gdyby robiła to częściej, kurwa, naprawdę byłaby gorąca.
- Stary, poganiałeś mnie, a teraz co? – Zapytał w końcu, gdy jej samochód już zniknął za rogiem.
Zacisnąłem szczęki niemal czując jak wibrują mi przy tym zęby i ruszyłem za nim i Roxi. Macy wysłała nas na zakupy, ale jakoś straciłem na nie ochotę. Szwendałem się za nimi po alejkach, a gdy Roxi odeszła na dział z kosmetykami nie wytrzymałem i podszedłem do Ridera. Cały czas w głowie miałem słowa Sina i fakt, że będąc świadkiem sytuacji sprzed chwili coraz bardziej nabierały sensu.
- Od kiedy do niej uderzasz?
Wyprostował się i powoli odwrócił w moją stronę lekko mrużąc oczy.
- O co ci chodzi?
- O to, że to nie jest kobieta dla ciebie – mruknąłem przekrzywiając głowę na bok i uważnie obserwując, jak jego nozdrza delikatnie się rozchyliły.
Przez chwilę milczał, a potem uśmiechnął się jednym kącikiem ust i założył ramiona na piersi. Wyglądałby może groźnie, gdyby akurat w ręce nie trzymał paczki z proszkiem do pieczenia babeczek.
- A co? Chcesz ją zaklepać?
Na samą jego insynuację, że ja miałbym coś chcieć z Jas miałem ochotę parsknąć śmiechem. Cholernie pewne, że nie byłem nią zainteresowany w tym kontekście. Owszem, była atrakcyjna i seksowna, ale była sztywna jak kłoda. W łóżku pewnie leżała nieruchomo i czekała, aż ktoś odwali za nią całą robotę. Nie przepadałem za kobietami, które nie potrafią czerpać radości i aktywnie uczestniczyć w seksie. Musiał zobaczyć mój niesmak na twarzy i krzywą minę, bo wzruszył ramionami i uśmiechnął się.
- No to nie masz się czym martwić, nie?
Odwrócił się, jakby nigdy nic i kontynuował przegląd półek, a ja stałem w miejscu patrząc na niego jak na idiotę. Drgnąłem, gdy Roxi złapała mnie za ramię i przycisnęła swoje kształtne ciało do mojego boku. Wpadliśmy na nią kawałek od jej salonu i zabrała się z nami gotowa skończyć ten wieczór w klubie. Nie miałem nic przeciwko, bo gdzieś we mnie kumulowało się za dużo energii i potrzebowałem znaleźć dobre, użyteczne i zadowalające rozwiązanie tego. Roxi była do tego idealna, bo lubiła to tak samo jak ja, a nasza relacja była cudownie nieskrępowana.
- Potrzebujemy jeszcze czegoś? – Zapytała uśmiechając się lekko i przesuwając palcem po mojej szyi. – Czy możemy już wracać?
Jej oczy błysnęły, jakby doskonale wiedziała o czym myślę. Uśmiechnąłem się leniwie, wyrzucając z głowy niedorzeczne myśli o Jas. Mój kutas zadrżał w oczekiwaniu i rzuciłem spojrzenie na Ridera, który zmierzał w naszą stronę.
CZYTASZ
Grimm Reapers MC #4 Kojot | ZAKOŃCZONE
RomanceMoja babka zawsze powtarzała mi, żebym nigdy nie lekceważył swojego daru. Żebym słuchał głosu, który we mnie żyje. Słuchałem go, a jednak w którymś momencie ogłuchłem i oślepłem oszukując tym samym siebie. Byle tylko nie wyjść na idiotę. Short story...