EPILOG
To było dawno, dawno temu. Ale nawet dzisiaj, kiedy słońce po raz ostatni spogląda na wysoki klif na południe od Wielkiej Rzeki, dwie letnie kaczki wypływają, aby spojrzeć wstecz na serię wodospadów spływających po wysokiej górze. Najdłużej patrzą na najniższą kaskadę i pianę, która za nimi kryje otoczony drzewami basen. Jeśli ci, którzy chcą zrozumieć, uciszą się i posłuchają, usłyszą pieśń, którą córka wodza i Kojot śpiewali sobie każdego ranka po kąpieli w basenie. Piosenka zaczyna się bardzo cicho i nisko, gwałtownie wznosi się do wysokiej nuty, a następnie delikatnie cichnie.
O Kojocie i wodospadzie Multnomah
Podjechałem pod budynek sądu i obserwowałem wyjście czekając na Jas. Miała skończyć jakiś kwadrans temu, ale wciąż nie było jej widać. Spojrzałem na zegarek i westchnąłem czując zniecierpliwienie. Nasze spotkanie zaczynało się za pół godziny, a jeszcze mieliśmy dwie ulice do przejechania. Postukałem niecierpliwie palcami o kierownicę i zamarłem widząc jak Jas wychodzi z sądu i schodzi w tych swoich niedorzecznych, seksownych szpilkach w dół. Pół kroku za nią kroczył ten kutas prokurator. Poderwałem się z miejsca trzaskając drzwiami auta i w trzech krokach znalazłem się obok niej. Moje ramię owinęło się wokół jej talii, dłoń spoczęła na brzuchu i zaborczo przyciągnąłem ją do swojego ciała. Prokuratorek uśmiechał się szeroko do niej, ale widząc mnie odrobinę spoważniał i rzucił mi szybkie spojrzenie.
– Dobrze było cię widzieć, Jas – powiedział schodząc dwa stopnie w dół i kiwając mi głową. - Kojot.
Odwzajemniłem gest i poczekałem aż oddali się na bezpieczną odległość, a potem odwróciłem wiercącą się Jas w swoją stronę. Jej twarz była zarumieniona, oczy lśniące, a te różowe usta pociągnięte błyszczykiem aż się prosiły o całowanie.
– Mogę wiedzieć, czym zawdzięczam ten oczywisty konkurs sikania na odległość?
– Nie wiem o czym mówisz – powiedziałem wzruszając ramieniem i siłą kierując ją w dół.
Dla pewności nie puściłem jej talii. Chodzenie w szpilkach po schodach, kiedy po wczorajszej burzy wszystko było mokre, zwariowała. Sam omal się dziś nie wywaliłem na schodach do klubu, a co dopiero ona na tych szczudłach. Jas zaśmiała się obok mnie i posłusznie poszła do samochodu otwierając sobie samej drzwi. Mogłem się starać być dżentelmenem, naprawdę. Ale ta kobieta zawsze wolała robić wszystko sama. Kiedy wsiedliśmy do auta złapała mnie za ramie zanim odpaliłem silnik i zmusiła bym spojrzał na nią.
– Wiesz, ze nie musisz na każdym kroku mnie obsikiwać, prawda?
Wiedziałem i co z tego. Nie podobało mi się, że pracuje w znacznej mierze z mężczyznami. Ufałem jej, ale nie ufałem tym skurwysynom. Każdy jeden z nich patrzył na nią z wywieszonym językiem, a nocami pewnie walili konie do wyobrażenia o niej. Na samą myśl coś paskudnego rozsadzało mi pierś.
– Nie...
– To – przerwała mi unosząc dłoń do góry i poruszając palcami, aż pierścionek z rubinem i platynowa obrączka odbiły światło. - Chyba jasno pokazuje, że jestem nieosiągalna, prawda?
– Tak, bo jesteś moja – warknąłem wydając z siebie ciche warczenie, na co zaśmiała się i pochyliła w moją stronę składając te słodkie usta w dziubek.
– Jestem twoja – wymruczała i zatrzepotała rzęsami w ten kokieteryjny, cholernie kręcący mnie sposób. - Poza tym, niedługo będę gruba, moje nogi spuchną jak balony i żaden facet się za mną już nie obejrzy.
Spojrzałem na nią jak na kosmitkę odpalając w końcu silnik auta. Była idiotką jeżeli sądziła, że gdy moje dziecko urośnie w jej brzuchu przestanie być atrakcyjna. Jas miała w sobie ten ogień i tą słodkość, która okazywała się w jej spojrzeniu, uśmiechu i każdym cholernym geście. Nie sposób było tego przegapić i nie lgnąć do tego. Jej ciało? To był tylko bonus do tego jak bardzo kochałem jej wnętrze. Ale miała rację w jednym. Jeżeli ta mała kulka, która teraz była ledwie widoczna nawet w opiętej sukience urośnie, żaden facet nie będzie się za nią oglądał. Nie dlatego, że będzie gruba czy cokolwiek sobie wmawia. Ale dlatego, że każdy cholerny skurwiel w tym mieście będzie wiedział, że w całości i niezaprzeczalnie Jasmine Memeskin jest moja. Rezygnując z kolejnej dyskusji na ten temat włączyłem kierunkowskaz i skręciłem w stronę przychodni.
CZYTASZ
Grimm Reapers MC #4 Kojot | ZAKOŃCZONE
RomanceMoja babka zawsze powtarzała mi, żebym nigdy nie lekceważył swojego daru. Żebym słuchał głosu, który we mnie żyje. Słuchałem go, a jednak w którymś momencie ogłuchłem i oślepłem oszukując tym samym siebie. Byle tylko nie wyjść na idiotę. Short story...