Rozdział XII
Wódz był najmądrzejszy ze wszystkich wodzów spośród wszystkich plemion. Odpowiedział „ Dlaczego nie zapytasz mojej córki?Zapytaj ją dziś, jaki prezent uczyni jej serce najszczęśliwszym ze wszystkichserc?"
O Kojocie i wodospadzie Multnomah
Jas
To był genialny i jednocześnie kretyński pomysł, a ja byłam tego w pełni świadoma. Ale nie mogłam się już wycofać i w zasadzie, jeśli byłabym szczera ze sobą to nawet tego nie chciałam. Spojrzałam nerwowo na zegarek i cicho przeklęłam widząc, że dochodzi już czwarta. Kojot miał być za jakieś dwadzieścia minut, a ja wciąż byłam w rozsypce podobnie jak cały stół w jadalnie zasłany aktami. I choć powiedziałam mu, że sama przyjadę do klubu napisał, że w to nie wierzy. Willy spojrzał znad klawiatury laptopa, gdy poderwałam się od stołu i zaczęłam nerwowo składać dokumenty.
- Śpieszymy się gdzieś? – Zapytał znów patrząc na ekran laptopa.
- Mam dwadzieścia minut na wzięcia prysznica i spakowanie torby na trening – rzuciłam szybko. – Czy możesz to poskładać kiedy ja się tym zajmę? Kojot nie ma prawa widzieć tych akt.
- Wyglądasz na zdenerwowaną – zauważył z szyderczym uśmiechem na twarzy.
- Bo nie lubię się spóźniać – warknęłam nie patrząc nawet na niego.
Gdybym miała więcej czasu pewnie bym my przywaliła, albo coś powiedziała, ale go nie miała. Ruszyłam do łazienka w biegu rozsypując włosy i zdejmując z siebie bluzkę.
Po kwadransie wyszłam świeża i pachnąca, a moja jadalnia, a raczej wciśnięty we wnękę stół, znów nadawał się do spożywania posiłków. Willy siedział na krześle wciąż coś stukając w laptopie, ale gdy weszłam przerwał i spojrzał na mnie uważnie. Jego oceniający wzrok ześlizgnął się od mokrych wciąż włosów przez moją klatkę piersiową w końcu kończąc na bosych stopach.
- Ubierz czarny – powiedział spokojnie wracając do pracy. – W tym twoje cycki wyglądają jakbyś je ścisnęła bandażem.
Szybko spuściłam wzrok na swoje piersi i skrzywiłam się, bo faktycznie ten różowy top był odrobinę za mały i spłaszczał mój biust. Zaraz jednak sapnęłam sfrustrowana i rzuciłam mu złe spojrzenie.
- Po pierwsze, czarny mam w praniu, a po drugie nie idę tam ani na rewię mody, ani na podryw.
- Oczywiście – powiedział ironicznie posyłając mi szeroki uśmiech. – Ale to nie znaczy, że musisz wyglądać jakbyś miała płaskocyckoze.
- Płasko co? Nie ma takiego słowa.
- Już jest – powiedział zamykając klapę od komputera i wskazując na mnie palcem. – A to jest jej przykład.
Parsknęłam na niego, ale zanim udało mi się coś odpowiedzieć pod domem rozległ się dźwięk motoru, a potem cisza. Nie wiedziałam dlaczego i nie bardzo chciałam to po sobie pokazać, ale byłam zdenerwowana. A ja się nie denerwowałam prawie nigdy. Ani wtedy kiedy wchodziłam na salę rozpraw, ani wtedy, gdy rozmawiałam z kryminalistami, a już na pewno nie wtedy, gdy miałam się spotkać z mężczyzną. Tymczasem na myśl o dzisiejszym spotkaniu z Kojotem mój żołądek skręcał się z nerwów, a skóra mrowiła w oczekiwaniu na trening. Mogłam go nie lubić, a przynajmniej tak sobie powtarzałam za każdym razem, gdy mimo woli mnie rozśmieszał, ale moje ciało na niego reagowało. I to w zupełnie nowy sposób. Rozległo się głośne pukanie, na które lekko podskoczyłam. Willy wstał z krzesła i parsknął śmiechem chowając swojego laptopa.
CZYTASZ
Grimm Reapers MC #4 Kojot | ZAKOŃCZONE
RomanceMoja babka zawsze powtarzała mi, żebym nigdy nie lekceważył swojego daru. Żebym słuchał głosu, który we mnie żyje. Słuchałem go, a jednak w którymś momencie ogłuchłem i oślepłem oszukując tym samym siebie. Byle tylko nie wyjść na idiotę. Short story...