Rozdział XXVIII

4.1K 344 12
                                    

Rozdział XXVIII

Babki obserwały jak wychodziła sama z basenu i schodziła do Wielkiej Rzeki. Jej ludzie nigdy więcej jej nie zobaczyli. Kojot w szybkim czółnie popłynął w dół Wielkiej Rzeki w jej poszukiwaniu. Dotarł do niej tuż przed tym, jak została wniesiona do wielkiej wody, gdzie w nocy chowa się słońce. Tam oboje, Kojot i dziewczyna, zamienili się w małe kaczki, małe letnie kaczki, unoszące się na wodzie.

O Kojocie i wodospadzie Multnomah

Jas

Wróciłam do domu i poczułam skurcz w sercu na widok Tommy'ego, który siedział przy wyspie kuchennej i klikał coś w laptopie. Rzucił mi szybkie spojrzenie i wrócił do swojego zajęcia. Nie odzywał się do mnie od wczoraj. A dokładniej od momentu, kiedy zapytał kiedy przyjdzie Kojot, na co odpowiedziałam, że nie planuję się z nim widzieć na razie. W odpowiedzi dostałam właśnie to - milczenie. 

- Cześć - powiedziałam próbując nawiązać z nim rozmowę, na co mruknął coś pod nosem i nawet na mnie nie spojrzał. 

Westchnęłam rozkładając zakupy na blacie i obserwując go kątem oka. Czy mnie dziwiło jego zachowanie? Nie. Przez ostatnie tygodnie tak mocno zżył się z Kojotem, że nie zaskoczyło mnie to. Ale to nie była moja wina. Owszem nie byłam gotowa na rozmowę, ale pojawił się tutaj bez zaproszenia, a potem wyszedł jak furiat, którym zresztą był. Nie moja wina, że prowadził rozmowę sam ze sobą, nawet nie dając mi dojść do słowa i pozwolić sformułować pełne zdanie. Nie moje wina, że mnie obraził. Byłam na niego tak wściekła za to, tak bardzo, że w pierwszej chwili miałam ochotę jechać za nim i zdzielić go w głowę. Ale nie mogłam tego jeszcze zrobić, bo moje serce wciąż zdawało się toczyć wojnę samo ze sobą. Odetchnęłam głęboko i wyciągnęłam słoik z pierniczkami, które zrobiłam wcześnie. Potrzebowałam cukru, a ostatnio to on stał się moim głównym źródłem czegokolwiek. Nawet jeśli mój tyłek nie był mi za to wdzięczny. 

- Co chcesz na kolację? 

Cisza i wzruszenie ramion, jakby było mu to obojętne. 

- Pomożesz mi wyciągnąć ozdoby świąteczne ze strychu? 

Miał to zrobić Kojot. Rozmawialiśmy o tym w zeszłym tygodniu, kiedy uczyłam go robić spaghetti. Na wspomnienie tego, jaki był uroczo niezdarny i seksowny w kuchni moje serce znów zabiło szybciej. 

Tommy skinął głową i podniósł się zabierając laptopa. Patrzyłam za nim jak bez słowa wychodzi zostawiając mnie w kuchni samą. W roztargnieniu sięgnęłam po kolejnego pierniczka. 

***

Wyszłam spod prysznica i zapaliłam lampkę nocną gotowa spróbować zasnąć. Czyli zrobić coś co nie udało mi się w pełni od dwóch nocy. Podeszłam do okna, żeby zaciągnąć zasłony ale zamarłam zaciskając dłoń na chłodnym materiale. 

Padał śnieg. 

W mojej pamięci jak za sprawa magicznej różdżki pojawiło się wspomnienie, gdy rozmawialiśmy przez telefon po raz pierwszy. Jego słowa, ton głosu i to jak mnie nieświadomie tym uspokoił. Moje dłonie opadły w dół i zacisnęłam mocno wargi, by powstrzymać ich drżenie. Weszłam na lóżko niezdejmująca nawet szlafroka i podkuliłam nogi pod siebie. Siedziałam i nie mogłam odwrócić wzroku od sypiącego śniegu. Światła latarni podkreślały taniec dużych płatków zamieniając to niemal w świetlne przedstawienie. Śnieg oczyszcza. Szkoda, że nie mógł oczyścić mojego strachu. Objęłam kolana ramionami i położyłam na nich głowę nie przerywając oglądania spektaklu. Moje myśli samoistnie powędrowały w stronę wspomnień, które chomikowałam przez ostatnie tygodnie.

Grimm Reapers MC #4 Kojot | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz