Rozdział XXII
Patrzyła z uśmiechem na twarzy, najpierw na basen i wodospad przed nią, a potem na młodego mężczyznę, który go to wszystko dla niej stworzył. Kojot widział, że była zadowolona i szczęśliwa. Widział, że zdobył jej serce.
O Kojocie i wodospadzie Multnomah
Jas
Spędziłam cały weekend z Kojotem w klubie, czego zdecydowanie nie planowałam. I choć uprawialiśmy udany seks niezliczoną ilość razy, to przede wszystkim dobrze bawiłam się poza łóżkiem. Lub z dala od ściany, komody czy...nieważne, chodzi o to, że naprawdę podobało mi się spędzanie tam czasu.
Tommy był również zachwycony tym faktem, jeśli jego zachowanie mogło być dla mnie wskazówką. Gdy tylko wróciliśmy do domu w niedzielny wieczór od razu zapytał czy za tydzień też chcę tam jechać. Nie odpowiedziałam mu konkretnie, choć jakaś część mnie cholernie chciała to powtórzyć, chociażby po to, żeby sprawdzić czy to nie był sen. Ale wiedziałam, że nie był. Moje mięśnie były na skraju wytrzymałości i w życiu chyba nie miałam tylu orgazmów jak przez ostatnie tygodnie. Gdyby droga do kobiecego serca wiodła przez jej waginę, bez wątpienia byłabym bez reszty zakochana w Kojocie. Na samą tą myśl skrzywiłam się i odetchnęłam wchodząc pod prysznic. Mimo całej frajdy jaką miałam z weekendy moja rozmowa z Roxi i to, czego byłam świadkiem wciąż rzucały się cieniem na moje zadowolenie. Dopiero teraz w zaciszu własnej łazienki mogłam wrócić do tego i przeanalizować jej słowa oraz własne emocje. Odchyliłam włosy pozwalając ciepłej wodzie spłynąć po nich i przymknęłam powieki.
- Lubię cię, Jasmine – powiedziała patrząc na mnie z mieszaniną sympatii i żalu. – Dlatego dam ci dobrą radę. Kojot jest kochany i każda kobieta, która go spotyka powie ci to samo. Ale to co ci pozwala zobaczyć to jedno, a to kim jest to zupełnie inna sprawa.
- I ty to wiesz?
- Oczywiście, że wiem – zaśmiała się i posłała mi uśmiech pełen wyższości. – Bo od lat to do mnie wraca. Tylko ja potrafię go zrozumieć i dać to czego potrzebuje. Nie zakochuj się więc, bo i tak nie dasz sobie z nim rady. Kojot nie ma już serca do zaoferowania.
Zadrżałam na ciele i sięgnęłam po pokrętło, by zwiększyć temperaturę. Nie zakochałam się w nim i choć moje reakcje na Roxi mnie zaskakiwały, nie to mnie niepokoiło najbardziej. Roxi była już drugą osobą, która wskazała mi niemal palcem defekty Kojota. Najgorsze było to, że obie były na tyle podobnie sformułowane, że nie mogłam tego zlekceważyć. Sama wyczuwałam w Kojocie wiele zmiennych emocji i nastrojów. Potrafił rzucać sprośnymi tekstami i żartami nawet w towarzystwie braci i innych kobiet. Był cudownie swobodny w kontaktach z innymi, czego mu po cichu chyba zazdrościłam. Zdawał się czasami słodkim głuptasem, by po chwili pokazać twarz agresywnego, domagającego się samca. Oparłam się plecami o ścianę prysznica i zapatrzyłam przed siebie. I nie byłoby w tym nic dziwnego, bo przecież każdy z nas ma różne humory, prawda? Sama czasami byłam nieznośna, by potem zaszyć się w domu na kanapie z pudełkiem lodów. Znałam to. Ale napływające ostrzeżenia z różnych, całkiem niezależnych stron zasiały we mnie ziarno niepewności. Bo czy wpuszczając go do swojego życia naprawdę znałam Kojota?
W poniedziałek wróciłam do codzienności i na dzień dobry miałam ochotę już wrócić do tej bańki, w której tkwiłam przez ostatnie dwa dni. Na parkingu przed moją kancelarią stał radiowóz i choć to nie był nigdy dziwny widok po moich plecach przebiegł dreszcz. Policja często kontaktowała się z nami, a mąż jednej z naszych recepcjonistek pracował na komisariacie. Jednak auto bez wątpienia należało do szeryfa, a to nie mogła oznaczać nic dobrego. Wyprostowałam się i ruszyłam szybkim krokiem do budynku nawet nie patrząc w tamtą stronę.
CZYTASZ
Grimm Reapers MC #4 Kojot | ZAKOŃCZONE
RomanceMoja babka zawsze powtarzała mi, żebym nigdy nie lekceważył swojego daru. Żebym słuchał głosu, który we mnie żyje. Słuchałem go, a jednak w którymś momencie ogłuchłem i oślepłem oszukując tym samym siebie. Byle tylko nie wyjść na idiotę. Short story...