Rozdział XIX

3.7K 365 47
                                    

Rozdział XIX

Wspiął się ponownie na ścianę i poszedł daleko w głąb wzgórz. Tam sprawił, że z ziemi wydobył się strumień i spuścił go w dół przez wielką szczelinę, którą zrobił, by spadł na pochyłą skalną ścianę.

O Kojocie i wodospadzie Multnomah

Kojot

Obudziłem się w środku nocy w sekundę zdając sobie sprawę z tego co się w końcu stało i gdzie jestem. Nie było to szczególnie trudne, bo ciepłe ciało Jas leżało ciasno przy moim boku. Nie chciałem w tym momencie niczego więcej, jak obrócić się i ponownie zanurzyć w jej wnętrzu. Tym razem jednak rozkoszowałbym się każdym centymetrem jej skóry. Czułem się źle z myślą, że kolejny raz rzuciłem się na nią jak wygłodniałe zwierzę, ale jak widać nie potrafiłem się kontrolować w jej obecności. Minęło kilka dni odkąd czułem ją i zdawało się, że potrzeba ta za sekundę mnie rozsadzi. Moje ramię zsunęło się z jej boku na biodro, a potem na ten kształtny tyłek. Jas poruszyła się wtulając we mnie jeszcze bardziej, a z pomiędzy jej warg wydobyło się ciche sapnięcie. Bogowie, była piękna i delikatna, gdy spała całkiem naturalnie bez makijażu i tego wojowniczego wyrazu twarzy. Pochyliłem się by ją pocałować lekko w usta, a po chwili już obrysowywałem językiem ich zarys. Jej słodki smak, odurzający mocny zapach robiły mi burzę w piersi i spokój w głowie. Niebezpieczne połączenie, jeśli ktoś chciałby wiedzieć. Ale nie potrafiłem sobie jej odmówić, nie kiedy już ją miałem tutaj. Sapnęła, a jej rzęsy zatrzepotały.

Zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć czy zaprotestować przewróciłem ją na plecy i pogłębiłem pocałunek. Odpowiedziała od razu wyginając się w moją stronę i rozkładając nogi dając mi więcej miejsca. Tak, Jasmine byłą niebezpieczna w wielu znaczeniach tego słowa.

Leżeliśmy po kolejnej rundzie, tym razem długiej i wolnej, od której obojgu nam kręciło się w głowie. Wyczułem, że chce coś powiedzieć jeszcze zanim otworzyła usta, bo jej ciało leżące w połowie na mnie nagle zesztywniało.

- Musimy chyba ustalić jakieś zasady, prawda?

Gdyby nie patrzyła na mnie tymi świetlistymi oczami pewnie bym się skrzywił na te słowa. Z zasady, to ja nie lubiłem zasad. Tak było zawsze, nawet kiedy postanowiłem wstąpić do wojska w wieku osiemnastu lat. Choć ten okres mimo mojej awersji wspominałem akurat jako bardzo budujący.

- Zasady?

- Nie wiem – powiedziała znów, opierając brodę na złożonych dłoniach.

Mogła bez problemu czuć pod nimi jak bije mi serce i całkiem bez powodu strasznie spodobała mi się ta myśl. Jej policzki pokrył świeży rumieniec i nie mogłem powstrzymać uśmiechu, ani tego że przejechałem po nim palcem.

- Rumienisz się.

- Och, przestań – fuknęła chowając twarz w mojej piersi. – Nigdy nie miałam seks-relacji.

- Jak to?

Byłem szczerze ciekaw jej życia erotycznego. Kiedy zaczęła, ilu miała partnerów. Jednak na samą myśl, że byli przede mną inni z mojej piersi unosił się warkot, który musiałem zdusić. Nie miałem prawa interesować się jej przeszłością. Nie, może jednak nie powinienem tego wiedzieć.

- Każdy mój seks wiązał się ze związkiem, nie licząc dwóch jednonocnych przygód w czasach studenckich– powiedziała lekko unosząc twarz. – Nie wiem jakie zasady panują w tej sytuacji. Mamy ustalić jakiś harmonogram? Czy ktoś się o tym dowie? O Boże, przecież powiedziałeś już Sinowie.

Grimm Reapers MC #4 Kojot | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz