Rozdział VI

3.7K 307 14
                                    

Rozdział VI

Wódz jednak nic nie wiedział o młodym mężczyźnie, z wyjątkiem tego, że wydaje się on doskonałym łowcą. Prezent ucieszył ojca, ale ten chciał, by przede wszystkim ucieszył on jego córkę.

O Kojocie i wodospadzie Multnomah

Jas

Kolejny zmarnowany poranek. Siedziałam na niewygodnym krześle w pokoju przesłuchań i wpatrywałam się w obrażoną Talię Manning. Nie wiem czy to rozsądne w jej obecnej sytuacji, ale kobieta zgrywała tutaj poszkodowaną, a jej oprawcą nie był nawet stan Tennessee. Nie, tutaj katem byłam ja – jej obrońca. Westchnęłam zakładając nogę na nogę i sięgając po kubek z kawą na wynos, którą złapałam u Sky. Prowadziłyśmy cichą wojnę od poniedziałkowego dnia. Dzisiaj postępów niestety nie było widać na horyzoncie. Co było dla mnie dziwne, bo została poinformowana, że jeżeli nie da mi czegokolwiek to w piątek wsiada w wóz i oddala się o kolejne mile od swojego syna. Czy się przejęła? Oczywiście, że nie. 

Na wspomnienie Tommy'ego poczułam jak nerwy napinają mi się niebezpiecznie. Gdy zabrałam go z klubu oczywiście nie odezwał się słowem. Ledwo weszliśmy do domu, a już pobiegł do swojego tymczasowego pokoju głośno trzaskając drzwiami. Głuchy przy tym na moje krzyki i kazania. Coraz bardziej rozumiałam dlaczego niektórzy rezygnowali z macierzyństwa. Bo małe dzieci? Kochałam. Nastolatków? Miałam ochotę wsadzić na statek z biletem w jedną stronę, najlepiej gdzieś do Australii. 

Ale zdawało się, że nie potrzebowałam ani Tommy'ego ani jego matki do ustalenia pewnych faktów. Matt Weasley handlował dragami. Oczywiście nie osobiście, na to był zbyt cwany i zbyt ważny. Łapał uczniów, właśnie takich jak Tommy i wciągał w swoją sieć. Bałam się nawet dopuścić do siebie myśl, że młody faktycznie mógł być na jego usługach, ale fakty mówiły właśnie to. W jego plecaku znalazłam dragi, a Kojot był świadkiem jak miał dostać łomot. Wiedziałam jednak, że sam Matt nie jest tutaj szychą. Skądś musiał brać dragi, a to oznaczało, że komuś się spowiadał z tego biznesiku jaki ukręcił. Willy dotarł do tego wczoraj wieczorem, po ledwie kilku dniach. Po raz kolejny potwierdzając tym, że jest niezastąpiony w roli mojego asystenta.

- Jutro cię zabierają – powiedziałam odstawiając kawę. – Za trzy tygodnie masz pierwszą rozprawę. Czy masz zamiar dać mi cokolwiek, co choć trochę cię obroni?

Milczała wpatrując się w stół, ale widziałam, że zaczyna poważnie myśleć nad tym co jej powtarzałam każdego dnia. Pobyt w areszcie wyraźnie jej służył, choć widocznych okiem zniszczeń po narkotykach nie udało się całkowicie usunąć. Musiała dziś rano wziąć prysznic, bo pachniała całkiem przyjemnie. Włosy też były czyste, choć nadal pozbawione blasku. Otuliła się ramionami i podniosła na mnie wzrok.

- I tak mnie wsadzą, więc co za różnica?

- Znacząca jeśli chodzi o lata jakie tam spędzisz – powiedziałam czując podekscytowanie rosnące we mnie.

Rzuciła mi szybkie spojrzenie, ale zaraz znów spuściła wzrok. Miałam ochotę jęknąć z frustracji w jaką mnie ta kobieta wprowadzała. Minęły cztery dni odkąd przyszłam do niej po raz pierwszy. Cztery długie dni, podczas których milczałyśmy czekając, aż druga strona pęknie. Byłam gotowa podnieść się i jak co dzień opuścić pokój bez słowa, kiedy w końcu się odezwała. 

- Dostawałam je od Lizbona – mruknęła wykręcając nerwowo palce. Ten sam tik jaki miał Tommy, gdy się denerwował. – Ale on je tylko dla mnie kupował. Nie wiem skąd je miał.

Odetchnęłam lekko i odwróciłam wzrok na zegar. Lizbon był jednym z jej facetów, z którym spotykała się od kilku miesięcy. Widziałam go z raz czy dwa, gdy byłam pod ich kamienicą. Wysoki, dobrze zbudowany o aparycji zbira. Niczego z tego nie ukręcę, skoro raczej mało prawdopodobne, żeby sam mi powiedział cokolwiek. Nie miałam też za dużo czasu, jeśli miałam być szczera. Trzy tygodnie, żeby przygotować całą historię to wbrew pozorom cholernie mało. Ale musiałam chociaż spróbować. 

Grimm Reapers MC #4 Kojot | ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz