13

1.1K 97 20
                                    

Usiadłem na ławce obok szpitala i schowałem twarz w dłoniach wzdychając.Michael został wczoraj wypuszczony do domu. Recepcjonistka mówiła,że zrobił duże postępy i nie było potrzeby aby trzymać go w szpitalu. I jak ja go teraz odnajdę? Kobieta nie chciała podać mi jego adresu tłumacząc że złamałaby tym zasady o poufności czy coś. Ktoś usiadł obok mnie. Nie chciałem teraz z nikim rozmawiać, musiałem wymyślić plan jak go odnaleźć. Od niechcenia podniosłem wzrok i zobaczyłem Boba. Uśmiechnął się do mnie szeroko i wręczył małą karteczkę

- Grozi mi za to wyrzucenie z pracy Ashton i zrobiłem to tylko dlatego,że wiem jak zależy Ci na Michaelu i jak dużo mu pomogłeś i wiem że możesz zrobić jeszcze więcej i mam jeszcze jedną prośbę abyś nie mówił nikomu że masz to ode mnie

- Obiecuję

- To do zobaczenia w środę

Odszedł. Otworzyłem karteczkę na której był napisany adres chłopaka.Dobrze znałem tą dzielnicę, miałem tam wielu znajomych tylko zdziwił mnie fakt że on tam mieszka bo to dość bogata dzielnica.

***** 20 minut później *****

Stałem przed drzwiami domu Michaela. Zapukałem trzy razy do drzwi czekając aż ktoś mi otworzy. Chwilę później stała przede mną niska starsza kobieta z miotłą w ręku.

- Dzień dobry czy zastałem Michaela?

- Michael wyszedł do sklepu jakieś 10 minut temu a ty jesteś?

- Ashton Irwin, jestem znajomym Mikeya

- Proszę wejdź chłopcze

Wpuściła mnie do środka. Zaprowadziła do dużego salonu w którym dominowały ciemne kolory. Usiadłem na dużej kanapie a parę minut dołączyła do mnie kobieta stawiając na stole szklankę herbaty

- Jestem jego babcią, nie wiedziałam że kogoś zaprosił bo on nigdy tego nie robił

- Michael nie wie że tu jestem

W tej chwili usłyszałem trzask drzwi i chwilę później zobaczyłem czerwonowłosego chłopaka który na mój widok otworzył szeroko oczy.Kobieta zostawiła nas samych. Niepewnie podszedłem do chłopaka.

- Przepraszam że przychodzę bez zapowiedzi... - Przerwał mi

- Może pójdźmy do mojego pokoju

Skinąłem głową i ruszyłem za chłopakiem. Jego pokój był na samej górze na końcu dość długiego korytarza. Ciemnoniebieskie ściany,białe meble, duże łóżko, białe pianino i dwie gitary. Usiadłem na idealnie pościelonym łóżku a on zaraz obok mnie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć

- Co tu robisz?

- Przyszedłem Cię odwiedzić

- Po co?

- Już Ci mówiłem że chcę ci pomóc Michael

- A twoja dziewczyna nie ma nic przeciwko?

- Mia nic o tym nie wie

- Ohh

Nastała niezręczna cisza której nienawidzę. Zauważyłem że kolor na włosach chłopaka powoli schodził więc wpadłem na pewien pomysł

- Michael co ty na to abyśmy poszli do sklepu,kupili farbę i pofarbowali Ci włosy

Spojrzał na mnie jakby właśnie zobaczył ducha

- Właściwie to miałem zamiar to zrobić i kupiłem farbę

Uśmiechnął się nie śmiało i wstał z łóżka podchodząc do szafy i wyjmując z niej farbę po czym poszliśmy do łazienki która znajdowała się u niego w pokoju. Zaproponowałem że ja się wszystkim zajmę i tym sposobem właśnie myję włosy chłopakowi. Później nałożyłem farbę i spłukałem. Wróciłem do pokoju a chłopak wyszedł po jakieś przekąski. Rozglądałem się po pokoju i zauważyłem zdjęcie Michaela przytulającego prawdopodobnie swoją matkę. Mają te same oczy. Odłożyłem zdjęcie i podszedłem do pianina. Było piękne. Kochałem ten instrument ale o wiele mniej niż moją perkusję. Położyłem dłonie na klawiszach zaczynając grać pierwsze dźwięki piosenki Perfect Hedleya. Po chwili do pokoju wszedł Michael. Odłożył kanapki na stoliku i chwycił gitarę. Graliśmy razem i to było niesamowite. Nigdy się tak nie czułem. Nie wiem co się ze mną działo czemu on tak na mnie działa,czemu odczuwam taką potrzebę aby mu pomóc. Zaczęliśmy śpiewać

Light  | mashton ff |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz