Dzień zapowiadał się bardzo przyjemnie. Strażnicy galaktyki zakupili nowy, większy, ładniejszy, oraz nowocześniejszy statek i byli zajęci przeprowadzaniem się do niego. Statek ów był koloru szarego z domieszką błękitu. Bardzo im się podobał i byli zadowoleni z zakupu. Nie doszukali się żadnych usterek.
Nebula kierowała operacją "przeprowadzka". Peter Quil, Drax i Thor zajęli się największymi gabarytami, Rocket zechciał zaopiekować się bronią a Groot i Mantis przenosili lekkie pakunki, takie jak ubrania, kostiumy i jedzenie. Szło im jak z płatka.
Wieczorem, kartony z rzeczami danego właściciela znajdowały się już w jego pokoju. Wystarczyło je tylko rozpakować i powkładać do szuflad, szaf i tak dalej. Każdy zajmie się tym samodzielnie.
- I'm Groot - odezwał się Groot.
- Na dole - powiedział Rocket.
Statek miał 3 pokłady. Na górnym znajdowały się sypialnie jego mieszkańców. Środkowa część służyła do sterowania statkiem oraz znajdował się w niej pokój wspólny strażników. Natomiast na dolnym pokładzie można było znaleźć kuchnię i dwie łazienki. Strażnicy zasiedli w pokoju wspólnym.
- Wszystko przeniesione? - spytał Thor.
- Raczej - odpowiedział Peter.
- Idę zająć się swoimi rzeczami - Nebula wyszła.
- To dobry pomysł - Mantis poszła za nią.
- A mieliśmy se tu pogawędzić - westchnął Star Lord.
- Nie narzekaj Quil, wszyscy jesteśmy zmęczeni.
- Rocket ma rację - pierwszy raz w ciągu tej chwili odezwał Drax.
- Chłopaki odpocznijcie, przygotuję coś do jedzenia - Thor wstał. - Groot mi pomoże.
- I'm Groot - drzewko wróciło.
- Supcio - Oboje wyszli.
Bóg piorunów postanowił przyrządzić pizzę. Według niego, każdy lubi pizzę. I frytki. Ooo tak, młody Bóg musi przygotować frytki. Od razu zabrał się do pracy. Groot podawał mu różne składniki.
Po godzinie mieli gotowe 3 pizze, pepperoni, hawajską i margaritę. Do tego każdy miał dostać po talerzu frytek. Blondyn i jego przyjaciel uznali, że tak będzie sprawiedliwie.
Groot poszedł powiadomić resztę o posiłku i po kilku minutach wszyscy zebrali się w kuchni. Zasiedli do stołu i zaczęli jeść.
-Tfo jest pysne - odparł Peter Quil.
- Nie odzywaj się jak jesz, Quil - zgromił go Rocket na co Mantis cicho się zaśmiała.
Myśli Boga powędrowały do Asgardu. Do czasów gdy Odyn uczył go posługiwać się Mjølnirem.
Gdy walczył z Fandralem, Sif, Volstagg'iem i Hogunem.
Do czasów gdy rozmawiał z Heimdall'em na biesiadach (oczywiście nie tylko tam).
Gdy spacerował z matką po ogrodach.
Do czasów gdy wspólna przygoda z Loki'm na Sakaar'ze zbliżyła ich do siebie.
I w końcu do jego najlepszej przyjaciółki która zawsze śmiała się jak opętana.
Uśmiechnął się smutno, skinął głową przyjaciołom i odszedł do swojego pokoju.
- mogę to zjeść? - wskazał frytki Thor'a.
- Przytyjesz a już jesteś gruby - odezwała się Nebula.
- To prawda Quil - powiedział Drax.
Thor tymczasem położył się na łóżku. Codziennie śniło mu się to samo przez co rano budził się w nostalgicznym humorze a czasem nawet z łzami w oczach.
***
- Thori! - zawołał mały rudzielec biegnąc wokół jeziora.
- Poczekaj Na mnie! - krzyknął blondyn.
- Złap mnie! - zaśmiała się i uciekła.
Książę przyspieszył i po chwili dogonił dziewczynkę. Złapał ją w pasie i zaczął łaskotać. Nellie wybuchła śmiechem i nieudolnie próbowała oderwać jego ręce od swojego brzucha.
- Z-zostaw mnie! - łąkę zalała kolejna fala jej śmiechu.
- Mogłaś mi nie uciekać.
- T-Thori!
- Jeszcze chwila.
- Nie! Thori!
- No już dobra, dobra - puścił małą Levesque i wstał. Ona również wstała i poszli do królewskich ogrodów. W pewnym momencie młody Bóg złapał ją za rączkę.
- Kiedyś zostaniesz moją żoną.
- Tak myślisz? - delikatnie się zarumieniła.
- Przyjaciółki to najlepsze żony - uśmiechnął się do niej. Usiedli na ławce.
- A co jeśli coś mi się stanie?
- Uratuję Cię.
Niebieskooka uśmiechnęła się. Podszedł do nich królewski strażnik.
- Panienka Levesque jest proszona do sali tronowej. - powiedział.
Dziewczynka i chłopiec udali się w tamto miejsce. W sali znajdował się Wszechojciec i tajemniczy mężczyzna
- Nellie, wracamy do domu - powiedział mężczyzna.
- Nellie, to twój tata? - spytał Thor.
Młoda Levesque podeszła do owego człowieka. Po chwili podbiegła do Thor'a i rzuciła mu się na szyję. Oddał uścisk.
- Niedługo przyjadę i znowu będziemy się razem bawić. - obiecała rudowłosa.
- Dobrze, będę czekał - obiecał jej blondyn. Nellie wyszła za mężczyzną a Thor patrzył na nią póki nie zamknęły się za nią drzwi.
*Tydzień później*
- Co się stało tato? - książę stanął przed tronem ojca. Odyn wstał i zszedł do niego.
- Thor'ze, twoja przyjaciółka, Nellie Levesque...nie żyje. - Powiedział.
- C-co? - Bóg piorunów upuścił Mjølnir. Gdy dotarło do niego co usłyszał, zalał się łzami a Wszechojciec go przytulił. Thor wtulił się w niego z całych sił, płacząc.
CZYTASZ
Heaven In Your Eyes
FanfictionJest to opowieść o mężczyźnie skrzywdzonym przez los...który stracił rodzinę...dom...kilkoro przyjaciół...swój lud...broń...oko...domyślacie się już o kogo chodzi? Postanowiłam stworzyć opowieść o Thor'ze, gdyż zauważyłam, że jest ich mało albowiem...