Thor obudził się ciężko oddychając. Znowu ten sen...nie coś żeby on się zmieniał. Potrząsnął głową i wstał. Przeciągnął się i ubrał. Gdy StormBreaker znalazł się w jego dłoni, blondyn wyszedł z pokoju. Napotkał Mantis po drodze.
-Cześć Thor, Coś Cię trapi? Dziwnie wyglądasz - powiedziała czarnowłosa.
- Cześć...Śniło mi się wspomnienie, wiesz jak to jest - odpowiedział jej. Pokiwała głową i więcej się nie odezwała. Bóg także zamilkł. W ciszy doszli do pokoju wspólnego.
- Lecimy na Rèal, dostaliśmy sygnał SOS - poinformował Star Lord.
- Dobra.
Po jakimś czasie dotarli na planetę. Znajdowała się na niej kobieta, walcząca sama z gromadą kosmitów. Za każdym razem gdy jednego zabijała, z ziemi wychodził drugi. Widać było że jest wyczerpana. Strażnicy wybiegli na pomoc. Dzięki Thor'owi udało się wytępić stworzenia. Kobieta odwróciła się do nich.
- Dziękuję wam, nie poradziłabym sobie sama - Thor znał to spojrzenie. Nellie. I kolor oczu się zgadzał. Tylko włosy miała brązowe. No cóż, nie widział jej od ponad 1000 lat. Może sobie przefarbowała.
- Nie ma za co-
- Jak ci na imię? - przerwał Rocket'owi władca piorunów.
- Lily.
Kiwnął głową. Jak mógł pomylić jakąś Lily ze swoją Nellie? To absurdalne. Skarcił się za to w głowie.
- Thor.
Zaczęli na siebie patrzeć. Reszta grupy spoglądała na nich niepewnie.
- Ja Cię skądś poznaję - zaczęła Lily.
- Skąd? - spytał.
- Nie wiem...
Teraz zrobiło się dziwnie...
- ...Dobra, to my już będziemy spadać - odezwał się Peter i ruszył do statku. Reszta poszła za nim. Thor po chwili również do nich dołączył i odlecieli. - Kolejna prośba o pomoc.
- Gdzie? - spytał Drax.
- Z...Monticy.
- Aha.
Na planecie znajdował się jeden dom.
Strażnicy podeszli i zapukali do drzwi. Otworzyła im młoda kobieta ubrana w błękitną suknię, takiego samego odcienia jak jej oczy. Rude włosy były delikatnie pofalowane. W okolicach nosa miała piegi. Policzki zdobiły lekkie rumieńce. W dłoniach trzymała polne kwiaty.- Dzień dobry, w czymś mogę pomóc? - jej głos był taki słodki że Thor'owi zmiękły kolana.
- Wzywałaś pomocy? - spytał Quil.
- Nie przypominam sobie - odparła. - ale wejdźcie, napijecie się czegoś.
Wzrok rudowłosej zatrzymał się na bogu. Blond włosy, błękitne oczy, te rysy twarzy...skądś go znała ale nie pamiętała skąd. Wydawał się jej znajomy.
Zaprowadziła ich do swojej kuchni. Zapytała czego sobie życzą i przygotowała im napoje. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. W końcu kobieta postanowiła przemówić.
- Nazywam się Nellie Levesque.
Thor upuścił szklankę która rozpadła się w drobny mak. Nellie...to jego Nellie? Przecież ona zmarła gdy miał niespełna 350 lat. Nawet Loki go pocieszał po jej śmierci. Jakim cudem...?
Levesque jak gdyby nigdy nic wzięła miotłę, szufelkę i posprzątała mały bałagan. Thor uważnie się jej przyglądał. Po chwili, rozejrzał się po pomieszczeniu. Czarne meble, niebieskie ściany i czerwone dodatki. Jego ulubione kolory.
Gdy już naprawdę uświadomił sobie że to jego Stara przyjaciółka, zrobiło mu się słabo. Spojrzał na przyjaciół zamglonym wzrokiem i słyszał ich głosy jakby z oddali. W następnym momencie widział tylko ciemność.
***
Młody Bóg powoli otworzył oczy. Gdy już przywykł do tej ilości światła, jaka znajdowała się w jego pokoju, usiadł.
- Obudził się! - zawołała Mantis.
Strażnicy postanowili że nie będą budzić swojego przyjaciela za pomocą przyjaciółki.
- Co się stało? - spytał gromowładny.
- Zemdlałeś Stary - powiedział Star Lord.
Blondyn kiwnął głową. Od Groot'a, dowiedział się również że Strażnicy Galaktyki zabrali ze sobą dziewczynę, a pokój Nellie Levesque znajduje się obok jego pokoju. Nebula przyniosła mu obiad. Zjadł go i odpłynął w objęciach Morfeusza.
CZYTASZ
Heaven In Your Eyes
FanfictionJest to opowieść o mężczyźnie skrzywdzonym przez los...który stracił rodzinę...dom...kilkoro przyjaciół...swój lud...broń...oko...domyślacie się już o kogo chodzi? Postanowiłam stworzyć opowieść o Thor'ze, gdyż zauważyłam, że jest ich mało albowiem...