XI

425 40 6
                                    

Po 10 minutach byłaś już przed drzwiami swojego domu. Otworzyłaś drzwi a na wejściu zobaczyłaś twojego ojca wychodzącego najpewniej do pracy.

- Gdzie byłaś przez całą noc?- zapytał.

- Chciałam wrócić wcześniej ale —

- Nie obchodzi mnie to czy chciałaś wrócić wcześniej. Gdzie byłaś?

Westchnęłaś ze złości jednak chcąc nie chcąc odpowiedziałaś.

- Nocowałam u przyjaciela.

- U tego Albedo?- spytał a ty przytaknęłaś.- A czy ty przypadkiem nie idziesz dziś do pracy?- na te słowa otworzyłaś szeroko oczy i szybko wbiegłaś do środka by się przebrać. Gdy wychodziłaś z domu pożegnałaś się z mamą i migiem pobiegłaś do pracy.

W tawernie znalazłaś się dość szybko. Zadyszana przywitałaś się z Dilucem i poszłaś odłożyć swoje rzeczy na zaplecze.

- Przepraszam że się spóźniłam. Myślałam że dziś niedziela.- wydyszałaś.

- Nic się nie stało. Dopiero trzy osoby weszły do środka.

_________________

Dzień w pracy przebiegł ci dość znośnie. Żadnych wrzasków ani natrętnych klientów. Z uśmiechem na twarzy wyszłaś z baru a od razu przed wejściem zobaczyłaś Albedo z Klee.

- Nie przyszłaś na czas.- powiedziała oburzona dziewczynka.

- Klee, Y/N też ma swoje życie. Jestem pewien że chciała przyjść szybciej ale nie mogła.

- Przykro mi Klee że nie pojawiłam się o umówionej godzinie jednak musiałam ustalić z Dilucem ważne sprawy.- powiedziałaś.

- Z tym dziwnym dorosłym co się nie uśmiecha? Co takiego musiałaś z nim ustalać?

- Klee to już nie nasza sprawa.- rzekł Albedo patrząc się na dziewczynkę.

- Jeśli tylko odłożę ważne rzeczy do domu i się przebiorę to możemy iść gdzie tylko chcesz. Zgoda?- zapytałaś czerwonookiej.

- Zgoda! Więc chodźmy bo Klee już nie może się doczekać!- krzyknęła i w trójkę poszliście do twojego domu. Gdy już byliście zaprosiłaś ich do środka.

- Masz przechlapane młoda damo!- usłyszeliście głos swojej matki na wejściu.- Coś ty sobie myślała wychodząc wieczorem i nie wracając na noc?!

- Mamo... Goście przyszli..- powiedziałaś.- Idźcie do mojego pokoju, w korytarzu, drugi po lewej.- tak jak prosiłaś tak zrobili.

- Ojciec nie był wściekły jak cię rano widział?

- Nie powiedziałabym że wściekły raczej zły.

- Tak czy siak dlaczego wybiegłaś?

- Musiałam się przewietrzyć.

- Y/N... Nie kłam mi tu bo bardziej się pogrążysz.

- Mówię prawdę.

- Ty mała.. Ugh.. To przez to że kolacja była nie dobra czy co.

- Możesz się domyśleć.

- Oświeć mnie.

- To przez Tonie i jej ojca! Najpierw zaczynają temat który jest dla mnie delikatny a potem Tonia wyskakuje że zakochałam się w Albedo! Dzięki niej obwiniam się że to przeze mnie Ajax nie żyje a poza tym ona nie wie jak to jest gdy ktoś jej wysyła list z jakimiś pogróżkami!- krzyknęłaś na tyle głośno że rodzeństwo usłyszało cię z twojego pokoju.

- Nadal masz ten list?- zapytała twoja mama a ty przytaknęłaś.- Powinnaś go już dawno wyrzucić...

- Nie mogę... Po prostu nie chce mieć już wyrzutów sumienia..

- Skarbie to nie twoja wina. To wina moja i rodziców Ajaxa. My nie postanowiliśmy go odprowadzić a oni nie przyszli po niego. Następnym razem gdy będą u nas albo my u nich stanę w twojej obronie dobrze?- spytała widząc że zaczynasz płakać. Przytuliłaś ją i podziękowałaś.

- Idę do pokoju bo Albedo i Klee na mnie czekają.- powiedziałaś i poszłaś.

Albedo x Reader "Śnieg nas połączył"Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz