Kotka patrzyła na niego zszokowana. Jej wzrok nie zdradzał zupełnie nic.
— Wrzos?
— J-ja… — wyglądało na to, że nie wie, jak mu odpowiedzieć.
— Zostańmy parą… — zamruczał jej do ucha. Widział, że koty im się przyglądają, w końcu byli w obozie. Chciał, by to widzieli, by widzieli, jak zostaje partnerem ukochanej kotki.
— Nie mogę…
— Dlaczego? Ktoś ci zabronił? — inny powód nie przychodził mu do głowy. Przecież to niemożliwe, że ona mnie nie kocha.
— Nie, tylko…
— To bądź moją partnerką, skoro nikt ci nie zabrania.
— NIE KOCHAM CIĘ, BŁOTNISTY OGONIE!!! — warknęła. — NIC DO CIEBIE NIE CZUJĘ, JESTEŚ DLA MNIE TYLKO PRZYJACIELEM!
Kocur jeszcze nigdy nie czuł się bardziej zraniony.
— A te wszystkie spacery, polowania, spanie obok siebie? — zapytał niepewnie. Nie odpowiedziała ani słowem. Wtedy zrozumiał, że kotka miała wobec niego pewien plan… — CHCIAŁAŚ MNIE W SOBIE ROZKOCHAĆ I ZRANIĆ?! TO CI SIĘ UDAŁO!!!
— Nie… Po prostu się z tobą przyjaźnię, a przyjaciele tak robią… NIE WIEDZIAŁAM ŻE SIĘ WE MNIE ZAKOCHASZ, OKEJ?
Ale kocur nie miał ochoty z nią dłużej rozmawiać.
***
Bananowy Ogon z przerażeniem zorientował się, że jest z powrotem w obozie. Na pewno nie mógł tu być cały czas, bo inaczej skąd miałby rany? Wtedy w jego głowie po raz pierwszy pojawiła się myśl, że może faktycznie ma rozdwojenie jaźni, jak to powiedział medyk.
— Tak mi przykro z powodu twojego ojca…— miauknęła Jeżynowy Kwiat.
Co z moim ojcem?!
Jednak miał przeczucie, że nie powinien o to pytać. Nagle dostrzegł, że starsi zakopują ciało wojownika o długiej białej sierści przy pomocy dwójki wojowników; Pokrzywowego Wyskoku i Cedrowej Skóry.
— Mam nadzieję, że trafił do klanu gwiazdy. — powiedział spokojnie wojownik.
— Na pewno, był lojalnym wojownikiem.
Kocur wiedział o tym, ale z drugiej strony pamiętał, jak szczęśliwy był Mroźna Burza, gdy on leżał chory u medyka. Jakby cieszyło go to, że jego własny syn mógł umrzeć.
Właśnie, co do medyka, z jego legowiska wyszła uczennica, Sosnowa Kora. Młoda ciemnobrązowa kotka wyglądała na zapracowaną.
— Nie dość, że wczoraj było sporo rannych z patrolu bitewnego, to jeszcze cały czas muszę pilnować Szczawiowego Błysku. — Bananowy Ogon poczuł się źle na samą myśl o byłej mentorce, ale mimo wszystko nie chciał, by cierpiała. Należeli do tego samego klanu, a ona była lojalną wojowniczką, mimo wszystko.
Oczom kocura ukazali się Bluszczowy Ogon z jego uczennicą, Jasną Łapą.
— Nie narzekaj tak, to tylko cierń w łapie. — poowiedział do kotki jej mentor.
— Cierń w łapie? Niech no ja spojrzę. — zamruczała Sosnowa Kora, a uczennica krzywiąc się z bólu, do niej podeszła.
Bananowy Ogon poszukał wzrokiem Brzozowego Kła, zastanawiał się, dlaczego ten nie pomaga swojej uczennicy.
Zobaczył, że Wrzosowy Kwiat znowu rozmawia z Czarnym Ogonem. Kotka mówiła tak głośno, że Bananowy Ogon ją usłyszał.
— Na klan gwiazdy, Błotnisty Ogon to mój przyjaciel! Ale on sobie ubzdurał, że chciałam go zranić. — stwierdziła ciemnobrązowa kotka.
— Może po prostu nie zasługuje na twoją przyjaźń.
Jak ona może?!
— Nie wiem sama; nadal część mnie chce się z nim pogodzić. — Bananowy Ogon słysząc te słowa zastanowił się, co sprawiło, że się w ogóle pokłócili. Nie wiem, co się stało między nami, więc nie mogę tego naprawić. Uświadomił sobie brązowo-czarny kocur.
Tymczasem Bluszczowy Ogon rozmawiał ze Szczawiową Nadzieją.
— Jesteś piękna, Szczaw.
— Dziękuję. — zamruczała i splotła swój ogon z jego.
— Tak się cieszę, że wtedy nie odeszłaś, Szczaw. Jesteś dla mnie ważna.
Jak on może tak skracać jej imię, jak ja to robię z Wrzosowym Kwiatem?!
Bananowy Ogon nie wiedział, dlaczego się tym tak przejął. To przecież niemożliwe, że się w niej zakochał. A jednak od paru ładnych księżycy gdy o niej myślał, chciało mu się mruczeć.
Kochał Wrzosowy Kwiat i pewnie to było powodem ich kłótni. Ona go odrzuciła, a on nie przemyślając tego się na nią zdenerwował.
Tylko dlaczego ani trochę tego nie pamiętał?
618 słów
bez obaw, blotek nie będzie jak ashfur
CZYTASZ
SKR SE: Ścieżka Błotnistej Gwiazdy ✅
Fanfictionsuperedycja skr @slonecznika autorka okładki