Weszliśmy do lokalu. Następnie wybraliśmy stolik, gdzie się rozłożyliśmy. Impreza najwidoczniej dopiero się rozpoczyna. Niezbyt jak na razie ludzi przyszło, ale idzie dostrzec, że zbiera się coraz więcej ludzi. W sumie dobrze, tym lepiej. Mniej tłoku tym mniej ludzi mdlejących. Jake'a jeszcze nie ma, za pewnie zaraz będzie. - Dzień dobry moi drodzy! Dziś otwarcie klubu Lawenda! Z tej okazji mamy w cenie darmowy posiłek, który się znajduję po mojej lewej stronie! Tak! Te oto pyszności! Zobaczcie! - Wszyscy spojrzeli w prawo. A ukazał się bardzo podłużny stół z przeróżnymi ciastami, słodkościami, owocami, ciastkami, fontanna z czekoladą.Momentalnie można było by stwierdzić, że zahipnotyzowało wszystkich obecnych.
Wszyscy na ten widok rzucili się w pogoń by skosztować, lecz ja wolałam zostać w bardziej bezpiecznym miejscu. Bez natłoku ludzi.
- Idziesz potańczyć? - Nie. - No chodź. - Nie chcę Jessy. - Dlaczego? - Nie mam ochoty. - To po co tu przyszliśmy? - Zmusiłaś mnie. - A idź ty, idę potańczyć sama. - I poszła.
*Skip time*
Jake już przyszedł. Rozmawia z Jessy pod barem. Ja za to siedzę, patrzę w ściany, rozmyślam albo patrzę w telefon. W sensie niby lubię imprezy i niby ludzie, którzy mają znak zodiaku co ja kochają imprezy, ale nie mam zamiaru imprezować bo wiem jak to się kończy. A mianowicie, gdy się rozkręcę to nic nie da rady mnie powstrzymać. Będę pić do upadłego. Tańczyć jak tylko zapragnę. I kto wie co jeszcze...
Lepiej nie wiedzieć i się nie przekonywać co dalej.
- Hej! Mała! - Spojrzałam za telefonu. Jakiś pijany mężczyzna mnie zaczepił. - Zatańczysz ze mną? - Nie. - Powiedziałam bez zastanowienia. - Nie pytałem się! Tylko to był.. - Nim dokończył pobiegłam do łazienki i zamknęłam się z jednej z kabin.
Po kilku minutach czekania, poszłam z powrotem na imprezę, a tak dokładnie do stolika. Lecz... Nie mogę z powodu dużego natłoku. Nie wiem co się stało przez ten czas. Muzyka stała się jakaś głośniejsza. Lasery świateł zaczęły się poruszać o wiele szybciej niż poprzednio. To jest jakieś nie możliwe. Bary po bokach są doszczętnie zapchane ludźmi. Czyste piekło. Wszyscy krzyczą, śpiewają. Pełno latająych światełek. Jest o wiele więcej ludzi upitych. To jest chore. - Przepraszam! Chciałam by przejść! - Co?!! Nie słyszę! Mów głośniej! - Mówię, że chciałam by przejść! - Aaa! Okej! Idź! - Przepuściła mnie, niestety nic to nie dało, ponieważ stolika brak. Tylko ludzie.
Zabrał w dłonie telefon i napisałam im, że utknęłam na parkiecie i nie mogę pilnować naszego stolika.
Nic innego mi nie pozostało jak tańczyć i powoli udacjąc się w stronę wyjścia.
Mam dość
Zaczęłam od mniejszych ruchów idąc powoli do przodu. Chciałam już trochę przyspieszyć w kroku z powodu mniejszego natłoku, niestety coś, a raczej ktoś mi przeszkodziło. Poczułam rękę na moim jednym ramieniu oraz tali i nie był to Jake, więc puściłam się zucisku i poszłam. - Hola hola. - Słucham? - Powiedziałam oschle. A on zbliżył się do mnie i znów złapał za talie. - Puść mnie. - Nie zareagował. - Puść mnie! - Zamknij się!
Nie wiem czy jest pijany czy nie, ale mam ochotę wyjść.
- Nie chcę! Puść mnie! - Próbowałam się wyrwać, niestety szarpanina nie dała skutków. - Puść mnie! - Krzyknęłam z całych moich sił. Ale on zamiast puścić, ścisnął moje pośladki, co nie powiem sprawiło u mnie odruch wymiotny. - Puść ją! - Usłyszałam krzyk Jake'a. - Spierdalaj chłoptasiu! - Jeszcze masz cos do powiedzenia? - Jake ewidentnie wpadł w furię. Zawisnął pięści. - Jake... - Idziemy Mc. - Złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia.
( Coś mi idą słabo rozdziały, nwm czemu )
CZYTASZ
Nie ufaj nikomu
FanfictionJake i Mc są coraz bliżej znalezienia zaginionej, czyli Hannah Donfort. Lecz pewnego dnia pojawia się dziewczyna. Z początku bardzo miła i przyjazna, jednak później okazało się inaczej. Dziewczyna zniszczyła zaufanie przyjaciół do Mc. To wszystko, c...