#20 . Od miłości nigdy nie uciekniesz część (I)

366 19 5
                                    


Moi przyjaciele pojechali na basen, a ja zostałam sama w domu, ponieważ nie chcę by widzieli mnie w tym krytycznym stanie.


Źle się czuję.


Mam dzisiaj totalną załamke. Choć nie mam najlepszego powodu do tego, gdyż jest już prawie po wszystkim. Chcę mi się płakać, tak bez powodu, krzyczeć, kopać, walić w ścianę. Ale nie zrobię żadnego hałasu, ponieważ za pewnie całe osiedle to usłyszy i wezwą policje. A nie chcę wylądować na oddziale psychiatrycznym.

Jedynie mogę po cichu płakać, ukrywając moje lekkie załamanie przed przyjaciółmi. Mogę wydawać ciche jęki, siąkając nosem i wciąż płacząc. Żaląc się nad sobą z byle czego.


<

JESSY

Online

Wszystko w porządku?

Rano wyglądałaś blado..

17:10

Tak, już lepiej

Jak tam na basenie?
17:10

Ogólnie dobrze, ale bez ciebie to nie to samo ☹️

trzymaj się Mc.

Za niedługo do ciebie znów napiszę.

Dan ciągle prosi mnie o zjechanie z nim na hard korowej zjeżdżalni.

Strasznie wygląda  😭
17:10

UŻYTKOWNIK JESSY JEST TERAZ OFFLINE



------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Postanowiłam krótko po rozmowie z Jessy przejść się na spacer. Oczyścić umysł z brudnych myśli. Ochłonąć.

Ubrałam, więc na siebie najluźniejsze spodnie z bluzą. Zabrałam również na ukojenie moje słuchawki wraz z telefonem. Wyszłam, zamknęłam drzwi i wolnym krokiem szłam przed siebie. Lecz później przyspieszyłam w kroku. Założyłam słuchawki na uszy i włączyłam najbardziej znienawidzoną przez zemnie muzykę, czyli tak zwane "smutne piosenki". Przez co poczułam się jeszcze gorzej niż wcześniej, a tamę jaką stworzyłam i zbudowałam przed wodospadem, roztrzaskała się na małe kawałeczki. Kropla po kropelce leciały. Z minutę na minute biegłam przed siebie coraz bardziej szybciej.

Na głowę założyłam i pociągnęłam za sznurki kaptura, gdy zauważyłam grupkę ludzi nadchodzących z prawej stron ulicy.


--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Chmury są dzisiaj niesamowicie piękne. Wiatr podmuchuję włosy Mc zimnym chłodem. Białe niczym delikatny puch chmury, płyną niczym statki na wodzie. Dość szybko, ale nie aż tak. Niebo jest dzisiaj piękne. Wszyscy mieszkańcy z tego powodu postanowił wyjść na dwór na świeże powietrze. Z dziećmi, kochanką, żoną, siostrą, bratem. - Wszystko jest dzisiaj piękne, lecz tylko Mc nie widzi dziś tego. Widzi szaro bury świat. Ma praktycznie wszystko na wyciągnięcie ręki, a mimo to pragnie czegoś zupełnie innego.


Ma znów przyjaciół, którzy ją wspierają.


Piękny dom.


Pracę z odpowiednią wypłatą o jakiej marzyła.


Policję, która jest cały czas po jej stronie.


Nie ma kompleksów.


Posiada samochód, jeden z najnowszych modelów na rynku.


Więc czego tu jeszcze brakuje?


Rodziny?


Nie, jej rodziną są jej przyjaciele.


Partnera? Życie singla jej nie służy?


Woli chłopaka czy może raczej dziewczynę? Może to i to? Jak to działa u Mc?


Kim jest ten wybranek?


Phil?


Nie, to było by za proste.


Ex ze szkoły średniej?


Thomas? Jessy? Dan? Lily? Cleo? Kate? Richy?


Jake?

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Weszłam do pierwszego lepszego sklepu by kupić parę składników do zrobienia lodów z sprawdzonego przepisu z Internetu. - Monte, Oreo. - szeptałam pod nosem szukając odpowiednich składników z listy. Sklep niestety jest nie duży przez co innym kupującym utrudniało przejście na drugą stronę półek. Muszę co chwilę przesuwać się by przedostali się do kasy inni ludzie. - Przepraszam? - zapytałam pani przy kasie. - Macie może cztery paczki białych Oreo?

- Niestety skończyło się. Mogę jak chcę pani, poszukać w magazynie.

- Dobrze, niech będzie.


- BRRR! - Poczułam wibrację w kieszeni. Spojrzałam i ujrzałam wiadomość od Lily.



~ Gdzie jesteś? Miała napisać Jessy, ale rozładował jej się telefon.


Natychmiastowo po odczytaniu wiadomości odpisałam. Lecz nie skończyłam ostatniego zdania zapisać poprawnie, ponieważ ktoś mnie szturchnął i straciłam całkowita równowagę przez co prawię by poleciałam na ziemię, gdzie obok stał karton z szklanymi butelkami, lecz w ostatniej chwili ktoś złapał mnie łapiąc mnie w talii.

Spojrzała na osobę winną za to.

- Przepraszam! Wszystko w porządku? - spanikowana męska płeć spojrzał na mnie.

- Tak. - podrapałam się po karku i pomógł stanąć mi na obie nogi.

Spostrzegłam przed sobą dość młodego nieco starszego ode mnie mężczyznę. "Przystojnego mężczyznę". O kruczych włosach, przypominających mi pewną postać z mojej niedawno lubianej serii przed lat. A mianowicie czarne proste dość gęste lekko podkręcane przy końcówkach włosy. Na sobie mam praktycznie te same ubranie co ja. Czyli czarne spodnie i bluza, tylko o ciemniejszym zabarwieniu.

~Poczułam motylki w brzuchu.

W ciąż wpatrując w siebie patrzyliśmy w osłupieniu na swoje tęczówki. Jakby zostaliśmy zahipnotyzowani. Jakby ktoś rzucił na nas okrutny czar uniemożliwiający ruch. Moje serce przyspieszyło, zrobiło mi się gorąco na twarzy. Na sobie ma maskę zasłaniająca jego pół twarzy. Jego oczy... Są o zabarwieniu ciemnej czekolady. A pod nimi wory, które od czasu do czasu widać z nad maski. Co jest spowodowane za pewne nie przespanymi nocami. Kim on jest?

- Ty... - po długiej ciszy odezwał się dość znajomy i niepewny głos.

Nic mi innego nie pozostało jak pomyśleć kto przed de mną stoi.

W tej chwili przyszła pani z moim zakupem. 

- Znalazłam na magazynie. Nie musi pani płacić. Na koszt firmy. Tylko proszę o jeną porcje dla mnie! - krzyknęła, gdy ja jak poparzona zaczęłam biec, a on pobiegł za mną. Nie wiem, dlaczego zaczęłam biec. Emocje nagle się pojawiły i nakazały biec.

- Stój! - krzyknął. Za to ja biegłam dalej, nie zastanawiając się gdzie konkretnie.

Nie ufaj nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz