#48 . Płapka

71 4 2
                                    

Pokłóciłam się w nocy strasznie ostro z Jake i do tej pory nie rozmawiamy. Padły wyzwiska, przekleństwa, trochę szarpanin i inne złośliwości. - Już nie pamiętam nawet, o co poszło, tyle tematów dotknęliśmy w naszej kłótni, że się pogubiłam. Jest mocno wściekły. Wręcz unika mojego każdego spojrzenia czy samej konfrontacji, gdy mnie widzi na każdy kroku. Nigdy nie sądziłam, że potrafi być taki agresywny. - Jeszcze na dodatek zostałam zwolniona z pracy z "niewiadomych przyczyn". A z naszego konta bankowego nic nie zostało. Zostaliśmy okradzeni z pieniędzy. - Pewnie włamanie cyfrowe.

Nie wiem co się ze mną dzieje.

Wszystko zaczyna się walić. - Mam ochotę strasznie płakać i nigdy nie przestawać, wylać ten cały ciężar, ale jeszcze nic nie poleciało z oczu i nie chce ani trochę. - Czuje pustkę. Taką samotność. - Dodatkowo długo nie sypiałam, przez co odczuwam ogromny ciężar obciążający moje oczy. Mam mdłości, zawroty głowy, ból głowy i ogólnie jestem osłabiona. - Zabrałam jakieś tabletki, niestety nie pomogły zbytnio.

Wszystko wydaje się dziś takie dziwne. - Idę teraz gdzieś przed siebie sama nie wiem gdzie. Nikogo nie ma na ulicy. - Jest dziesiąta rano, a na razie żadnej żywej duszy nie widać ani nie słychać. Zaczynam się bać. - Wczoraj o identycznej godzinie był straszny natłok ludzi. - Samochody, gołębie i inne zwierzyny magicznie zniknęły. Rozpłynęły się w powietrzu. - Mam wrażenie, że zostałam tutaj sama na tej planecie. - Zasięgu nie ma. Do nikogo nie mogę się dodzwonić. Co się dzieje?

Wszystko jest takie chujowe. - Moje włosy są tłuste, na twarzy wyskoczyły syfy, oczy podkrążone, cera bledsza niż zwykle. - Czuje wściekłość i jednocześnie smutek na Jake i na samą siebie. - Jestem głodna i spragniona wody, ale zostawiłam w mieszkaniu pieniądze, a boję się strasznie wracać.

Zupełnie wszystko. - Nie daje rady.

- PANI MC! - usłyszałam znienacka wołanie mężczyzny. - Słucham? - zapytałam tajemniczego głosu. - SŁYSZY MNIE PANI? - Tak. - Widzi pani? - Co widzę? - Mnie? - zaczęłam się rozglądać. Lecz nic ani nikogo nie ujrzałam. - Nie widzę. - Proszę lecieć! Pani Mary!

Co się dzieje? Jaka pani Mary?

- BRRR — tym razem do moich uszu dotarł dźwięk mojego dzwonka z telefonu. Coś się nie zgadza. Nie czuje wibracji. Ostatnio przecież włączyłam? - Więc wyjęłam telefon z kieszeni. Jednak na ekranie nie było widać ani słychać żadnego powiadomienia.

- Odbierz telefon. Słyszy mnie nadal pani? - Tak. Nie rozumiem. - Spokojnie wszystko będzie dobrze. - Słucham?

Jest jeszcze dziwniej niż poprzednio.

- Ała. - przeklęłam w głowie na nagły poczuty mocny ból brzucha. - Boli cię brzuch? - Tak strasznie boli.. - Nie ruszaj się. Da pani radę.

Do jasnej cholery! Z kim ja gadam?! Nikogo nie widzę! Halo!?

Ból jest coraz większy. - Przed oczyma coraz więcej pojawia się ciemnych plam. Moja głowa powoli pęka na kilka kawałeczków. Czuję jakbym powoli, umierała, chodź nigdy, nie umierałam. - Powoli upadam w dół na ziemię. - Tracę jakiekolwiek siły na podtrzymanie się na nogach. Coraz bardziej duszno mi. Ciężko złapać powietrze. Gorąco jest jak w piekle.

- Spokojnie. Wszystko będzie dobrze. Zaraz się pani obudzi ze snu.. - Jakiego snu?

I wtedy okazało się, że to sen...

Czuję uginający się lekko materac pod moim ciałem i pot spływający po mnie. Łóżko się wydaję jakieś zupełnie inne. Mamy tylko dwuosobowe, ja z Jake. A mam wrażenie, że ma mniejszy rozmiar na szerokość.

- Potrafisz otworzyć oczy? - znów usłyszałam tajemniczy głos. - Co się stało? - zmęczona otworzyłam oczy. A moim oczom ukazał się lekarz. - Co się stało? - powtórzyłam kolejny raz o wiele zdezorientowana niż poprzednio. - Nie mogę na razie mówić szczegółów. Jak się czujesz? - Dlaczego doktor nie mówi po koreańsku? Nie rozumiem. - Jest pani w szpitalu za Duskwood. - ZA DUSKWOOD??! ALE JAKIM CUDEM? - Głowa mnie boli. Nic nie pamiętam. - Później wytłumaczę Pani co dokładnie, stało. Musi pani odpocząć. Była u pani przyjaciółka Jessy. Pamięta Pani ją? - Tak, tak. Ile leżę już w szpitalu? - Dzień albo dwa. W razie potrzeby proszę zawołać. - Dobrze. - wyszedł szybko z pokoju.

Nic nie rozumiem

To nie ma kompletnego sensu. To się nie trzyma po prostu kupy. - Nie wiem, co myśleć. Teraz nie jestem pewna, co było snem, a rzeczywistością. Mogę w każdej chwili pomylić wszystko z prawdą. Nie wiem, czy czegoś nie zapomniałam.

Nie wiem, czy ja i Jake na serio się pokłóciliśmy.

Rozejrzałam się po sali, szukając mojego telefonu, lecz nigdzie go nie było.

* Nieokreślony czas później *

- Mc! - za rogu wyłoniła się rudowłosa przyjaciółka. - Wszystko w porządku? - Nie wiem. Nic nie pamiętam. Jak u ciebie? - No tak średnio. Jake dalej nie został znaleziony. — posmutniała. - Czekaj co? Jak to dalej nie? Nie możliwe. - Co? O czym mówisz Mc? - Jak to? Przecież.. - Nie pamiętasz? Kopalnia. Został on wtedy. - Jaka kopalnia? - W Grimrock, a jakiej innej? - Co się stało? - oparłam rękę o głowę, próbując wszystko poukładać w głowie, lecz na marne. - Lekarz powiedział wszystko. Chcesz wiedzieć? - Tak... - Jesteś pewna? - Na sto procent. - Zostałaś porwana. - To akurat pamiętam. - No i Hannah. Pamiętasz wybuch? - Jaki wybuch? - Który spowodował Richy. - Czym spowodował? - Benzyna. A pamiętasz, że Jake i ty jesteś w związku? Znaczy tak, wynika z waszych niektórych chatów. - Oczywiście. - Jak lekarze podają, znaleźli cię w lesie ze szczególnie urazami głowy. Ktoś cię zaatakował. Pamiętasz cokolwiek? - Nie. - Dobra nie będę więcej zadawać pytań. Mam jeszcze dla ciebie jedną informację. Nie wiem, czy pamiętasz Alana.. - Pamiętam, pamiętam. - przerwałam na chwilę. - Ale ma cię pod kontrolą. Pewnie chce spotkanie. Znaczy na komisariacie. Nie masz szans na ucieczkę. Musisz coś wymyślić. Może i przyjedzie osobiście do ciebie. Nie wiadomo. Uważaj by.. - Nie wydać informacji o Jake'u. Wiem. - Dokładnie.

PUK PUK! - usłyszeliśmy pukanie do drzwi, a zaraz wyszedł z nich Dan. - Co tam moje panny? - Dan!

*Możliwe, że ten dział dzisiaj zostanie usunięty. Muszę się zastanowić. Sory, że tak długo nie było.*

Nie ufaj nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz