#3 . Decydująca chwila

509 28 2
                                    

Po podaniu wystarczająco wszystkich dowodów nadeszła chwila Prawdy. - Czy Phil wróci do więzienia? Czy to było wystarczająco dobre? - Oczywiście jak to życie, powiedzieli, że muszą się jakże bardzo długo zastanowić, a decydujący głos ogłoszą dopiero jutro. Czyżby typowo szemrane? - Nie mogę stwierdzić. Mogę tylko podejrzewać i zamartwiać się niepotrzebnie na śmierć.

Biedny Phil, bardzo żal mi go, mimo jego Trudnego charakteru do kobiet. Niestety nic więcej nie mogę zdziałać, teraz tylko wystarczy czekać, a los zadecyduje co dalej.

[...]

Czas mija mi nieubłaganie wolno, jakby zegar się popsuł. Nienawidzę czekać. To dłuży się nieskończenie. Zaraz oszaleje. - Dopiero jest dziewiętnasta wieczorem. Jutro się łaskawie zdecydują kto tu jest Zły. Phil czy ta Jędza. - Jak w serialach trzeba czekać na następny odcinek, by wiedzieć co dalej będzie, tak jest również w tej sytuacji. - Co potrafi zabić czas? - Obejrzałam już prawdopobnie prawie wszystkie filmy i seriale na Netflix. Kupiłaby jeszcze Disney plus, jak bym miała jakimkolwiek sumę na moim koncie bankowym lub inne środki pieniężne. - W gry planszowe nie pogram, ponieważ nie mam z kim, tak samo jak komputerowe. - Nie lubię grać sama, zawsze najlepiej jest z kimś. Nie ma to większego sensu..

- BRRR! - niespodziewanie zabrzmiał mój telefon, który zawibrował w kieszeni. Gdy tylko zobaczyłam, kto dzwoni automatycznie odebrałam bez wachania.

- Dzień dobry. Chciałbym poinformować panią, że Phil został uniewinniony. Dzisiaj zostanie wypuszczony. - rozłączył się. Zaraz po tym biegłam z wszystkich sił jakie posiadałam, do łazienki się przebrać. - W niecałe dziesięć minut byłam już gotowa do wyjścia.

Biegłam i prawie bym zapomniała, że więzienie jest dość daleko i muszę pojechać autem. Więc weszłam, włożyłam kluczyki do stacyjki i odjechałam.

___________________________________________

- Cholera! Maska na nos! Maska! - pomyślałam pełna irytacji i ubrałam ją. Gdy już byłam w budynku Policji, widziałam już z daleka Phila, który siedział na ławce i nad czymś się zastanawiał wpatrując w ziemię.

- Phil... - powiedziałam szeptem, ale na tyle głośno by ktoś usłyszał.

- Mc? - odchrząknął gardłowo w tym samym czasie i podniósł się na nogi.

- Tak to ja, nie mów głośno.

- Rozumiem, więc to ty mnie uratowałaś? - uśmiechnął się z wyrazem satysfakcji na twarzy.

- Na to wygląda. Podwieźć cię?

- Chętnie Mc, raczej nie chciałbym iść na piechoto po nocach przez prawie całe Duskwood do domu. Przez te porąbane miasto.. Zlituj się nade mną ponownie.

- Nie ma problemu. Więc.. Możesz już iść?

- Tak, tak. Oczywiście. Wreszcie jestem wolny jak ptak.

- To za mną.

Wyszliśmy z budynku, od razu skierowałam się w stronę mojego samochodu. Musieliśmy się przejść, bo nigdzie nie było miejsca na zaparkowanie samochodu. - Zaparkowałam trochę dalej. - Gdy dotarliśmy centralnie przed pojazdem, zobaczyłam na moim samochodzie coś, co każdy by znienawidził. Sprawiło mimowolnie nagle, że zepsuło mi dzień. Ktoś się zderzył o mój samochód i jest ślad ze wgłębieniem i kilkoma rysami.

- Tylko nie to! Th.. - złapałam się jedną ręką za głowę. Zaczęłam się rozglądać czy nie ma jakichś świadków, czy kamer. Cholera.

- Nie ma kamer.

- Akurat to odludzie. Ludzie potrafią być naprawdę wstrętni. Nie dość, że ktoś uderzył, to jeszcze uciekł. Współczuję ci Mc.

- Dzięki Phil.

- To ja powinienem dziękować, w końcu ty dzielna kobieto mnie wybawiłaś. Co z Jake i resztą?

- W sensie?

- Jak idzie śledztwo?

- Śledztwo? - zbladłam na twarzy z wiadomego powodu, przypomniałam sobie wszystko, co mnie złego ostatnio spotkało.

- Nie prowadzimy już śledztwa razem. Nie mam z nimi kontaktu.

- Jak to? Wszystko ok Mc, wyglądasz strasznie blado? To tylko żarty, prawda? Żartujesz?

- Nie. Chciałam by. Niezbyt teraz jest dobrze, pokłóciliśmy się. Pewnie kojarzysz nie jaką wielmożną Kate.

- Ona cię? Co za pierdolona suka. Przepraszam za moje słownictwo, zdenerwowała mnie strasznie. - wsiedliśmy oboje do samochodu.

- Mam jechać do Aurory czy podasz mi inny adres?

- Do Aurory, Mc..

- Okej. - i pojechaliśmy razem.

Ciąg dalszy nastąpi

Nie ufaj nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz