#46 . Nudaa

65 3 2
                                    

Wstałam wcześniej. Naszykowałam się odpowiednio i udałam się autem Jake'a do Geumga plaza, czyli mojego nowego miejsca pracy. - Po dotarciu tworzyłam drzwi, nieco zestresowana i weszłam do budynku. Mając jednak małą świadomość, że nie ma sensu się stresować.

- Dzień dobry. - powiedziałam na widok znanego mi kucharza z restauracji, do której często uczęszczam.

- Dzień dobry, ale czy taki dobry?

- Pogoda nie jest taka dobra, ale za godzinę ma się pojawić słońce.

- A tu nie o to chodzi, proszę pani.

Proszę pani? Poczułam się trochę staro. Właściwie to ten kucharz wygląda na starszego..

Mówiłam przecież, by mówił ten Pan do mnie po nazwisku. Ale co ja będę się czepiać.

Pan, Pan, Pan, Pan.


- Klienci coraz rzadziej przychodzą.. W tym pani.

- Mam dużo spraw na głowie. Wie pan. Zaczęłam też sama gotować.

- Rozumiem. To ja nie przeszkadzam pani, muszę iść na targ. Do widzenia! - krzyknął, oddalając się, a zaraz za nim pojawił się typowy chłopiec w dresach z PODEJRZANYM kartonikiem w ręce.

- Do widzenia.

"Z PODEJRZANYM" miałam na myśli, że to słynna torebka na papierosy. Wiem dobrze, jak wygląda z daleka. Chłopak ma około 14 albo 15 lat.

Nie wierzę w to co widzę. Dzieci nadal to robią? Nie zależnie ile lat minie nadal to samo? Alkohol, narkotyki i nie wiadomo co jeszcze..


W dzieciństwie często widywałam moich rówieśników, szczególnie w szkolnych toaletach ze szlugami w ręku i innymi rzeczami. - Już kilka razy namawiano mnie do tego, lecz ja zawsze odmawiałam. "Starałam się". - Niestety jeden raz do moich ust zawitał jedynie jeden papieros, ponieważ zostałam siłą do tego zmuszona...

Ku mojemu szczęściu, a raczej chłopca zostało mi około dziesięciu minut. - Co ja mogę zrobić? Szkoda mi chłopaka. Może to jego pierwszy raz i jest szansa, że już nigdy nie weźmie tego do ust.. - Jeśli los go nie skarze. - Przecież nie zostawię tego chłopca. Nie mogę? Mogę? Nieprawdaż?

Chłopak na sam mój widok, wycofał się i przyspieszył w kroku. Zmienił kierunek drogi, zmieniając na wyjście dla personelu. - Ja udając, że nic kompletnie nie widzę, schowałam się za pobliską ścianą i poczekałam, aż zniknie za drzwiami. - Po minucie wyskoczyłam w stronę, gdzie wcześniej wyszedł na zewnątrz. - Młody stał, opierając się o ścianę. Tym razem nie sam, a z towarzystwem bezdomnego psa. - Zaczerpnęłam powietrza i podeszłam spokojnie do chłopca. - Kochany, dlaczego palisz? Wiesz, że to jest niezdrowe dla twojego organizmu i zdrowia?

Przesadziłam? Chyba nie powinnam mówić kochany... Ale trochę cringe..

CO JA ZROBIŁAM?! POMOCY! PRZESTRASZYŁAM GO!? BOŻE..


- Emmm... No bo... Eee. Jest to bardzo cool?

- Wiesz, jakie są konsekwencje?

- No trochę. Coś tam.

- Będziesz miał później problemy ze zdrowiem i nie tylko. Który to raz?

- Chyba, trzeci. A we pani, chuj z tym. Jebać.

- Słucham? Język młody, język. To miejsce publiczne. Radziłabym ci je odłożyć i wyrzucić. Proszę, to źle się skończy.

- Nie! Nie mam prawa pani mi rozkazywać!

- To akurat była prośba..

- Jak je zmarnuje, to też moje pieniądze.

- Rób jak sobie, życzysz chłopcze. Zastanów się dobrze. - i odeszłam.

Czy to był błąd? Cokolwiek zrobiłam?

* Jakiś czas później...

Pracę zaczęłam od stosów papierów, zapisków i dokumentów. Mimo że zostało mi jeszcze kilka godzin pracy, ja mam już dość. - Zdążyłam zapomnieć od czasu "mojego śledztwa", jak to jest tkwić w stosie papierów. - Za godzinę i 20 minut zrobimy sobie przerwę. Masakra z tymi papierami! - Zgadzam się Cha-young. - Gdzie jest ten Vincenzo.. Miałeś tu być pięć minut temu.. - usłyszałam pomruki szefowej. - Jestem.

I nagle mnie olśniło. VINCENZO CASSANO

Przecież ja tego typa szukałam.

Czekajcie, co? What?

- Dzień dobry.

*Ogólnie to dosłownie w każdym dziale mam takiego stracha czy: "dobrze napisałam dział?!" Więc proszę o ocenę działu. Będzie część 2 tego działu. Miała być dłuższa, ale jak na razie nic mi nie przychodzi do głowy. Wydaje mi się ten dział trochę taki naciągany.*

Nie ufaj nikomuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz