Rozdział 63

4K 281 51
                                    

Theo z westchnieniem ruszył w stronę łazienki, gdzie dokładnie się umył. Najchętniej zostałby pod chłodnym strumieniem przez resztę popołudnia. Wiedział jednak, że nie wypada by pan na niego czekał.

Obwiązując się ręcznikiem z wciąż mokrymi włosami opuścił ciepłe pomieszczenie.

Ze zdenerwowaniem zapukał do drzwi ich pokoju zabaw. Nie bał się Pana. Nie czuł też potrzeby użycia hasła bezpieczeństwa. Perspektywa kary nie budziła jednak w nim zapału, co było zresztą uzasadnione. Kara nie byłaby karą gdyby jej pragnął.

- Wejdź Whites - dobiegł go dźwięk melodyjnego głosu pana.

Głosu który zawsze był miły i przyjemny.
Niezależnie od tego w jak wielkich tarapatach by się nie znalazł. Jego Pan nie krzyczał, uważając to za nie potrzebne. Łączenie kary fizycznej z psychiczną było w jego mniemaniu przesadą.

- Panie - chłopak opadł na kolana przed Masterem.

Mężczyzna jak zazwyczaj, gdy znajdował się w pomieszczeniu, siedział na tronie ustawionym w niewielkim oddaleniu od ściany.

- Chodź mały - wyciągnął rękę i położył ją na głowie chłopaka.

Przeczesał wilgotne kosmyki palcami, pieszcząc uległego. Zjechał po chwili ja jego szyję, czując szaleńczo pulsujące żyły.

- Co... mnie czeka, Panie? - zapytał Theo.

Ten nie zaprzestając gładzenia go po głowie odparł:

- Myślę, że dobre zaczerwienienie twoich pośladków sprawi, że następnym razem nie zapomnisz wspomnieć mi o swoich problemach.

Uległy nawet nie próbował kłócić się ze słowami Pana. Potrzebował lania, choć nie do końca go chciał - Proszę, Sir.

- Nie wiem jeszcze czego dokładnie użyję prócz dłoni. Zobaczymy - odetchnął - Przejdźmy na pufę - wskazał na niewielki, wygodny mebel bez oparcia znajdujący się pośrodku pomieszczenia.

- Jaka pozycja Panie? - zapytał uległy podążając za Panem na klęczkach. Nie było to zdrowe dla kolan na dłuższe dystanse, jednak przejście paru kroków nie wyrządzi mu krzywdy.

Ten usiadł wygodnie rozsuwając nieco uda - Chodź, położysz mi się na kolanach.

Pozycja na kolanach była szczególna. Zapewniała osobie przyjmującej uderzenia wyjątkowe poczucie bliskości. Dochodził do tego jeszcze kontakt skóry ze skórą i łatwość w ustępowaniu przed uderzeniami.

Uległy rozświetlił się przez właśnie taki wybór Mastera.

Ułożył się między jego udami tak, że klatka piersiowa w pełni opierała się na pufie natomiast jego pośladki znajdowały się pomiędzy jedną nogą, a drugą mężczyzny w ten sposób jak najbardziej eksponując jego nagie jasne pośladki.

Dłoń Pana przejechała po nich z czymś podobnym do czci. Pogładził przez parę sekund blizny pozostałe po nieumiejętnej chłoście jego poprzedniego Pana - Kolor, Whites? - zapytał, chcąc się upewnić. Musiał wiedzieć, że nie robi czegoś co dla uległego byłoby krzywdzące.

- Zielony, mój Panie. Czuję się stabilnie - zakomunikował ten w odpowiedzi
- Zaczynam - oznajmił - Nie musisz liczyć.

Z tymi słowami jego dłoń uniosła się niemal idealnie wpasowując się w wielkość jednego z pośladków na którego raz za razem zaczęły spadać uderzenia silnej ręki. Skóra od razu przybrała zarumieniony odcień.
Theo jednak jeszcze przez dłuższą chwilę nie reagował w żaden sposób. Klapsy rozlewały ciepło po jego skórze, te mocniejsze szczypały, jednak nie było to jeszcze nic bolesnego.

Desire of White Haired Boy        Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz